Z dniem 17 czerwca br. obowiązuje wymóg posiadania polskiego prawa jazdy przez kierowców tzw. taksówek na aplikację. Eksperci analizują czy wywołuje on pozytywny wpływ na bezpieczeństwo, czy może niesie za sobą powstanie problemów społecznych. Wskazują, że zmniejszyła się liczba kierowców i dostępność usług.
Wielokrotnie podejmowaliśmy kwestię bezpieczeństwa pasażerów pojazdów świadczących usługę przewozu osób tzw. taksówek na aplikację. Ustawodawca ugiął się pod uzasadnieniem potrzeby poprawy bezpieczeństwa kobiet. Wskazywano, iż dochodzi m.in. do przestępstw na tle seksualnym. Kontrolujący kierowców mieli problemy, aby skutecznie sprawdzić, czy posiadane przez kierowcę prawo jazdy, które zostało wydane w innym kraju, na pewno jest legalne. Nadkom. Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji przepisy jasno stanowią, że wszyscy kierowcy z tzw. taksówek na aplikację, muszą już posiadać polskie prawo jazdy. "Zmiana jest o tyle istotna, że prawa jazdy wydane w Polsce znajdują się w naszych polskich systemach informatycznych. Policjanci mogą jednoznacznie stwierdzić czy kierujący posiada uprawnienia. Do tej pory policja nie mogła w prosty sposób sprawdzić, czy posiadane przez kierowcę prawo jazdy, które zostało wydane w innym kraju, na pewno jest legalne" - zaznaczył. Dodał, że kierowcy mieli ponad rok aby wymienić dokument, bądź zdać odpowiedni egzamin. "Należy pamiętać, że w przypadku braku polskiego prawa jazdy policjant nałoży mandat na kierowcę w wysokości 2 tys. zł" - przekazał.
Jak się dowiadujemy - szczególnie w dużych miastach - dostępność usługi na aplikację i liczba kierowców zmniejszyła się. - Musimy sobie zadać pytanie, jaką inną pracę zarobkową podejmą osoby, które w najbliższym czasie nie będą mogły świadczyć takich usług - pyta Maciej Mysona z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. I dalej: „Jak powiedział PAP Maciej Mysona z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR weryfikacja dokumentów, którymi posługują się kierowcy tzw. taksówek na aplikację jest potrzebna, jednak przepis, który wprowadził wymóg wymiany fizycznego dokumentu na polski może nieść ze sobą duże problemy społeczne. "Sama kwestia tego, że policja potrzebowała narzędzia do weryfikacji kierowców z zagranicy jest bezdyskusyjna. Policja musi mieć narzędzie do weryfikacji, jednak my cały czas postulowaliśmy, żeby zrobić to w formie narzędzi elektronicznych" - zaznaczył Mysona. Dodał, że problemem jest to, że aby obcokrajowiec uzyskał polskie prawo jazdy musi przebywać w Polsce odpowiedni czas, później złożyć wniosek do urzędu, a urząd musi zweryfikować legalność danego prawa jazdy w konkretnym kraju i dopiero później wydać polski dokument plastikowy. - Powinno zostać uruchomione narzędzie internetowe na kształt elektronicznego prawa jazdy. Wtedy kierowca nie musiałby odczekiwać okresu bytności w Polsce. W ten sposób mielibyśmy platformę weryfikacyjną wymiany danych, gdzie moglibyśmy w sposób elektroniczny obciążać za przewinienia, np. punktami karnymi - powiedział.
Jak się dowiadujemy z informacji przekazanych PAP przez firmę Uber - po wprowadzeniu nowych przepisów z platformy Uber odeszło 30 proc. kierowców. Co więcej - „Uber przekazał, że zgodnie z przepisami, proces wymiany prawa jazdy na polskie można rozpocząć dopiero po 185 dniach pobytu w kraju. Później, wydanie dokumentu powinno - jak informuje firma - trwać 30 dni, ale w praktyce, może to zająć nawet pół roku. Uber zapewnił, że od 17 czerwca uniemożliwił wszystkim nowym kierowcom nieposiadającym polskiego prawa jazdy dołączanie do platformy. Dostosowaliśmy nasze operacje do nowych wymogów dotyczących polskich praw jazdy. Na naszej platformie obecni są wyłącznie kierowcy posiadający prawo jazdy wydane w Polsce" - poinformowała rzeczniczka firmy Uber Iwona Kruk.
Ta sytuacja ma znaczący wpływ na czas oczekiwania i cenę przejazdu. (jm)