Pytanie: Czy oficer rowerowy jest potrzebny? A może by tak w Opolu też mógł działać miejski oficer rowerowy? We Wrocławiu pracuje od ponad półtora roku i pilnuje, by rowerzystom jeździło się łatwiej – pyta dziennikarka opolskiej “Gazety Wyborczej”. W grudniu 2007 r. wówczas 25-letniego Daniela Chojnackiego wrocławski urząd ściągnął z Irlandii, gdzie w mieście Cork pracował przez rok jako Cycle Officer. Takie stanowisko ma od dawna każde większe miasto w Niemczech i Holandii, ale w Cork był pierwszym miejskim oficerem rowerowym, jak i później we Wrocławiu. W Irlandii projektował nowe trasy i parkingi dla rowerów. Zorganizował akcję "Rowerem do szkoły i pracy", największą paradę rowerową w historii miasta (z pokazami cyrkowymi i teatralnymi), opiniował też miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, a nawet stworzył w urzędzie miejskim grupę cyklistów. Wrócił do kraju, gdy zaproponowano mu pracę we Wrocławiu. Teraz jego zadaniem jest opiniowanie wszystkich inwestycji drogowych w mieście. To właśnie przy okazji modernizacji ulic powstaje najwięcej tras rowerowych. Wcześniej miasto budowało ścieżki bez konsultacji z tymi, którzy mają po nich jeździć, i potem rowerzyści mieli pretensje. Oficer rowerowy zajmuje się też łączeniem ścieżek rowerowych, wytyczaniem pasów ruchu dla rowerów na jezdniach, stawianiem zadaszonych parkingów dla rowerów na pętlach tramwajowych i autobusowych czy też stawianiem stojaków w mieście. Marzy mu się, żeby wsadzić na siodełka rowerowe nie tylko uczniów i studentów, ale także poważnych dyrektorów. - Skoro mężczyzna w garniturze dojeżdżający do pracy rowerem nikogo nie dziwi w Lyonie, dlaczego miałby być uznany za ekscentryka we Wrocławiu czy Opolu? - pyta. Joanna Pszon: Czy w Opolu, mniejszym od Wrocławia mieście, też sprawdziłby się oficer rowerowy?
Odpowiedź:W każdym mieście się sprawdzi. Być może w bardzo małych miastach nie musiałby być to cały etat i osoba od rowerów mogłaby się zajmować czymś jeszcze. Oficer jest wielką korzyścią dla rowerzystów, bo dba o ich interesy, zabiega, żeby mieli jak najlepiej, a wiadomo, że jest z tym bardzo dużo roboty. Ale jest to także bardzo wygodne dla samego urzędu. Jeśli potrzebna jest jakaś informacja czy wniosek o dotację na inwestycję rowerową, czy cokolwiek innego, zawsze to jest jeden telefon i zawsze mamy pewność, że trafiamy do właściwej osoby, tej jednej, która wszystko na ten temat wie. Bo wszystkie sprawy rowerowe lądują na biurku oficera.
Pytanie: Czy głównie zajmuje się Pan opiniowaniem projektów, które mają związek z jazdą rowerem po mieście?
Odpowiedź:Mam bardzo dużo zadań. Opiniowanie to taki chleb powszedni: inwestycje drogowe, plany zagospodarowania przestrzennego. Oprócz tego dysponuję budżetem rowerowym. I to już ja decyduję, na co go wydatkujemy. A te wydatki wypływają z bezpośrednich potrzeb rowerzystów, np. przymierzamy się do obniżania krawężników na istniejących drogach rowerowych, chcemy je lepić we wspólną sieć, budujemy parkingi rowerowe. Kiedy powstaje takie stanowisko, niezbędny jest budżet, by nie była to tylko fikcja. Samo opiniowanie to mało, tu musi być szersze pole działania.
Pytanie: Budżet ustalili Panu radni?
Odpowiedź:Tak, to jest specjalna pozycja budżetowa w wieloletnim planie inwestycyjnym i nazywa się program rowerowy. W tym roku mam do dyspozycji 2,6 mln zł.
Pytanie: A co się już udało oficerowi rowerowemu?
Odpowiedź:Udało się parę rzeczy. Odebraliśmy spory projekt Bike&Ride, więc stawialiśmy na pętlach tramwajowych i autobusowych duże wiaty dla rowerów ze stojakami, aby zintegrować komunikację miejską i rowerową. W trakcie realizacji jest instalowanie prawie 600 stojaków w mieście. Ale taki oficer to też dobry kanał, do którego rowerzyści mogą na bieżąco zgłaszać swoje żale. Teraz skarżą się np. na bujną zieleń, konary przeszkadzające w ruchu po ścieżkach rowerowych. Ja się tym wprawdzie bezpośrednio nie zajmuję, ale przekazuję dalej odpowiednim służbom.
Pytanie: Jest Pan jedynym oficerem rowerowym w kraju?
Odpowiedź:Jest jeszcze w Gdańsku, w Warszawie, ale inaczej się nazywa i to chyba tyle, ale i tak różne są kompetencje tych osób. Wydaje mi się, że obszar działań wrocławskiego oficera jest całkiem duży w porównaniu z innymi.
Pytanie: Czyli jak po wzorce, to do Wrocławia?
Odpowiedź:Myślę, że tak. Łódź przymierza się do tego stanowiska, spotykaliśmy się z nimi, pokazywaliśmy różne rozwiązania. Wydaje mi się, że te półtora roku pokazało, jakie to mają być zadania i jakie kwestie da się załatwić.
Odpowiedzi udzielił: Daniel Chojnacki, oficer rowerowy we Wrocławiu