Pytanie: Czy egzamin wewnętrzny jest fikcją? - postawiliśmy pytanie w newsie omawiającym pomysł Zbigniewa Skowrońskiego, dyrektora WORD w Łodzi, który lobbuje u ministra infrastruktury, by zlikwidował egzamin wewnętrzny na prawo jazdy - jak donosił “Dziennik Łódzki”. Według propozycji przesłanej do ministerstwa, kursant po odbyciu szkolenia ma od razu zgłosić się do WORD. Egzamin państwowy na placu manewrowym ma być jednocześnie egzaminem zaliczającym kurs na prawo jazdy. Zbigniew Skowroński chce, by podczas egzaminu w aucie siedział nie tylko egzaminator WORD, ale także instruktor. Po to, by w razie niekorzystnego wyniku egzaminator w obecności kursanta spisał protokół. - Egzaminy wewnętrzne w autoszkołach to fikcja. Kursanci przychodzą do nas nieprzygotowani. Dlatego zaproponowałem zmianę przepisów - powiedział Skowroński. - Obecność instruktora na egzaminie ma służyć temu, by w razie poważnych uchybień podczas jazdy kursant powtórzył egzamin na koszt autoszkoły, w której się uczył. Mój pomysł bardzo spodobał się w Ministerstwie Infrastruktury. Staram się także o aprobatę szkół jazdy - dodaje. Z pomysłu cieszą się kursanci. Dzisiaj dalsze wypowiedzi:
Odpowiedź (13): Jestem instruktorem od 15 lat. Prowadzę ośrodek od 12 lat. Od czasu wprowadzenia obowiązkowego egzaminu wewnętrznego mam nieustannie ten sam dylemat: co będzie z moją firmą jak będę egzekwował egzamin w sposób zgodny z przepisami. Czy odejdą od nas klienci i pójdą do szkół gdzie nikt nie robi im żadnych egzaminów? Na początku obowiązywania przepisów przeprowadzałem te egzaminy zgodnie z instrukcją i efekt był taki, że rozniosła się po mieście wieść, że u mnie trudno skończyć kurs. Nie muszę dodawać jak odbiło się to na kondycji mojej firmy. Uważam, że egzaminy wewnętrzne tylko wtedy miały by sens gdyby wszystkie ośrodki przestrzegały w równym stopniu. Sprawę zgłaszałem nawet do Starostwa, ale ich kontrola nad ośrodkami jest fikcyjna i sprowadza się do sprawdzania dokumentacji ośrodków a nie do kontroli procesów szkolenia. W ten sposób dobre ośrodki są bez szans. Obecnie robię egzamin tylko dla faktu, "aby się odbył" i, żeby przypadkiem kursant gdzieś nie chlapnął, że nie miał egzaminu wewnętrznego. No i po co to robić skoro to fikcja!!! Mirek
Odpowiedź (14): Niestety nie każdy może być kierowcą. W jaki sposób szkoły jazdy mają weryfikować przydatność takiego kandydata na kierowcę? Nie ma człowiek orzeczenia, że z jego psychiką jest coś nie tak, że nie panuje nad emocjami, że stres na drodze nie pozwala wykonać jakiegokolwiek ruchu, że kursant nie umie czytać itp. Czy w ciągu 30 godz. można nauczyć człowieka poszanowania prawa, norm etycznych? Takie rzeczy wynosi się z domu. Czego można wymagać od zmanierowanego "młodzieńca". Jak w każdym zawodzie istnieją ludzie rzetelni i cwaniacy szukający łatwych pieniędzy. Instruktorem powinien zostać ktoś, kto na pewno ukończył 30 lat i ma udokumentowaną jazdę, co najmniej od 5 lat. Młody człowiek w wieku 21 lat może zostać instruktorem - czego on może nauczyć? Zbyt łatwo i zbyt dużo przypadkowych ludzi trafia do tego zawodu. To samo dotyczy egzaminatorów. Zbyt łatwo nim się zostaje mając tylko prawo jazdy 6 lat i niekoniecznie doświadczenie za kierownicą. Uczmy się od lepszych np. Niemców - niekoniecznie od Litwinów. Na wschodzie zbyt łatwo robi się przekręty np. Ukraina. Biorąc to wszystko pod uwagę powstaje pytanie - kto zatrudni te rzesze egzaminatorów. Basia Cz.
Odpowiedź (15):Być może egzamin wewnętrzny można by nazwać fikcją przyjmując, że dopuszczamy kandydata do egzaminu państwowego mimo, ze popełnił błędy w czasie jego przeprowadzania. Prawie nikomu nie udaje się takiego egzaminu wew. zaliczyć na tyle, by instruktor w pełni był usatysfakcjonowany. To jest nierealne! Gdyby błahe błędy miały być powodem oceny negatywnej egzaminu wewnętrznego (a tak - niestety - bywa powszechnie na egzaminach państwowych), to prawie nikt nie byłby dopuszczony do egzaminu państwowego. Hipotetycznie zakładając, że wszystkie OSK są nieprzejednane w swoich postanowieniach, to WORD-y nie mają co robić. Może taka akcja wyleczyłaby prawie wszystkich egzaminatorów z ich bezsensownych decyzji. Roman L.
Odpowiedź (16):Dopóty, dopóki osk będą funkcjonowały w środowisku czysto wolnorynkowym rzetelne przeprowadzanie egzaminów wewnętrznych będzie niemożliwe. Nie ma się co oszukiwać, że jakiekolwiek kontrole coś zmienią. Nikt nie będzie przecież podcinał gałęzi, na której siedzi. Po drugie skoro otrzymujemy takie twory jak WORD-y to niech one zajmują się egzaminowaniem, w końcu po to są. Na jednym z forów internetowych znalazłem wypowiedź egzaminatora o tym, jaki to on jest zmęczony po egzaminie, gdy kursant nie jeździ idealnie i musi cały czas czuwać z nogą nad hamulcem. Szkoda tylko, że panom egzaminatorom brakuje wyobraźni, w jakim stresie pracują w takim przypadku instruktorzy. Może gdyby wykazali trochę empatii nie zrzucali by całej winy na osk. Maciej.