Prawo bez edukacji jest tylko narzędziem przy rozwiązywaniu sporu.
12. maja tego roku poznaliśmy kolejny projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym i kilku innych. Projekt jest bliski ideału i bardzo dobrze się stało, że przy okazji wyregulowano przepisy dotyczące poruszania się rowerem.
Jak słusznie zauważył Wojciech Pasieczny, który dokonał skrupulatnych obliczeń brakuje doprecyzowania jeśli chodzi o prędkość rowerzystów/użytkowników UTO. W moim odczuciu wystarczył by zapis, że prędkość hulajnogi/ roweru może być maksymalnie taka jaką jest minimalna niezbędna do wyprzedzenia pieszego. Należałoby także doprecyzować, że to na użytkowniku roweru/UTO spoczywa obowiązek zachowania szczególnej ostrożności a pieszy ma pierwszeństwo. W końcu chodnik to jego azyl.
Należy jednak pamiętać, że jak by prawo nie było skonstruowane najważniejszy jest zdrowy rozsadek. I tu widzę największy problem przy wprowadzaniu zmian w ustawie - Prawo o ruchu drogowym. Jest tylko wąska grupa ludzi, która jest w posiadaniu wiedzy na temat kwestii prawnych związanych z UTO - to my branżowcy. Jeśli te zmiany wejdą w życie i nie zostaną przekazane w szerokim kontekście do opinii publicznej będą tylko służyć do rozwiązywania sporów na sali sądowej.
Żyjemy w czasach szybkiego rozwoju mobilności personalnej, dlatego tak ważne kwestie powinny być w szerokim spektrum wprowadzone do podstawy programowej drugiego etapu edukacji w szkołach podstawowych.
Na dzień dzisiejszy przepisy ustawy - Prawo o ruchu drogowym są przedstawiane w sposób lakoniczny i tylko w klasach 1-3 w polskich podstawówkach. A co ze szkołami średnimi? A co z uczniami w klasach 4-8? Te pytania na tę chwilę pozostają bez odpowiedzi.
Jakub Dymowski (Warszawa)