W Warszawie jedno z dotychczas najbardziej kolizyjnych rond już działa po przebudowie. Kierowcy chyba nie wiedzą co to “rondo turbinowe”, a co gorsze na patrzą na znaki drogowe i zajeżdżanie drogę innym użytkownikom; przejeżdżają po liniach ciągłych. Jest jednak pocieszająca informacja – na rondzie “Radosława" do wieczora żadnej stłuczki nie było. – Część kierowców nie przestrzegała nowych znaków – mówi miejski inżynier Janusz Galas. – Jeśli zaczną stosować się do nowej organizacji ruchu, sytuacja się poprawi. Przepustowość ronda wzrośnie, a liczba stłuczek zmaleje – twierdzi. Zmiany na rondzie “Radosława" chwalą policjanci: już dawno postulowaliśmy, żeby zmienić oznakowanie na rondzie “Radosława". Kierowcy tu się gubili – mówi wiceszef stołecznej drogówki Wojciech Pasieczny. – Mamy sygnały, że z nowym oznakowaniem niektórzy też sobie nie radzą. Kierowcy nie patrzą na znaki – ubolewa. Inżynier Galas przyznaje, że w starym układzie dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Jak twierdzi, chciał jednak wyeliminować nagminną w stolicy manierę jeżdżenia wokół ronda prawym pasem. Kierowcy boją się, że na rondzie “Radosława" znów zrobi się niebezpiecznie, kiedy nowe pasy się zetrą. – Zostały namalowane zwykła farbą, bo było zbyt wilgotno. Poza tym na łukach taśma się darła – mówi rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj. – Ale rondo będzie odnawiane. Jak często? Wedle potrzeby – odpowiada.
Jak jechać? Przed wjazdem na rondo kierowca musi ustawić się na odpowiednim pasie. Ten prowadzi do konkretnego zjazdu. Ogólna zasada: z prawego pasa skręcamy na pierwszym zjeździe, ze środkowego – na drugim, a z lewego – na trzecim.