Maciej Wroński, ekspert z zakresu prawa drogowego, Prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”
Święty Tomasz z Akwinu w Summa Theologiae (część II - O aniołach, rozdział LII § 3) rozpatrywał dylemat: „Czy wielu aniołów może być równocześnie w tym samym miejscu?”. Dało to później podstawę do dyskusji na temat liczby diabłów na łebku od szpilki. Takimi i podobnymi zagadnieniami pasjonowali się współcześni Tomaszowi z Akwinu intelektualiści. Dzisiaj mamy już świadomość, że zarówno z punktu widzenia teologicznego, jak i praktycznego rozważania te nie miały zbyt dużej wartości. I podobnie jest z trwającą od ponad dwudziestu lat dyskusją o poprawnym sposobie sygnalizowania zamiaru zmiany kierunku ruchu lub pasa ruchu na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym. Są one całkowicie jałowe, gdyż od ich wyniku (wypracowanego konsensusu) poziom bezpieczeństwa ruchu drogowego z pewnością się nie zmieni.
Liczne postulaty, aby raz na zawsze uporządkować ten temat i dać jednoznaczne normy prawne przypominają, niestety, wiele innych dyskusji toczących się podczas każdorazowej nowelizacji zasad ruchu drogowego zawartych w ustawie Prawo o ruchu drogowym. I tak dla przykładu wskazać można dyskusję toczoną w 1996 r. podczas prac ówczesnej Sejmowej Komisji Infrastruktury, którą wywołał jeden z posłów domagając się uporządkowania przepisów dotyczących pojazdów zaprzęgowych, przez wprowadzenie definicji zwierzęcia wykorzystywanego w zaprzęgu. Uczestnicy obrad kłócili się, czy powinno być to zwierzę kopytne, nieparzystokopytne, czy też parzystokopytne. Wypracowane już prawie porozumienia zburzyła uwaga o zaprzęganych do sań psach, które kopyt nie mają. A później było jeszcze bardziej gorąco i ciekawie, gdyż ktoś wskazał na istniejące już wtedy w naszym kraju fermy strusi, które także mogą być potencjalnymi zwierzętami pociągowymi. Te strusie ostatecznie pogrzebały temat, sprowadzając dyskusję ad absurdum.
Inna pozbawiona sensu dyskusja medialna została wywołana w połowie lat 90. przez kilku policjantów skarżących się dziennikarzom, że przepisy nie zawierają jednoznacznej definicji zmierzchu, co pozwoliłoby precyzyjnie wyznaczyć moment, od którego mogą być nakładane sankcje za niewłączenie świateł mijania. Przypomnijmy, iż astronomiczna definicja tego pojęcia mówi o położeniu środka tarczy słonecznej pomiędzy 12 a 18 stopniem kątowym poniżej linii horyzontu. I właśnie ten przykład świetnie oddaje obecną dyskusję na temat używania świateł kierunkowskazów na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym. Dzisiejsza dyskusja, podobnie jak tamta, nie została rozpoczęta ze względu na wypadki lub kolizje wynikające z niewłaściwego prawa lub złego jego stosowania. Tak, jak w tamtym przypadku, rozpoczęły ją osoby chcące mieć „zero-jedynkową instrukcję”, aby dokonać oceny zachowania kierującego pojazdem - tym razem chodzi o kandydata na kierowcę podczas egzaminu państwowego, przejeżdżającego przez tzw. rondo.
Trzeba przy tym wskazać, że ten temat wywołuje dzisiaj emocje, które skłaniają do zastanowienia się nad stabilnością psychiczną osób wypowiadających się w komentarzach pod wypowiedziami różnych ekspertów, a tym samym poddają w wątpliwość metodykę badań psychologicznych instruktorów i egzaminatorów lub sposób ich przeprowadzania wobec konkretnych osób. Przerażający jest bowiem poziom agresji i wręcz chamstwa, jakie prezentowane jest przez autorów niektórych komentarzy. I tu budzi się obawa, czy jest sens uczestnictwa w takiej dyskusji? Dla mnie chyba jednak nie. A osoby chcące poznać właściwy pogląd na kwestie używania kierunkowskazów odsyłam do dobrze napisanego tekstu Marka Górnego „Od wielu lat istnieje kilka „szkół”. Liczy się logika” zamieszczonego w „Prawie drogowym” w dniu 15 grudnia br.
(fot. J. Michasiewicz)