Dziennik „Rzeczpospolita” - na podstawie przekazanych przez KGP danych - poinformował o niepokojących statystykach: - O blisko 90 proc. w ciągu pięciu lat wzrosła liczba kierowców po narkotykach. Stwarzają dużo większe zagrożenie niż prowadzący po alkoholu. Amfetamina i jej pochodne oraz marihuana to narkotyki, po które najczęściej sięgają kierowcy. Redakcja alarmuje, że jeszcze w 2014 r. zatrzymywano mniej niż 1000 kierowców odurzonych narkotykami, w 2017 r. już 1535, a w roku ubiegłym aż 2891 i podkreśla, iż rzeczywista statystyka jest nieporównywalnie większa, bo wpadają nieliczni!
- Najczęściej zatrzymujemy kierowców pod wpływem marihuany i amfetaminy. Jeśli wstępne badanie narkotestem jest pozytywne, są poddawani badaniu krwi, które precyzyjnie określa rodzaj narkotyku i jego stężenie - mówi Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego KGP. - W ubiegłym roku przeprowadziliśmy 24 tysiące kontroli na obecność narkotyków, trzykrotnie więcej niż kilka lat temu - dodaje. Ile wypadków spowodowali odurzeni narkotykami - nie prowadzi się takich statystyk.
- Narkotyki poważniej niż alkohol zaburzają reakcje kierowców. Zakłócają ocenę czasu, odległości, prędkości i zdolność do podejmowania decyzji. Nawet niewielka ilość uważanej za niegroźną marihuany zaburza koordynację wzrokowo-ruchową i antycypację skutków podejmowanych manewrów. Kierowcy wydaje się np., że skręca, a jedzie prosto – tłumaczy na łamach „Rzeczpospolitej, psycholog transportu dr Andrzej Markowski. - Pokutuje myślenie: „wypalenie jointa nie szkodzi, przecież wszyscy celebryci to robią” - podkreśla.
Niezwykle smutna jest konkluzja policjantów, iż na jazdę po narkotykach jest społeczne przyzwolenie, zwłaszcza wśród młodych! (jm)