Marek Dworzecki pisze o deprywacji sensorycznej w ruchu drogowym niebezpiecznej redukcji bodźców działających na zmysły. To kolejny artykuł w cyklu RADY DLA ZIELONEGO LISTKA. Zachęcamy do lektury, to tekst dla wszystkich kierowców, także tych doświadczonych. Redakcja
Deprywacja sensoryczna w ruchu drogowym niebezpieczna redukcja bodźców działających na zmysły
Ludzkość nieustannie kroczy do przodu, lecz człowiek ciągle pozostaje taki sam – Johann Wolfgang Goethe
Przełom XX i XXI wieku przyniósł ludzkości nie tylko postęp na wielu płaszczyznach życia. Wraz za nim (postępem), jak cień podążają liczne zagrożenia. Na gruncie ruchu drogowego nie sposób ich nie dostrzec i nie odczuć skutków ich bagatelizowania. Za niektóre przykłady mogą posłużyć rzeczy mierzalne (liczby, statystyki) i te niemierzalne: niełatwe do oszacowania; nie do przecenienia; w praktyce niezbadane do głębi; nie zawsze możliwe do reaktywowania i zrekompensowania (starty natury emocjonalnej, psychicznej, osobistej, zawodowej, ideowej, choroby psychosomatyczne stanowiące przyczynę przedwczesnej śmierci).
Mierzalne:
1. Koszt wypadów drogowych w Polsce w ciągu roku sięga 58 mld złotych.
Dzieląc te sumę na 38 mln Polaków, każdy z nich (od noworodka po starca) mógłby otrzymać z kasy Państwa w postaci zwrotu podatku ponad 1.500 zł.
2. W ubiegłym roku w naszym kraju na skutek wypadków drogowych przybyło rannych ponad 35 tysięcy, a blisko 3 tysiące poniosło śmierć.
Taka liczba osób zapełniła by dziesięć statków morskich tzw. super wycieczkowców lub duży stadion sportowy. Z każdym rokiem dołącza kolejna podobna liczba poszkodowanych i ofiar.
3. Roczna liczba ofiar śmiertelnych w Polsce wciąż sięga blisko 3 tysięcy.
To większa liczba ofiar, niż w wyniku ataku terrorystycznego na World Trade Center.
4. Za roczną łączną liczbą w postaci blisko 40 tysięcy poszkodowanych i ofiar w wypadkach drogowych, kryje się dramat setek tysięcy kolejnych poszkodowanych.
To bliscy tych pierwszych: małżonkowie, dzieci, narzeczeni, partnerzy, rodzice i dziadkowie. Nie jest znana dokładna liczba tej grupy osób. Logiczne zdaje się przyjąć za wiarygodną tzw. liczbę szacunkową, kilkakrotnie większą od liczby bezpośrednio poszkodowanych i ofiar wypadków drogowych.
Niemierzalne:
1. Trudny jest do oszacowania – wręcz niemożliwy – bilans strat natury emocjonalnej.
Jaką miarą zmierzymy nieopisany stres, niepokój, ból, tęsknotę i poczucie straty bliskiej osoby?
Nawet przejawiając empatię, nie jesteśmy w stanie zastosować wyznaczników określających poziom straty w sferze emocjonalnej konkretnej jednostki z uwagi na specyfikę i różnorodność struktury psychofizycznej każdego człowieka.
2. Zdrowia i życia człowieka nie da się przecenić – jest bezcenne.
Tak powiedzą etycy, filozofowie i ludzie o duchowym usposobieniu. Ekonomiści zaś odwołując się do matematyki w najczystszym wydaniu obliczyli, że wartość życia człowieka – w zależności od kraju – sięga ponad 2,5 mln dolarów. Jednak człowiek jest czymś więcej, niż nerką, sercem, wątrobą, czy płucami. Stąd twierdzenie, iż życie ludzkie nie ma ceny jest bliższe prawdy – jest niezaprzeczalną prawdą!
3. Niezrealizowane plany życiowe należą do trudnych w oszacowaniu, reaktywowaniu i zrekompensowaniu.
Na przykład, nie sposób określić jakie wykształcenie mogło by odebrać dziecko (dzieci) i z jakimi perspektywami na przyszłość, gdyby nie śmierć ojca – jedynego żywiciela rodziny. Niektóre aspekty życia osobistego i zawodowego w sytuacji rodzinnej tragedii nie podlegają reaktywacji - wykraczają poza granice możliwości danej jednostki i Państwa, zwłaszcza, że w obecnych realiach nie da się reaktywować życia ludzkiego.
4. Choroby psychosomatyczne są zawoalowanymi, daleko idącymi następstwami wypadków drogowych. Dotykają zarówno bezpośrednio poszkodowanych, jak i osoby im bliskie. Są przyczyną przedwczesnej śmierci.
W Polsce nie istnieje transparentne narzędzie lub byt zajmujący się gruntowną analizą przypadków chorób psychosomatycznych, będących następstwem wypadków drogowych. Nasuwa się logiczny wniosek, że nie istnieje także system rekompensat z tego tytułu – prócz realizacji ewentualnej wypłaty tzw. odszkodowania wynikającego z warunków umowy (polisy na życie) zawartej z jakąś firmą ubezpieczeniową.
Lepsze wypiera dobre, a potem jest wypierane przez najgorsze – Edward Murphy.
Skoro konsekwencje wypadków drogowych są tak daleko idące w skutkach, pojawiają się pytania tej natury: jaką jeszcze nieprawidłową postawą i zachowaniem niektórzy uczestnicy ruchu drogowego znacznie zmniejszają poziom bezpieczeństwa? Co możemy zrobić w tym zakresie i czy w ogóle da się? Czy podjęte proste i nie nastręczające trudności czynności nie są warte jakże cennego, ulotnego zdrowia i życia?
Nagminny problem – codzienny widok – nieobcy nam wszystkim, to bardzo niebezpieczna w tym przypadku deprywacja sensoryczna, jakiej coraz częściej poddają się użytkownicy dróg.
Deprywacja sensoryczna, to celowe doprowadzanie do zmniejszenia bodźców, a nawet ich usunięcia działających na jeden lub więcej zmysłów. Skupiony wzrok na ekranie smartfona, słuchawki lub zatyczki w uszach, zjawisko tunelowe i wzmożona aktywność ośrodka mózgu odpowiadającego za wyobrażenia, to klasyczna częściowa deprywacja sensoryczna. Znakiem czasu i praktykowanym modnym zwyczajem stało się napawanie muzyką, niezależnie od czasu, przestrzeni i okoliczności. Dla przykładu… brak elementarnej wiedzy z zakresu funkcjonowania ludzkich zmysłów, oraz brak odwagi cywilnej sprawiają, że pasażerowie miejskiego autobusu nie dostrzegają zagrożenia w tym, że kierujący autobusem ma w uszach słuchawki, choć porusza się on w zatłoczonej aglomeracji i odpowiada za kilkadziesiąt istnień ludzkich. Nie protestują, nie zgłaszają zagrożenia przewoźnikowi i odpowiednim służbom. Natomiast kierowca owego autobusu nie ma żadnych oporów przed wprawieniem się w stan deprywacji sensorycznej – na oczach pasażerów i pozostałych uczestników ruchu drogowego. Ten sam problem dotyczy wielu rowerzystów, pieszych i kierowców pojazdów cywilnych.
Dlaczego słuchawki (w domyśle z brzmiącą muzyką) w uszach kierowców prowadzących pojazd, albo rowerzystów i pieszych, szczególnie znajdujących się w obrębie skrzyżowań i przejść dla pieszych oraz dróg dla rowerów stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia i życia? Już samo włożenie słuchawek do uszu (bez dźwięku ze smartfona) redukuje dopływ dźwięku z otoczenia od kilkunastu do kilkudziesięciu procent i stanowi poważne zagrożenia dla uczestnika ruchu drogowego. Mówiąc prościej – mamy do czynienia z osobą „niedosłyszącą”. W dodatku użytkownicy słuchawek zwykle mają skłonność do ustawiania nazbyt głośno źródła dźwięku, w związku z czym laryngolodzy, audiolodzy i foniatrzy biją na alarm. Czynią tak (świadomie lub nie) z trzech powodów: lubią głośną muzykę i chcą częściowo wyłączyć się ze świata zewnętrznego, zagłuszają ruch uliczny, ich słuch ulega stopniowemu pogarszaniu. Dla przykładu: zdaniem profesora Henryka Skarżyńskiego, dyrektora Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Światowego Centrum Słuchu, ruch uliczny generuje natężenie dźwięku rzędu około 65 dB uznawane za próg szkodliwości; ruszająca z miejsca ciężarówka (85 dB); koncert rockowy (100-105 dB); smartfon (88-113 dB). W praktyce słuchanie muzyki często wiąże się też z innymi doznaniami, jak: wspomnieniami; kojarzeniem różnych osób, scen i wydarzeń z życia; retrospekcjami; emocjami; nastrojami; planami i marzeniami. Oznacza to, że wzrasta aktywność ośrodka mózgu umiejscowionego w prawym płacie potylicznym odpowiadającego za wyobrażenia. Niejako w wyobraźni przenosimy się w czasie i w przestrzeni – częściowo jesteśmy obecni i kontrolujemy otoczenie, a częściowo nie. Taki stan dodatkowo podświadomie uaktywnia widzenie centralne o kącie widzenia zaledwie około 30 stopni i wywołuje tzw. efekt tunelowy za cenę widzenia peryferyjnego (obwodowego), tak istotnego w przypadku kierowców, rowerzystów i pieszych! Gdy dołączymy do tego skupianie wzroku na czymkolwiek nie związanym bezpośrednio z ruchem drogowym, zagrożenie może być jeszcze większe. Ograniczenie dopływu odpowiednich bodźców do tych dwóch ważnych zmysłów, jak wzrok i słuch może w konsekwencji skutkować tym wszystkim, o czym była mowa na wstępie.
Nie zapominajmy, że prawidłowa – niczym nie zmącona – obserwacja otoczenia (postrzeganie i spostrzeganie), a także uważne nasłuchiwanie w skupieniu źródeł dźwięków ze świata zewnętrznego i rozumienie ich znaczenia, stanowią nie tylko podstawę jazdy defensywnej, ale także podstawę defensywnego zachowania się i poruszania w ruchu drogowym w ogóle wszystkich jego uczestników. Jest zachowaniem prospołecznym i mądrym. Osoby tak postępujące dowodzą dojrzałości intelektualnej, odpowiedzialności cywilnej, posiadania silnego kręgosłupa moralnego i poglądów natury holistycznej. Nie narażają siebie samych, innych użytkowników dróg i w końcu swoich bliskich na fatalne konsekwencje nierozważnego zachowania się na drogach. Cenią jakże drogocenne – bezcenne – ulotne zdrowie i życie.
Pamiętajmy, co powiedział wybitny, tęgi umysł, Albert Einstein: Wiele z pośród rzeczy, które możesz policzyć, nie liczą się. Wiele z tych, których policzyć nie można, naprawdę się liczą.
Marek Dworzecki
instruktor nauki jazdy, instruktor techniki jazdy, ekspert Tygodnika PRAWO DROGOWE@NEWS, inicjator i realizator idei Projekt SANDYNAWIA; autor cyklu „RADY DLA ZIELONEGO LISTKA” (Portal L-INSTRUKTOR)