Legislacja

"Casus smoleński" w sprawie o zadośćuczynienie

16 kwietnia 2013

Zgodnie z sentencją wyroku Sądu Okręgowego w Rzeszowie kwotę 600 tys. zł odszkodowania mają otrzymać od ubezpieczyciela rodzice, którzy stracili syna. 19-latek został zabity przez pijanego kierowcę (wypadek miał miejsce 21 sierpnia 2010 r.). Kancelaria, która reprezentowała rodzinę od firmy domagała się 1 mln zł zadośćuczynienia - po 250 tys. zł dla każdego członka rodziny. Pozew uzasadniła kwotami, jakie skarb państwa wypłacił rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Ojciec i matka nieżyjącego mają dostać po 135 tys. zł zadośćuczynienia, po 35 tys. zł odszkodowania. Ich dwójka pozostałych dzieci (12-letnia Aleksandra i 20-letni Aleksander) po 115 tys. zł zadośćuczynienia i po 15 tys. odszkodowania. Dwuletni proces toczył się z zamkniętymi drzwiami. - Wyrok wydano na podstawie materiałów dowodowych, przesłuchań świadków i opinii biegłych. To wszystko, co możemy powiedzieć na temat tego orzeczenia - mówi sędzia Marzena Ossolińska-Plęs, rzecznik Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Wyrok nie jest prawomocny. To był pierwszy przypadek w Polsce, gdzie adwokaci w sprawach o zadośćuczynienie powołali się na "casus smoleński". "Wszyscy obywatele w obliczu doznanej krzywdy moralnej i cierpienia fizycznego są równi wobec prawa i jako tacy powinni być jednakowo traktowani. Śmierć Andrzeja Zawory jest taką samą tragedią z punktu widzenia osób jemu najbliższych jak śmierć ofiar katastrofy smoleńskiej dla ich rodzin" - tak pozew argumentowała kancelaria. - Skoro nie można uchwycić krzywdy, zmierzyć jej i wycenić, to trzeba szukać innych kryteriów. W "sprawie smoleńskiej" państwo dało sygnał, jaka kwota byłaby adekwatna za krzywdy moralne i cierpienia psychiczne - mówili nam adwokaci rodziny Zaworów. - Uważam, że ból z powodu utraty bliskich rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej jest taki sam, jak nasz po stracie syna. Jeżeli państwo wypłaca rodzinom tamtej katastrofy po 250 tys. zł zadośćuczynienia, to dlaczego my mielibyśmy dostać mniej? Chcemy, by wszyscy byli równi wobec prawa - dodawali rodzice Andrzeja Zawory.