I poniżej publikujemy kolejny list Czytelnika w sprawie liczników odmierzających czas na skrzyżowaniu. Tym razem jest to odniesienie do stanowiska resortu transportu zaprezentowanego w odpowiedzi na interpelację (nr 24764) posła Józefa Lassoty. Odmiennie do opinii zaprezentowanej w wystąpieniu poselskim, resort uznał stosowanie tego typu wyświetlaczy za nie wpływające na poprawę bezpieczeństwa i efektywności ruchu drogowego, a nawet więcej – uznano, iż może powodować niebezpieczne reakcje uczestników ruchu. Wobec takich opinii ekspertów resort nie podjął decyzji o prowadzeniu badań w tym zakresie. Dowiedzieliśmy się, iż resort nie planuje zmian legislacyjnych.
List Czytelnika: Z wielką uwagą zapoznałem się ze stanowiskiem resortu transportu w sprawie liczników odmierzających czas na skrzyżowaniu (pismo z dnia 24.03.2014 roku). To, co zdumiewa już na początku lektury, to stwierdzenie, że obecnie obowiązujące przepisy nie dopuszczają stosowania takiego rozwiązania. Jest to o tyle dziwne, że ten pomysł z powodzeniem przyjął się w wielu polskich miastach, jak np. we Wrocławiu, Opolu, Płocku, Szczecinie, Gdańsku, Toruniu, Krakowie, Siedlcach, Zielonej Górze (źródło: Internet). Będąc świadom, że żyjemy w państwie prawa, gdzie organy administracji działają wyłącznie w granicach i na podstawie obowiązującego prawa (vide: Konstytucja RP), zgodnie z zasadą praworządności i zasadą budowania zaufania (vide: Kpa) - nie rozumiem występującego tutaj dysonansu. Z jednej strony zarządcy dróg decydują o instalacji liczników czasu, opracowują projekty organizacji ruchu, otrzymują ich akceptację (łącznie z ich zatwierdzeniem przez Policję), wydają publiczne środki podlegające m. in. kontroli RIO oraz NIK, chwalą się tymi rozwiązaniami w środkach masowego przekazu, a z drugiej strony centralny organ administracji (dysponujący zarówno inicjatywą jak i władzą ustawodawczą), merytorycznie najbardziej właściwy w tej kwestii, stwierdza jednoznacznie i kategorycznie, że prawo nie dopuszcza takich urządzeń. Jest to o tyle odkrywcze stwierdzenie, że daje do myślenia i stawia pytanie: Co jeszcze może się okazać nielegalne w naszym kraju? Tutaj już nie chodzi o to, kto ma rację. Nie jest tu również istotne, jak liczniki zostały zakwalifikowane pod względem techniczno-prawnym (tablice informacyjne?). Tutaj chodzi wyłącznie o to, że takim radykalnym stwierdzeniem, odnoszącym się bezpośrednio do tych konkretnych urządzeń, wydano osąd i tym samym narażono na szwank wizerunek organów państwa. I tu kolejne pytanie. Czy konsekwencją stwierdzenia braku legalności w stosowaniu liczników czasu, powinno być zgłoszenie faktu naruszenia prawa odpowiednim organom nadzoru i kontroli? Jan Kowalski