Zgodnie z zapowiedzią, chcielibyśmy porozmawiać o uchwalonych przepisach, które dziś czekają na podpis i publikację. Oczywiście mówię o nowelizowanej ustawie - Prawo o ruchu drogowym. Z Jackiem Mnichem rozmawiamy o tzw. jeździe na zderzaku podczas poruszania się drogami ekspresowymi czy autostradą. Przypomnę, iż przepisy mają wejść w życie z dniem 1. czerwca 2021 r. Redakcja
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Na czym polega tzw. jazda na zderzaku? To często odnotowywana przyczyna wypadków na polskich drogach?
Odpowiada Jacek Mnich: Gdyby zapytać „statystycznego” kierowcę - czym według niego jest jazda na tzw. „zderzaku” - to zapewne pojawiłoby się wiele rożnych opisów i przykładów. Jednak wydaje mi się, że większość z nich oddawałaby poczucie, że „ten za mną, chyba chce wskoczyć mi do bagażnika”. Życie pokazuje, że taki styl jazdy prezentowany jest w naszym kraju niestety dość powszechnie.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Może wynika to z braku jasnych regulacji?
Odpowiada Jacek Mnich: Chyba raczej nie. Przecież przepisy ustawy - Prawo o ruchu drogowym dość jasno opisują kwestię zachowania odpowiedniej odległości pomiędzy pojazdami - o czym mowa w art. 19 ust. 2 pkt 3 „...kierujący pojazdem jest obowiązany utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania poprzedzającego pojazdu…”. Dodatkowo uczestników ruchu drogowego obowiązuje ogólna zasada zachowania ostrożności zapisana w art. 3 ustawy, która brzmi: „…Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani zachować ostrożność albo gdy ustawa tego wymaga – szczególną ostrożność, unikać wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego, ruch ten utrudnić …”.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: A co na to statystyki?
Odpowiada Jacek Mnich: Według danych Komendy Głównej Policji w latach 2019 (2018), zdarzenia spowodowane niezachowaniem bezpiecznej odległości między pojazdami (w odniesieniu do ogólnej liczby zdarzeń i ich ofiar) stanowiły: 8,4 (8,3)% wypadków; 3,2 (2,6)% ofiar śmiertelnych i 8,8 (8,9)% ofiar rannych. Co daje odpowiednio 4, 7 i 4 miejsce wśród najważniejszych zagrożeń spowodowanych przez kierujących pojazdami. Poniżej kilka wykresów na ten temat. Jak można zauważyć, w kategoriach wypadki i ranni, niezachowanie bezpiecznej odległości stanowi zagrożenie na poziomie nieustąpienia pierwszeństwa pieszym na przejściu dla pieszych - co jest bardzo niepokojące. Niestety z tej przyczyny mamy tez ofiary śmiertelne, choć na szczęście ich odsetek nie jest już tak wysoki - co wcale nie oznacza, że możemy go zaakceptować.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Dlaczego powinniśmy się wystrzegać zachowania nazywanego popularnie tzw. jazdą na zderzaku?
Odpowiada Jacek Mnich: Przede wszystkim dlatego, że jest to zachowanie bardzo niebezpieczne, co wyraźnie pokazują statystyki wypadków drogowych. Dodatkowo „jazda na zderzaku” zaburza płynność jazdy i wprowadza zupełnie niepotrzebne zamieszanie, zakłóca prawidłowy i spokojny tok jazdy.
Ze względu na wysokie prędkości przejazdowe, zjawisko to jest najbardziej niebezpieczne na drogach szybkiego ruchu, gdzie zderzenie pojazdów (z wysokim prawdopodobieństwem) będzie miało bardzo poważne skutki w postaci: utraty życia lub zdrowia uczestników ruchu, znacznych strat w mieniu (zniszczenia pojazdów i infrastruktury drogowej) oraz zatamowania ruchu, co wiąże się najczęściej z powstaniem zatorów drogowych i potrzebą organizacji objazdów. Na innych drogach, gdzie prędkości są dużo mniejsze, niezachowanie właściwej odległości za pojazdem poprzedzającym najczęściej zakończy się najechaniem na tył pojazdu i lżejszymi obrażeniami u osób oraz stratami materialnymi.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Co zatem sprawia, że proceder „jazdy na zderzaku” jest u nas tak powszechny?
Odpowiada Jacek Mnich: Moim zdaniem mamy tutaj do czynienia z trzema typami zachowań: agresją drogową, rozproszeniem uwagi lub brakiem przewidywania. O ile dwa ostatnie to raczej przejaw braku wyobraźni czy też braku doświadczenia za kierownicą, niewiedzy lub wręcz głupoty, o tyle agresja drogowa jest już działaniem zamierzonym i całkowicie nieakceptowanym. Bardzo często zachowanie agresywne polega na wywieraniu presji na kierującym pojazdem poprzedzającym poprzez utrzymywanie bardzo małego odstępu, nierzadko połączonej z uporczywym i bezprawnym dawaniem sygnałów światłami drogowymi i używaniem klaksonu. W lusterku wstecznym możemy wówczas zauważyć wyraźną mimikę twarzy (przypominającą gotowego do ataku Samuraja) oraz gestykulację kojarzoną z temperamentem mieszkańców południa Europy. Będąc ofiarą agresora zaczynasz bardziej martwić się tym co jest za Tobą – co oczywiście odbywa się kosztem zmniejszenia koncentracji nad tym co najważniejsze, czyli co przed Tobą. I to właśnie jest niebezpieczne. A oto kilka innych sytuacji, w których mamy kłopot z utrzymaniem czy też zachowaniem odpowiedniej odległości za pojazdem poprzedzającym. Są to na przykład: rozproszenie uwagi wynikające z nieprawidłowego używania telefonu komórkowego, niedostosowanie prędkości w trudnych warunkach drogowych, brak koncentracji w miejscach, gdzie może dojść do potrzeby zatrzymania pojazdu lub znacznej zmiany prędkości (zbliżanie się do przejścia dla pieszych, skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną na której za chwilę może być wyświetlony czerwony sygnał, skrzyżowanie jako takie, wjazd i wyjazd z parkingu, stacji paliw, osiedla itp.). Warto zwrócić też uwagę na jeszcze jeden aspekt mogący wywołać frustrację i zachowanie agresywne. Otóż jakże wiele razy obserwujemy kierującego, który porusza się z prędkością znacznie niższą od dopuszczalnej na danej kategorii drogi, albo anemicznie reagującego w sytuacji, gdy należałoby dynamicznie ruszyć po zapaleniu się zielonego światła lub po prostu przy włączaniu się do ruchu. Oczywiście w żaden sposób takie zachowania nie usprawiedliwiają agresji drogowej, ale wiedzą Państwo jak są one irytujące.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Obecnie w art. 19 ust. 2 ustawy – Prawo o ruchu drogowym ustawodawca mówi, tylko, że kierujący pojazdem jest obowiązany utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu. Jak dziś kierowcy oceniają tę bezpieczną odległość, odpowiedni odstęp?
Odpowiada Jacek Mnich: Patrząc na to co dzieje się na naszych drogach, można odnieść wrażenie, że zbyt wielu kierowców ocenia tę odległość według własnego uznania tzn. „na oko”. Prawdopodobnie, szacując odległość od jadącego przed sobą, spora grupa bierze pod uwagę i wierzy bezgranicznie w możliwości swojego samochodu lub jego wyposażenia. Mam tu na myśli systemy wspomagania hamowania, kontroli trakcji czy też posiadania nowych (co nie zawsze znaczy dobrych) opon. Wiemy także, jak ogromne jest grono kierujących przekonanych o własnych wysokich umiejętnościach, choć życie czasami potrafi je boleśnie zweryfikować.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: A rozwiązanie zaproponowane w znowelizowanej ustawie? Czy jest wystarczająco czytelne? Co w praktyce będzie oznaczało? Kierowca ma jechać i liczyć?
Odpowiada Jacek Mnich: Moim zdaniem jest dosyć czytelne tzn. pozwala błyskawicznie obliczyć wymaganą odległość od pojazdu poprzedzającego. Kłopot w tym, aby umieć wynik obliczenia przełożyć na rzeczywistość. Wzdłuż autostrad i dróg ekspresowych, na poboczu ustawione są słupki hektometrowe. Odległość pomiędzy nimi wynosi dokładnie 100 metrów, czyli tyle ile według zapisu ustawowego należałoby minimalnie utrzymać jadąc z prędkością 200 km/h! Warto jednak spojrzeć na inny aspekt - to znaczy, czy zaproponowane odległości są bezpieczne w kontekście możliwości całkowitego zatrzymania się przed ewentualną przeszkodą? Przecież dozwolone u nas prędkości jazdy (dla samochodu osobowego, motocykla lub samochodu ciężarowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 t) wynoszą: na autostradzie 140 km/h, drodze ekspresowej 120 km/h ew. 100 km/h. Zatem droga całkowitego zatrzymania na suchej nawierzchni (przy założeniu czasu reakcji 1 sekunda) wyniesie odpowiednio: około 130 metrów, około 107 metrów i blisko 80 metrów. A tak przy okazji, czasami można odnieść wrażenie, że w Polsce na drogach szybkiego ruchu wskazane prędkości nie oznaczają maksymalnej dozwolonej, a raczej „minimalną dopuszczalną”.
Wracając do tematu. Osobiście nie mam żadnych wątpliwości jaką odległość utrzymać za pojazdem poprzedzającym. I nie chodzi tutaj o wyliczenie jej w metrach, ale o zachowanie takiego dystansu, który w danych warunkach daje mi poczucie bezpieczeństwa i komfortu jazdy. Niestety wielokrotnie spotkałem się z taką oto sytuacją, gdzie w „bezpieczną lukę” pomiędzy moim samochodem, a samochodem jadącym przede mną „wbił” się zniecierpliwiony kierowca, który tym sposobem naruszył moją bezpieczną przestrzeń. Pozwolę sobie nie dzielić się z Państwem moimi odczuciami w takim momencie. Skoro już nowelizacja została praktycznie przyjęta, zbędnym wydaje się dywagowanie nad treścią przepisu, który przeszedł całą ścieżkę legislacyjną. Teraz najważniejszym będzie odpowiednie wypromowanie go i wskazanie kierującym jak prawidłowo i szybko szacować wymaganą odległość. I nie chodzi o to, jak uniknąć kary za naruszenie prawa, ale przede wszystkim o to, aby na naszych drogach było zdecydowanie bezpieczniej.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Kwestia uzależnienia minimalnego odstępu od poprzedzającego pojazdu od prędkości to tylko jedna z ryzykownych praktyk zachowania się na drogach szybkiego ruchu. Dlaczego – w Pana opinii - właśnie ta została uwzględniona w nowelizowanej ustawie? Czy zasadność wprowadzenia właśnie takiego uściślenia przepisów nie budzi wątpliwości?
Odpowiada Jacek Mnich: Uważam, że kwestia nieutrzymywania odpowiedniego (bezpiecznego) odstępu wpływa na bezpieczeństwo i bardzo często wiąże się z agresją drogową. Obydwa te elementy powinny być skutecznie eliminowane. Myślę, że uzupełnienie przepisów w tym zakresie było niezbędne i długo oczekiwane.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Dziś mandat opiewa na 100 zł, ale pojawi się nowe wykroczenie? Czy - Pana zdaniem - po zmianie przepisów - powinna być podniesiona wysokość mandatu?
Odpowiada Jacek Mnich: W tym przypadku zdecydowanie tak. Trzeba jednak pamiętać, że mandat „sam w sobie” jest tylko jednym z narzędzi jakich można użyć w stosunku do niezdyscyplinowanego kierującego. Osobiście uważam, że wysokość grzywien winna mieć zdecydowanie charakter odstraszający (prewencyjny). Jednak skuteczność wprowadzonych zmian prawnych będziemy mogli ocenić dopiero po pewnym czasie zakładając, że zostanie wytworzone przeświadczenie o nieuchronności kary.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Któregoś roku latem podróżowałam Autostradą Słońca (na odcinku południa Francji). Najczęściej jazda samochodem nie sprawia mi specjalnej przyjemności, jednak tym razem było inaczej. Kierowcy jechali w bezpiecznej odległości i rytmicznie. Nie miało znaczenia czy jadą Fiatem, czy Ferrari.
Odpowiada Jacek Mnich: Mam podobne spostrzeżenia z podróży po Europie jak i po Stanach Zjednoczonych. Pokonywanie kilometrów autostrad i dróg lokalnych odbywa się bardzo spokojnie. Nie czuje się presji ze strony innych uczestników ruchu, a sytuacje, gdy „mamy kogoś na zderzaku” należą do rzadkości. Pamiętam jedno ze spotkań z policjantami z niemieckiej drogówki. Podczas rozmów na temat bezpiecznego poruszania się po drogach, opisując swoją podróż samochodem przez Polskę, zwrócili moją uwagę na jeden aspekt. Z Niemiec do Warszawy przylecieli samolotem, a po czym na lotnisku wsiedli do wypożyczonego samochodu i udali się główną trasą w kierunku Lublina (DK Nr 17, wówczas jeszcze w trakcie przebudowy). Starali się dostosować prędkość jazdy do obowiązujących ograniczeń, jednak co chwilę pojawiał się za nimi jakiś samochód, którego kierujący zachowywał się jakby chciał ich „popchnąć do przodu”. Następnie, nie zważając na linię ciągłą, wyprzedzał ich – odjeżdżając z dużą prędkością. Niestety, z ich wypowiedzi dało się odczuć, że te właśnie incydenty drogowe pozostaną w ich pamięci jako „pamiątka z podróży” do Polski.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: I ostatnia kwestia – wyegzekwowania wykroczenia. Nie mogę nie zadać pytania, które właśnie dziś często jest stawiane. Kto i przy pomocy jakich urządzeń będzie dokonywał pomiaru odległości pomiędzy pojazdami? Pójdę dalej - czy nasze stosowne służby mają takie urządzenia, które mierzą jednocześnie prędkość i odstęp? I czy będą legalne dla takich pomiarów, inaczej przepis pozostanie martwy? Wielokrotnie powtarzane są opinie, że rząd zapomniał tu o potrzebie zmian przepisów odnośnie legalizacji urządzeń o których mówimy?
Odpowiada Jacek Mnich: Polska drogówka dysponuje około 580 laserowymi miernikami prędkości typu TruCAM amerykańskiej firmy Laser Technology Inc., które posiadają możliwość jednoczesnego dokonywania pomiaru prędkości i odległości między dwoma pojazdami (tzw. Tryb DBC - Distance Between Cars). Jednak tryb ten jest opcjonalny i nie wszystkie urządzenia muszą być w niego wyposażone. A zatem wymaga on dodatkowej aktywacji. Co więcej, w obowiązujących w naszym kraju przepisach metrologicznych nie ma jeszcze mowy o wymaganiach technicznych dla urządzeń kontrolno-pomiarowych mogących mierzyć te parametry.
Pytanie red. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS: Dziękuję za rozmowę. Czy możemy zapowiedzieć kolejną rozmowę, tym razem może o?
Odpowiada Jacek Mnich: „Widzę, ale czy mnie widać” - czyli pieszy na drodze.
Pytała: Jolanta Michasiewicz, red. nacz. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS