W Warszawie, 8 czerwca 2018 r. odbędzie się Kongres Instruktorów i Wykładowców Nauki Jazdy 2018 - “Standard, kompetencje, bezpieczeństwo”. Tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS jest jednym z patronów medialnych tego wydarzenia. Rozmawiamy z uczestnikami spotkania. Chcemy przybliżyć ich sylwetki i poglądy, opinie itd. itp. Dziś jeden z najmłodszych egzaminatorów, z doświadczeniem instruktorskim. Rozmawiam z Tomaszem Barnasiem, egzaminatorem Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Krakowie.
Pytanie: W branży od 10 lat – zdradzę, ma Pan 34 lata - i aktualnie jest Pan egzaminatorem w Małopolskim Ośrodku Ruchu Drogowego. Może kilka zdań o drodze, która doprowadziła Pana właśnie na ul. Nowohucką 33a w Krakowie.
Odpowiada Tomasz Barnaś: Fajnie jest w życiu robić to, co się lubi. Jazda samochodami i motocyklami sprawiała mi zawsze dużo przyjemności. Postanowiłem zostać instruktorem nauki jazdy, aby mieć okazję zarażać swoimi zainteresowaniami moich kursantów. Przekazywanie krok po kroku wiedzy i umiejętności, kształtowanie prawidłowych nawyków i zachowań na drodze tak, aby potem otrzymać wiadomość o pozytywnym wyniku egzaminu mojego podopiecznego dostarczało mi niesamowitej frajdy.
Miałem również szansę spróbować swoich sił jako instruktor techniki jazdy w Ośrodkach Doskonalenia Techniki Jazdy. Praca z doświadczonymi kierowcami niosła za sobą ogromne obopólne korzyści, które w moim przypadku procentują do dziś. Jazda po płytach poślizgowych, po wyznaczonych torach i trasach, aranżowanie wielu różnych trudnych do przewidzenia sytuacji pozwoliło mi również wzbogacić mój warsztat.
W pewnym momencie pojawiła się okazja, aby rozpocząć pracę w charakterze egzaminatora, czyli przejść jak gdyby na „drugą stronę barykady”. Taka zmiana roli była dla mnie początkowo bardzo trudna. Inny charakter pracy, inne podejście do klienta, wymagało zmiany dotychczasowego zachowania. Musiałem zacząć wymagać tego, czego do tej pory sam starałem się nauczyć. I tak już od paru lat próbuję wykorzystać szansę, którą kiedyś dostałem. Dodatkowo prowadzę również zajęcia na kursach przygotowawczych dla kandydatów na instruktorów i egzaminatorów oraz coroczne warsztaty zawodowe dla instruktorów nauki jazdy. Pozwala mi to i jednocześnie zmusza do pozostawania w miarę na bieżąco ze zmieniającymi się przepisami.
Pytanie: Czy to pasja?
Odpowiada Tomasz Barnaś: Może nie użyłbym aż takiego określenia, jednak zdecydowanie mogę powiedzieć, że lubię tę robotę. Oczywiście bywają lepsze i gorsze chwile. Praca z ludźmi, pod dość dużym obciążeniem, częste podejmowanie mało popularnych decyzji jakimi są oceny negatywne z egzaminu, czasami powodują trudne momenty. Mój zawód wymaga bardzo dużo cierpliwości, empatii, ale i stanowczości. Staram się sprostać zadaniu.
Pytanie: Często pytam pracujących w tej branży jak rozumieją swoją odpowiedzialność za bezpieczeństwo na drogach?
Odpowiada Tomasz Barnaś: Jako egzaminator nie mam już aż tak dużego wpływu na kształtowanie prawidłowego zachowania wśród nowych kierowców. Przez kilkadziesiąt minut egzaminu nie poznam bardzo dokładnie podejścia kursanta do ruchu drogowego. Tutaj najważniejszą rolę pełni instruktor. To on poprzez odpowiednie poprowadzenie szkolenia może w największym stopniu wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa drogowego. Egzamin to ostatni etap w uzyskiwaniu uprawnień do kierowania pojazdami. Sprawdzenie umiejętności kursanta. Po każdym spotkaniu z kandydatem na kierowcę, niezależnie od wyniku staram się bardzo skrupulatnie podsumować jego poczynania na drodze. Wskazuję to, co mi się podobało oraz to, nad czym należy jeszcze popracować. Ufam, iż w przypadku szczególnie oceny pozytywnej takie zwrócenie uwagi na drobne niedociągnięcia pozwoli na uniknięcie niebezpiecznych sytuacji w przyszłości. Każdy z nas popełnia błędy, żadna jazda nie będzie idealna i wzorcowa. Wydaje mi się, że w egzaminie chodzi o to, aby wychwycić te nieprawidłowości, które póki co uniemożliwiają samodzielne poruszanie się po drodze i jednocześnie inaczej spojrzeć na te, które aż takiego dużego wpływu na nasze bezpieczeństwo nie mają. Często dosadny komentarz i słowna reprymenda wywołają lepszy skutek niż ocena negatywna.
Pytanie: Wróćmy do Krakowa. Poproszę o radę/y dla zdających egzaminy na prawo jazdy.
Odpowiada Tomasz Barnaś: Należy przede wszystkim wybrać dobrego instruktora. Niestety, na przestrzeni lat obserwuję, że głównym wyznacznikiem wyboru ośrodka szkolenia jest cena kursu. Im niższa, tym lepsza. Jednak często za niską ceną ukryta jest również niska jakość świadczonych usług. Dobry kurs musi kosztować, dobry instruktor musi być odpowiednio wynagradzany na swoją bardzo trudną i odpowiedzialną pracę. Skoro staracie się Państwo o uprawnienie na całe życie jakim jest prawo jazdy, to może nie warto oszczędzać. Wszystkie kursy powinny być prowadzone pod kątem NAUKI JAZDY, a nie nauki zdania egzaminu i spełnieniu minimalnych wymogów instrukcji egzaminowania. A z tym niestety różnie bywa.
Niestety czasami się zdarza, iż do egzaminu przystępuje osoba, która nie potrafi zapanować nad samochodem. Brak umiejętności operowania kołem kierownicy, sprzęgłem, biegami oraz gazem rażąco odbiega od niezbędnego minimum. Są to błędy, które ewidentnie wskazują na niedociągnięcia na etapie przygotowania na kursie nauki jazdy. Te, tylko z pozoru błahe rzeczy, wpływają na bezpieczeństwo i komfort podróżowania i nie mogą być pomijane na etapie szkolenia. To tak, jakby ktoś chciał się nauczyć biegać, nie umiejąc chodzić. Pełna kontrola nad poruszającym się w ruchu drogowym pojazdem daje poczucie panowania nad sytuacją, pozwala przewidzieć różne niebezpieczne momenty i odpowiednio na nie zareagować.
Podchodząc do egzaminu proszę nie uważać, że każdy egzaminator tylko czeka, aby kogoś „oblać”. Egzaminator też człowiek (choć wiem, że opinie są różne). Przecież Wasi instruktorzy wydając zaświadczenie o ukończeniu szkolenia sami uważają, że umiecie bezpiecznie poruszać się po drodze. Jazda na egzaminie nie ma się różnić od normalnej jazdy w ruchu drogowym. Po prostu przyjdźcie do WORD-u aby przejechać się samochodem. Pokażcie nam Państwo: tak będę jeździć i proszę mi dać prawo jazdy, bo wiem, bo umiem, bo potrafię.
Czasami słyszę od kursantów, że przyszli na egzamin tylko po to, żeby zobaczyć „jak to tu jest” z góry zakładając niepowodzenie. W takiej luźniej rozmowie sami przyznają, że jeszcze nie czują się na siłach, aby samodzielnie prowadzić pojazd. To może lepiej przeznaczyć ten czas i pieniądze na dodatkowe lekcje z dobrym instruktorem, aby poprawić błędy. W momencie, w którym sami Państwo poczujecie się na siłach, poczujecie, że auto się was słucha i jesteście w stanie zapanować nad nim w typowych sytuacjach drogowych, zapiszcie się na egzamin. Życzę Wam, aby egzaminatorzy zawsze potwierdzali Wasze odczucia.
Pytanie: Czyli mamy tutaj jednocześnie radę/y dla instruktorów nauki jazdy, aby zwrócili specjalną uwagę na elementy techniki jazdy. Może kilka konkretów?
Odpowiada Tomasz Barnaś: Operowanie kierownicą niestety czasami stanowi dość duży problem. Poprzez brak umiejętności prawidłowego ułożenia rąk na kole kierownicy podczas różnych etapów skrętu i zmiany kierunku jazdy mamy do czynienia z brakiem panowania nad odpowiednim torem jazdy np. przez skrzyżowania. Popularnie i potocznie nazywane „dojenie kierownicy” zamiast pożądanej zamiany rąk powoduje, iż jazda przypomina bardziej „celowanie w asfalt”, a nie realne prowadzenie samochodu.
Umiejętność prawidłowego wykonania tzw. hamowania silnikiem również przysparza wielu problemów. Należy przypomnieć, iż kilka lat temu ustawodawca zastąpił dość enigmatyczne sformułowanie „zgodnie z techniką jazdy” dwoma dodatkowymi zadaniami na egzaminie państwowym. Mam na myśli tu zadanie nr 26 i 27 w tabeli nr 7 załącznika nr 2 do Rozporządzenia w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami (……) czyli zmianę biegów właściwą dla jazdy energooszczędnej oraz korzystanie z momentu obrotowego silnika podczas hamowania. Zmiana biegów zazwyczaj nie stanowi kłopotu. Czasami czwarty bieg włączany jest tak na siłę i za wszelką cenę (np. przy 35 km/h). Jednak tu wystarczy delikatne zwrócenie uwagi i problem zwykle znika. Gorzej wygląda wykorzystanie momentu obrotowego. Brzmi groźnie, ale cała zasada opiera się na użyciu sprzęgła w ostatniej fazie hamowania. Dla przykładu: poruszamy się z prędkością 45 km/h, w oddali widzimy czerwone światło po prostu ściągnijmy nogę z gazu, a sprzęgło wciśnijmy tuż przed samym zatrzymaniem pojazdu. Nie ma potrzeby redukowania biegu na drugi w takim przypadku. Wspomniana redukcja przyda się przed wejściem w zakręt, aby dostosować bieg do prędkości, z którą ten zakręt będziemy pokonywać lub gdy będzie możliwość dalszej jazdy, tyle że z mniejszą szybkością. Ustawodawcy bez wątpienia chodziło o prawne wyeliminowanie i usankcjonowanie bardzo niebezpiecznego procederu, jakim było wciskanie sprzęgła na samym początku hamowania. Wydłużeniu ulega droga zatrzymania w takim przypadku, zwiększa się możliwość poślizgu i całą pracę związaną ze zmniejszaniem prędkości przejmuje na siebie układ hamulcowy, który może ulec nadmiernemu przegrzaniu.
Na szczęście wspomniane wyżej problemy stanowią coraz mniejszy margines. Można zaobserwować poprawę w tej kwestii, większą świadomość wśród instruktorów oraz wśród kursantów. To dobrze rokuje na przyszłość.
Pytanie: Ostatnio w mediach, też na łamach naszego tygodnika, publicyści i eksperci ruchu drogowego sugerują, iż już najwyższy czas na zmiany w kodeksie drogowym, na jego zaktualizowanie, wprowadzenie nowości itd. Co Pan chciałby zmienić w ustawie – Prawo o ruchu drogowym?
Odpowiada Tomasz Barnaś: Nie będę tu bardzo odkrywczy jak stwierdzę, iż Ustawa Prawo o Ruchu Drogowym nie jest dokumentem idealnym. Ma wiele luk, niedociągnięć i wzajemnych sprzeczności. Na słowo „RONDO” wiele osób związanych z branżą wzrusza ramionami i na pytanie, jak należy tam jeździć odpowiada: „bezpiecznie”. Brak szczegółowych warunków prawnych, określenia konkretnymi przepisami kanonu zachowań na skrzyżowaniach z ruchem okrężnym prowadzi do wielu nieporozumień i jest szalenie niebezpieczne dla zwykłego kierowcy. Niedopuszczalna jest sytuacja, że w Polsce południowej interpretacja prawidłowego przejazdu i zmiany kierunku jazdy na takim skrzyżowaniu jest inna niż w północnej części naszego kraju.
Kolejny przykład związany jest z wykonywaniem manewru zawracania na skrzyżowaniu drogi jednojezdniowej z dwujezdniową i kwestia pierwszeństwa przejazdu. Przecież określanie kolejności przejazdu przez tego typu miejsca nie może budzić żadnych wątpliwości. Niekwestionowany autorytet z dziedziny przepisów ruchu drogowego Pan Zbigniew Drexler niejednokrotnie sam wskazywał na pewien bałagan prawny w tej kwestii i proponował, aby wspomniane zmiany i uregulowania doszły w końcu do skutku.
Ostatnia kwestia, którą chciałbym poruszyć jest dość dobrze określona w przepisach i nie budzi wątpliwości jednak z moich obserwacji wynika, iż stanowi duży problem dla przeciętnego kierowcy. Wyjazd z „drogi wewnętrznej” i obowiązek ustąpienia pierwszeństwa przejazdu w związku z manewrem włączania się do ruchu (art. 17 ust PoRD). Kierowcy bardzo często zapominają o tym przepisie lub go po prostu nie znają. Mam wątpliwości, co do zasadności tego zapisu. Czy, aby na pewno konieczne jest, aby wyjazd z tego rodzaju drogi nazywać włączaniem się do ruchu i nakładać przez to obowiązek ustępowania pierwszeństwa innemu pojazdowi lub uczestnikowi ruchu? Dodam, iż na osiedlowych uliczkach roi się od tego typu sytuacji. Sprawę komplikuje jeszcze dodatkowo brak spójności w oznaczeniu takich miejsc (żeby nie nazwać skrzyżowań). Czasami znak D-47 lub D-53 widnieje sam, a czasami w towarzystwie znaku A-7 lub B-20 na „jednym słupku” lub też z kliku metrowym przesunięciem, a w skrajnych przypadkach wraz ze znakiem D-1. Przeciętny kierowca niejednokrotnie zastanawia się nad odpowiednim zachowaniem w opisanych sytuacjach. Mało tego, policjanci, którzy rozstrzygają kwestię odpowiedzialności za zdarzenie drogowe, często w rozmowach przyznają, że sami mają wątpliwości co zarządca drogi miał na myśli umieszczając taką, a nie inną sekwencję znaków. Włączał się do ruchu, czy obowiązywał go znak dotyczący pierwszeństwa? Wydaje mi się, że prawo powinno być dla ludzi. Nigdy odwrotnie. Uważam, że z powodzeniem można by było odejść od wspomnianych zapisów i zastąpić je jednym uniwersalnym przepisem, a kwestii, czy poruszamy się po drodze publicznej czy też niepublicznej nie łączyć z koniecznością ustępowania pierwszeństwa. Byłoby znacznie prościej, a przez to bezpieczniej.
Pytanie: Dzień 8. czerwca br. jesteśmy w Sali konferencyjnej „La Cantina” PGE Narodowego. O czym chciałby Pan rozmawiać na forum trwającego wówczas Kongresu Instruktorów i Wykładowców Nauki Jazdy 2018 - “Standard, kompetencje, bezpieczeństwo”?
Odpowiada Tomasz Barnaś: Bardzo się cieszę, że będę miał okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu. Jestem głęboko zaciekawiony dyskusją i wyjaśnieniami dotyczącymi kolejnej daty wejścia w życie przepisów, które mają obowiązywać świeżo upieczonych kierowców i nie tylko. Pisząc te słowa wiem, iż kolejny raz odroczono ten moment. Tym razem na bliżej nieokreśloną przyszłość. Wielka szkoda. Z moich obserwacji wynika, że taka niepewność nie poprawia bezpieczeństwa. Przed każdą nową datą obowiązywania nowych przepisów ośrodki szkolenia przeżywają oblężenie. Wszyscy widzieliśmy to na przestrzeni kilku ostatnich lat. Każdy chce zdążyć przed zmianami. Przemęczeni instruktorzy, którzy starają się „wyjeździć godziny”, kursanci, którzy zapisują się na jazdę, bo akurat jest miejsce, zapominają o metodyce nauczania i o tym, że nauka jazdy to cały proces. Wymaga czasu, przemyśleń, praktyki. Wydłużające się terminy oczekiwania na egzamin państwowy (nierzadko miesięczne) dodatkowo negatywnie wpływają na jakość przygotowania kandydatów na kierowców. Ewidentnie ilość wypiera jakość.
Nowe przepisy wydają się słuszne w swym założeniu. Zajęcia na torach doskonalenia techniki jazdy pozwalają zwiększyć świadomość i uczą pokory. Okres próbny pomoże nabrać wprawy i na pewno uspokoi nadmiar emocji wśród młodych kierowców. Nowy system nakładania punktów karnych za wykroczenia wydaje mi się dużo lepszym rozwiązaniem. Pytanie tylko, czy tego wszystkiego nie da się wprowadzić z pominięciem systemu CEPIK, który jest głównym powodem kolejnego przesuwania terminów wejścia w życie przepisów ustawy.
Dziękuję za rozmowę. Pytania zdała - J. Michasiewicz (red. nacz. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS)