Rozmowy

Zbigniew Wiczkowski. Ustawodawca zabrnął w ślepy zaułek

12 marca 2021

Zbigniew Wiczkowski. Ustawodawca zabrnął w ślepy zaułek
Zbigniew Wiczkowski, były dyrektor WORD w Słupsku, autor bloga www.bezpiecznienadrogach.pl (fot. ze zbiorów Autora)

Ustawa tzw. hulajnogowa trafiła do Senatu. Dziś w ramach dyskusji wokół procedowania tej tak ważnej regulacji rozmowa ze Zbigniewem Wiczkowskim, b. dyrektorem WORD, obecnie prowadzącym bloga poświęconego bezpieczeństwu na drogach. Nasz rozmówca ostrzega: - Hulajnoga - brzmi zabawnie, a nawet dziecinnie, jednak w rękach nieodpowiedzialnych ludzi (tych młodszych, ale także starszych) może być narzędziem do zabijania. Redakcja

Pytanie redakcji tygodnika PRAWO DROGOWE@NEWS: 8. marca br. w swoim blogu www.bezpiecznienadrogach.pl napisał Pan: - Hulajnoga - brzmi zabawnie, a nawet dziecinnie, jednak w rękach nieodpowiedzialnych ludzi (tych młodszych, ale także starszych) może być narzędziem do zabijania lub okaleczania uczestników ruchu drogowego. Czy to oznacza to, że zaproponowana tzw. ustawa hulajnogowa jest złą regulacją?

Odpowiada Zbigniew Wiczkowski, b. dyrektor WORD Słupsk, autor bloga www.bezpiecznienadrogach.pl: Przypomnę, że ten temat jest „odgrzewany” - bez pozytywnych rozstrzygnięć - od wielu lat. Gdy w roku 2019 w gremiach rządowych podjęto te kwestie, to nawet uwierzyłem w ogłoszone deklaracje. Jednak nie jest dobrym zwyczajem tworzenie prawa pod naciskiem wyjątkowo tragicznych zdarzeń drogowych, czy też nakazów w formie dyrektyw Unii Europejskiej lub pod presją naszych krajowych grup interesów. W takich okolicznościach tworzone prawo jest ułomne. Zamiarem jego twórców jest próba pogodzenia i uwzględnienia różnych potrzeb. Tak się w bezpieczeństwie ruchu drogowego nie da. Jeszcze gorzej, jeśli rząd pod tą presją będzie „upychał” swoje propozycje tylko po to, aby taka regulacja w ogóle się pojawiła.

Moim zdaniem - a analizę tego problemu przeprowadziłem dość głęboko - wiele zaproponowanych w rządowym projekcie tej ustawy rozwiązań jest złych, a nawet nie do przyjęcia. W ten sposób także te dobre i lepsze propozycje aktu, nie będą miały w ogólnej normie prawnej prawa bytu.

Ja jednak wierzę - że Pan Premier mocno chce ten problem uregulować i uwzględni racjonalne argumenty uczestników ruchu drogowego. Jestem przekonany także, że zdecydowana większość parlamentarzystów pochyli się nad racjonalnymi glosami społecznej dyskusji.

Pytanie: Pisze Pan, iż ustawodawca zabrnął w ślepy zaułek w kwestii elektrycznych hulajnóg. Co miał Pan na myśli?

Odpowiada Zbigniew Wiczkowski: Fatalne statystki zdarzeń drogowych w Polsce - także tych najbardziej tragicznych - wymuszają na kolejnych rządach bardziej lub mniej radykalne zmiany prawa drogowego, a często też pozorowanie różnych zmian, które raczej stanowią poprawę komfortu, wygody i tak już uprzywilejowanych uczestników ruchu (kierujących pojazdami). One raczej w mniejszym lub znikomym stopniu wpływają na poprawę bezpieczeństwa.

W ślepy zaułek - o którym mówiłem - rząd może wpaść wobec nacisków grup interesów zagrożonych regulacją prawną uderzającą w ich profity. Oczywiście prym wiedzie cały obszar związany z myślą techniczną, produkcją i dystrybucją a także serwisowaniem tego, co wiąże się z elektrycznymi hulajnogami, które w świetle obowiązującego prawa w Polsce nie powinny w ogóle pojawić się w obszarach, na których ruch jest regulowany ustawą - Prawo o ruchu drogowym.

Moim zdaniem rząd idzie w ślepy zaułek - bo proponuje rozwiązania, których nawet w połowie nie wyegzekwuje. Nie będzie miał do tego żadnych instrumentów. Podam tylko dwa przykłady. Dopuszczając hulajnogi elektryczne do ruchu na drogach publicznych np. na drogach rowerowych czy też drogach dla pieszych, ale z konkretnie określoną prędkością np. 6 km/h - nie będzie w stanie tego nakazu wyegzekwować. Wiele tych urządzeń konstrukcyjne może osiągać prędkość znacznie wyższą - od 20 poprzez 50, a w niektórych przypadkach nawet do 90 km/h. Kto będzie w stanie zmierzyć prędkość? Urządzeniami do pomiaru prędkości raczej jest to niemożliwe.

Także nie będzie można wyegzekwować obowiązku kierowania tych urządzeń przez osoby w wieku dopiero od 10 lat (lub 12) - jak przewiduje projekt. Takich zagrożeń w propozycjach rządowych jest więcej. Uchwalenie takich rozwiązań spowoduje martwe przepisy ruchu drogowego. Już wprowadzone w innych krajach analogiczne regulacje w sposób dobitny pokazały, że tylko nieznaczny odsetek korzystających z takich urządzeń zna zasady prawne regulujące ten obszar. A co za tym idzie - tylko nieznaczny odsetek użytkowników tych urządzeń przestrzega nowych zasad. Czy więc nie lepiej uczyć się na błędach innych niż popełniać kolejne, ale własne?

Pytanie: Dostrzega Pan, że regulacje w kwestii, o której rozmawiamy, mają prawie wszystkie kraje Europy. Które rozwiązania ocenia Pan najlepiej i dlaczego?

Odpowiada Zbigniew Wiczkowski: Może nie prawie wszystkie, ale część państw takie regulacje przeprowadziły, a zdecydowana większość państw pracuje lub finiszuje prace na tymi regulacjami. Oczywiście z wdrożeniem tych regulacji i egzekwowaniem nowego prawa jest różnie. W niektórych krajach ten obszar jest regulowany przez samorządy np. w Hiszpanii. W Polsce reguły prawa drogowego - z wyjątkiem bardzo nielicznych - są stanowione przez centralne organy państwowe w drodze ustaw i rozporządzeń. Tak powinno pozostać.

Po analizie kilkunastu rozwiązań z różnych państw - nie dostrzegam modelu – choćby w jednym kraju - który w prosty sposób można skopiować do naszych regulacji. Jednak ilość różnorodnych rozwiązań, pozwala na wybranie tych, które nie budzą istotnych zastrzeżeń. Myślę, że fundamentem, na którym oparłbym swoje propozycje i postulaty w ramach dyskusji nad tym projektem są rozwiązania niemieckie, ale z mocnymi akcentami z regulacji państw UE lub z poza Europy.

Pytanie: Przed nami senacka dyskusja nad ustawą. Jakie własne propozycje chciałby Pan zgłosić np. poproszony o udział w konsultacjach?

Odpowiada Zbigniew Wiczkowski: Definicja - tych urządzeń czy pojazdów - powinna być jednoznaczna. Brak precyzji stwarza możliwości różnorodnych, często odmiennych interpretacji, już na etapie obowiązywania prawa. Dla porównania przypomnę, że od wielu lat trwa dyskusja - prowadzona w gronach wybitnych specjalistów, ale także uczestników ruchu drogowego - na temat zasad jazdy w ruchu okrężnym osadzonym na konstrukcji ronda. Sam wielokrotnie zgłaszałem propozycje rozwiązań. Niestety do dziś nie ma nawet definicji ronda. Na skrzyżowaniach wskutek różnych interpretacji ruchu w tych miejscach; pojawiają się różnorodne organizacje ruchu w zależności od tego jak skrzyżowanie z ruchem okrężny interpretuje dany organizator ruchu. Także Policja w zależności od regionu kraju interpretuje i stosuje egzekucje tego prawa w różny sposób. Dopiero niedawno sądy administracyjne wydały klika zbieżnych ze sobą orzeczeń w sprawie interpretacji prawa drogowego w zakresie skrzyżowań z ruchem okrężnym. Raczej nie chcemy, aby w kolejnej ważnej sprawie z powodu braku jednoznacznej definicji sądy powszechne orzekały w różny sposób.

Mój głos w dyskusji zawiera następujące istotne akcenty, oczywiście nie sposób wymienić wszystkich:

1. Podstawowy postulat, aby uchwalone przepisy były jasne, konfliktów było niewiele i aby prawo w tym zakresie nie dawało możliwości różnych interpretacji i takie prawo by organy kontroli ruchu drogowego i wymiaru sprawiedliwości z mocy samego przepisu prawnego nie miały wątpliwości co do orzekania o sprawcy, winie i karze.

2. Hulajnogi elektryczne nie powinny zaistnieć w ruchu na oznakowanych przejściach dla pieszych, na chodnikach i ciągach pieszych oraz w strefach zamieszkania. Do takiego rozwiązania skłaniają się: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Belgia. W wymienionych obszarach można je dopuścić warunkowo, z ograniczeniem poruszania tj. z prędkością zbliżoną do prędkości pieszych uczestników ruchu i ustalenia w tych obszarach pierwszeństwa pieszych z zachowaniem szczególnej ostrożności przez kierujących hulajnogami.

3. Hulajnogi elektryczne, na które zostaną nałożone prawne warunki techniczne mogą być dopuszczone do ruchu tylko na drogach i ścieżkach rowerowych oraz na oznakowanych przejazdach dla rowerzystów (z zachowaniem szczególnej ostrożności) jeżeli konstrukcyjnie przeznaczone są do osiągania prędkości nie wyższej niż 25 (20?) km/h i nie powinny pojawić się na mocy nowych regulacji prawnych na chodnikach dróg publicznych, a w strefach zamieszkania tylko w zakresie prędkości nie wyższej niż prędkość pieszych).

4. Poruszanie się hulajnogą elektryczną po drodze publicznej przez dziecko do 10. lat powinno być zabronione w każdej sytuacji - również pod opieką osoby dorosłej. Dzieci w wieku do 10 lat mogły by – w mojej ocenie - poruszać się hulajnogą elektryczną jedynie w strefie zamieszkania, pod opieką osoby dorosłej z zachowaniem zasady utrzymania prędkości hulajnogi w tempie poruszania się osoby pieszej.

5. Pojawienie się uczestnika ruchu na hulajnodze elektrycznej na drodze publicznej - bez względu na prędkość - jest zaproszeniem do wzrostu śmiertelnych ofiar wypadków drogowych. Zważywszy, że proponuje się korzystanie z tych urządzeń osobom w wieku już od 10 lat (dzieciom). Nawet gdyby zobowiązać te niepełnoletnie osoby do jazdy w pobliżu prawej krawędzi jezdni i nawet gdyby zobowiązać je do nie przekraczania prędkości większej niż np. 20 km/h sytuacja dzieci i nastolatków będzie zła. Wiele mówimy o małej widoczności motocyklistów, spychanie na tę samą drogą kierujących hulajnogą to niemal pewny i znaczny wzrost ofiar wypadków. Żadnym pocieszeniem nie jest propozycja posiadania przez takiego uczestnika ruchu określonych uprawnień.

6. Nowa kategoria uczestników ruchu – kierujący hulajnogą elektryczną - w żądnym przypadku nie mogą mieć prawa korzystania z tych urządzeń po spożyciu alkoholu lub podobnie działającego środka. Nie mam żadnej wątpliwości, iż ci kierujący powinni przestrzegać limitów jakie obowiązują w tym zakresie kierujących pojazdami.

7. Jeżeli chodzi o urządzenia lub sprzęt sportowo-rekreacyjny przeznaczony do poruszania się w pozycji stojącej, napędzany siłą mięśni (np. rolki, wrotki, deskorolka) to moim zdaniem propozycja rządowa jest dobra. Tego typu urządzeniem właśnie powinno się poruszać się po drodze dla rowerów (bez ograniczenia prędkości) lub po chodniku i drodze dla pieszych oraz w strefach zamieszkania. Podkreślę - z zachowaniem następujących zasad: jazda z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego; zachowanie szczególnej ostrożności; ustępowanie pierwszeństwa pieszemu oraz nieutrudnianie ruchu pieszemu. Do poruszania się urządzeniem wspomagającym ruch nie są potrzebne żadne uprawnienia. Nie powinny też być stawiane ograniczenia wiekowe.

Pytanie: Przez wiele lat był Pan dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Słupsku, placówki statutowo zajmującej się bezpieczeństwem ruchu drogowego. Właśnie z tej perspektywy proszę o odpowiedź na pytanie - jak powinna wyglądać skuteczna edukacja uczestników ruchu drogowego?

Odpowiada Zbigniew Wiczkowski: Kilkadziesiąt lat działalności w obszarach prawa drogowego, organizacji ruchu drogowego, rekonstrukcji zdarzeń drogowych w tym 16 lat w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Słupsku pozwoliło utrwalić i utwierdzić w mojej świadomości pogląd w zakresie stanu edukacji komunikacyjnej uczestników ruchu drogowego na przestrzeni co najmniej 20-25 lat.

Ponieważ przez ten okres w ramach pracy zawodowej i działalności społecznej lobbowałem na rzecz wdrożenia lub zmian prawa drogowego w kilku najbardziej istotnych sprawach, którymi rządzi i rządzą prawne absurdy i których nikt nie chciał zauważyć - to jednak nie mogę stwierdzić, że przez te lata dochodziliśmy do poziomu edukacji i realizacji prawa drogowego jak w wielu europejskich krajach. Dotyczy to przepisów rządzących „strefami zamieszkania”, skrzyżowaniami z ruchem okrężnym, a przede wszystkim prawami pieszych (właściwie brakiem prawa) na oznakowanych przejściach dla pieszych i prawem dla rowerzystów. Prawo dla pieszych - uwzględniające niemal w całości mój pogląd - w czerwcu wchodzi w życie. To rzeczywiste prawa pieszego. Prawo na skrzyżowaniach z ruchem okrężnym (na rondach) nie doczekało się prawnych rozstrzygnięć, ale mamy już rozstrzygnięcia sądów powszechnych, które w 100. procentach podzielają mój pogląd, za który często byłem krytykowany. Sprawa „stref zamieszkania” to następny temat zaniedbany. Tam pieszy posiadający pierwszeństwo (od maluszka do staruszka) tak naprawdę jest intruzem, a kierujący pojazdami wbrew prawu zbudowali sobie silny prymat nad pieszymi. Taka sytuacja niestety spotyka się z niemal całkowitym przyzwoleniem zarządców tych stref i organów kontroli ruchu drogowego.

Takie właśnie działania, lub właściwie brak dostatecznych działań lub zaniechania powodują, że o profesjonalnej edukacji komunikacyjnej w naszym kraju raczej nie możemy mówić.

Właściwym miejscem edukacji komunikacyjnej powinna być szkoła wszystkich poziomów. Szkoła z dobrze przygotowaną kadrą nauczycielką. Niestety programy szkolne w zakresie edukacji komunikacyjnej odchudzały się, a kadra realizująca strzępy programów edukacji komunikacyjnej ma - delikatnie mówiąc - raczej różne przygotowanie. W WORD Słupsk przez kilkanaście lat robiliśmy bardzo wiele w zakresie edukacji komunikacyjnej. Od zbudowania miasteczka ruchu drogowego, całego mini zaplecza infrastruktury komunikacyjnej, przez dobrze wyposażone sale wykładowe, bardzo intensywne spotkania z kadrą szkół, zajęcia praktyczne na obiektach WORD-u, przez organizowanie szkoleń i turniejów BRD, szkoleń i egzaminów na kartę rowerową i motorowerową i inne. Działania adresowane do najmłodszych uczestników ruchu drogowego były realizowane według zasady: „czego Jaś się nauczy - z tego Jan będzie korzystał”.

Nadrzędnym, przewodnim mottem mojego działania była teza: „…, aby na drogach było bezpieczniej”. Niestety nowe regulacje prawa drogowego nie zawierają zmian w zakresie poprawy standardów edukacji komunikacyjnej. Kardynalnym błędem jest sytuacja, w której każda osoba po uzyskaniu uprawnień do kierowania pojazdami nie jest okresowo weryfikowana pod względem znajomości prawa drogowego. Lepiej – w związku z obowiązującymi regulacjami unijnymi – jest w grupie kierowców zawodowym. Doraźnym rozwiązaniem na zmianę sytuacji w tym zakresie może być wdrożenie ustawowego obowiązku przeprowadzania szerokiej kampanii informacyjnej dla uczestników ruchu każdorazowo, gdy ustawodawca zmienia lub wprowadza nowe regulacje ustawowe - ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. Mam nadzieję, że dobrym tego przykładem będzie zapowiadana przez rząd szeroka kampania poświęcona najnowszym regulacjom.

Redakcja: Dziękuję za rozmowę.

Pytała Jolanta Michasiewicz, red. nacz. tyg. PRAWO DROGOWE@NEWS