Policjanci podsumowali stan bezpieczeństwa na polskich drogach w święta Wielkanocy 2020. Na drogach ruch minimalny. Mniej wypadków, rannych i zabitych. Mniej niż w roku ubiegłym. Jednak… śmiertelność wypadków pozostała na tym samym poziomie. Prawdopodobieństwo, że zginiemy w wypadku drogowym wzrosło o prawie 50% - komentuje Wojciech Pasieczny.
Wielkanoc 2020. Podczas świąt Wielkanocy 2020 w kraju mimo niewielkiego ruchu drogowego wydarzyło się 118 wypadków. Dla porównania rok wcześniej - 293. Zginęło 17 osób, ale to mniej niż 44 przed rokiem - mówił na antenie TVP Info insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. Rannych zostało 128 osób w roku 2019 - 327. - Niestety zatrzymaliśmy ponad 862 kierowców, którzy wsiedli do samochodów po wypiciu alkoholu. Rok temu takich osób w okresie świątecznym takich kierowców zatrzymaliśmy 1450 - dodał. Równie optymistyczne są statystyki z dróg Mazowsza. Tu padł rekord – nie zginął nikt. W roku ubiegłym śmierć poniosły 2 osoby. - Ruch nie zamarł w tym roku, ale był bardzo mały, co oznacza, że ludzie w sposób odpowiedzialny podeszli do obostrzeń wynikających ze stanu epidemii - komentował w studiu TVN 24 – podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. Zauważył jednak, że gdyby podzielić liczbę wypadków przez liczbę ofiar śmiertelnych, wynik będzie podobny w każdym roku. - Śmiertelność wypadków pozostała na tym samym poziomie - podsumował.
14-31 marca 2020. Nasz ekspert w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego, były policjant Wojciech Pasieczny na prośbę redakcji przygotował analizę brd na naszych drogach w okresie 14-31 marca br. Oddajmy głos autorowi. - W jednym z portali przeczytałem artykuł, w którym autor (nie podpisał się) udowadnia, że w jeszcze nigdy nie było tak bezpiecznie na polskich drogach, jak obecnie. Przytacza dane podane przez Komendę Główną Policji. W okresie 14-31 marca tego roku, w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego ilość wypadków drogowych spadła z 1.275 do 572, ilość osób rannych zmalała z 1.478 do 619 i (co najważniejsze) ilość osób zabitych zmalała ze 119 do 79. Wskazano, że nastąpił spadek liczby wypadków o 54%, zabitych o 33%, rannych o 59%.
Autor tekstu przy okazji krytykuje pomysł naukowców zmniejszenia na okres epidemii dozwolonych prędkości jazdy, nazywając ich „ekspertami”. Tak, tak, wyraz ten opatruję cudzysłowem.
Tyle statystyka, tyle że nie pełna. Pamiętać bowiem należy, że w tym roku w ocenianym okresie zmalała ilość samochodów i innych uczestników ruchu drogowego.
W liczbach bezpieczeństwo na drogach w analizowanym okresie wygląda pięknie. Ale jak sprawdzimy, jak wygląda z ilością osób zabitych na 100 wypadków, to już tak wesoło nie jest. Otóż w okresie 14-31 marca 2019r, w 100 wypadkach zginęły 9,3 osoby. W tym samym okresie tego roku w 100 wypadkach zginęło 13,8 osób. Śmiertelność w wypadkach wzrosła o 48%.
Czyli jest lepiej, ale niestety gorzej, Panie Redaktorze. Prawdopodobieństwo, że zginiemy w wypadku drogowym wzrosło o prawie 50% - skomentował Wojciech Pasieczny.
- Przed nami egzamin – mówił w minioną sobotę – nadkom. Sylwester Marczak rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji. Czy rzeczywiście zdaliśmy go tak pięknie? Czy zdało go ponad 860 kierowców wsiadających do samochodu po spożyciu alkoholu? Czy zdały ich rodziny? Czy naszego bezpieczeństwa musiały strzec setki tysięcy policjantów, żołnierzy, strażników?
Pozostańmy w domu! (jm)