Komenda Główna Policji poinformowała, iż w miniony właśnie długi weekend (30 maja do 3 czerwca) na polskich drogach odnotowano mniej, a nawet znaczny spadek ofiar śmiertelnych. Jak wynika ze wstępnych danych, podczas długiego weekendu, w tym natężonym ruchu, doszło do 503 wypadków, w których zginęło 27 osób, a 619 zostało rannych, zatrzymano 1862 kierowców pod wpływem alkoholu. W stosunku do roku 2017 nieznacznie zwiększyła się liczba wypadków o 37, w których 12 osób więcej zostało rannych. Co istotne, w tym okresie nastąpił zdecydowany spadek liczby ofiar śmiertelnych o 17, tj. blisko o 40% w stosunku do ubiegłego roku. Policjanci kontrolowali przekraczających prędkość, prawidłowość przewożenia pasażerów, tu szczególnie dzieci, ale też stan techniczny pojazdów i stan trzeźwości kierujących. Wstępnie dokonano analizy z której wynika, iż dominująca przyczyną zdarzeń jest prędkość i brawura, której skutkiem bardzo często jest utrata panowania nad pojazdem i uderzenie w inny pojazd, pieszego, bądź przeszkodę. Wciąż na drogach mamy zbyt wielu nieodpowiedzialnych i wykonujących ryzykowne manewry kierowców, do tego grona trzeba zaliczyć 34-letniego kierowcę, który mimo orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów z dwoma promilami podążał drogą S3… pod prąd. Tym samym doprowadził do czołowego zderzenia z ciężarówką. Jak informuje Policja Lubuska - na autostradach kierowcy nie zachowywali odpowiedniej odległości i najeżdżali na poprzedzający samochód! Nadal - jak uznaje Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu - główną przyczyną wypadków na autostradach jest nadmierna prędkość.
Dlaczego w Polsce to 140 km/godz. a nie np. 120 km/godz.? W pełni zgadzamy się z opinią, iż trzeba prowadzić więcej działań profilaktycznych. Zapobiegajmy! (jm)