Pytanie:Krzysztof Piotrowski - Witam wszystkich czytelników w nowym, mam nadzieję ciekawym blogu. Dlaczego zabrałem się za pisanie? Cóż, pracuję w dwóch zawodach: jestem kierowcą autobusów i jednocześnie instruktorem nauki jazdy. Oba zawody wykonuję z zamiłowania, choć wykształcenie mam nieco inne. Ale dzięki codziennemu łączeniu tych dwóch pasji zacząłem zauważać na drogach wiele ciekawych sytuacji i zachowań. I myślę, że te obserwacje mogą być powodem do przemyśleń i dyskusji. A więc do rzeczy... Dziś będzie troszkę o kierunkowskazach. A właściwie o włączaniu się autobusów do ruchu. Pracuję m.in. w komunikacji miejskiej i co się z tym wiąże kilkaset razy dziennie zatrzymuję się na przystankach. Zauważyłem, że kierowcy autobusów w większości sygnalizują zatrzymanie na przystanku za pomocą kierunkowskazu, nawet tam gdzie nie powinni. Więc kiedy powinni, a kiedy nie?
Odpowiedź: Już wyjaśniam. Najbardziej oczywista sprawa – zatoka autobusowa. Należy ją potraktować jak zmianę pasa ruchu (choć na pierwszy rzut oka nie wygląda ona jak typowy pas ruchu), a więc wjazd w zatokę, jak i wyjazd z niej należy bezwzględnie sygnalizować za pomocą kierunkowskazu. Sprawa jak najbardziej jasna. Sytuacja komplikuje się kiedy nie ma zatoki. Dajmy na to poruszamy się po jezdni wzdłuż chodnika i w pewnym momencie pojawia się nasz przystanek, oznaczony za pomocą zwykłego znaku drogowego D-15, czyli niebiesko-białego prostokąta z rysunkiem autobusu. Zdecydowana większość kierowców zatrzymując się na takim przystanku włącza prawy kierunkowskaz, a ruszając z niego włącza lewy. Błąd! Dlaczego? Na podstawie art. 22 p. 5 Ustawy - Prawo o Ruchu Drogowym (potocznie nazywanej Kodeksem Drogowym), mamy obowiązek sygnalizowania za pomocą kierunkowskazu tylko dwóch sytuacji na drodze: zmiany kierunku jazdy i zmiany pasa ruchu. Czy zatem zatrzymując się na pasie ruchu którym dotąd się poruszaliśmy zmieniamy kierunek jazdy? Nie! A czy zmieniamy pas ruchu? Oczywiście, że nie! Zatem nie należy takiego zatrzymania sygnalizować kierunkowskazem. Niestety, w Polsce przyjęła się taka niepisana zasada (i utkwiła w mentalności kierowców), że przy zatrzymaniu na tym samym pasie ruchu (dotyczy to także np. parkujących samochodów osobowych, nie tylko autobusów na przystankach) kierowcy nagminnie używają kierunkowskazów. A że znajomość kodeksu wśród kierowców jest delikatnie mówiąc “średnia” (jeśli idzie o szczegóły, bo podstawy raczej każdy zna), więc ten zwyczaj rozprzestrzenia się, metodą przejmowania przyzwyczajeń innych kierowców. Niejednokrotnie zostałem strąbiony przez kierowców osobówek, gdy zatrzymałem się na takim właśnie przystanku bez kierunkowskazu. Raz nawet pewien niecierpliwy gość pofatygował się do mnie z wyrzutem: “Ciebie gówniarzu kierunkowskazy nie obowiązują? Mam ci w d... wjechać?” . Troszkę zmięknął kiedy usłyszał konkretne artykuły z kodeksu drogowego i nie bardzo mógł się zorientować o czym mowa... I tu pytanie które i mnie dręczy. Co zatem robić? Przecież zdecydowana większość kierowców psychicznie oczekuje (choć niesłusznie!) tego nieszczęsnego kierunkowskazu przy zatrzymaniu. I ja sobie nieraz mówiłem: a może lepiej popełnić ten mały błąd i dla świętego spokoju dać kierunkowskaz, aby uniknąć agresji kierowców? Ale zadam takie pytanie: a od czego światła STOP? A bezpieczna odległość między pojazdami? Przecież nie jesteśmy bezmyślnymi maszynami! Kierowca jadąc za autobusem musi mieć na tyle wyobraźni, aby uświadomić sobie, że ten autobus kiedyś się zatrzyma na przystanku, a ten przystanek niekoniecznie musi być w formie zatoki. I skoro jadąc za autobusem kierowca widzi zapalające się światła STOP to powinien się spodziewać zatrzymania autobusu, zwłaszcza, że przystanki są zazwyczaj oznaczone odpowiednim znakiem D-15, którego znajomość obowiązuje wszystkich, nie tylko kierowców autobusów. A do tego kodeks zobowiązuje go do utrzymania bezpiecznej odległości od pojazdu poprzedzającego. Więc gdyby to podsumować, to przecież kierowca jadący za autobusem ma dostatecznie dużą ilość sygnałów, aby wykazując się rozsądkiem i znajomością przepisów bezpiecznie odnaleźć się w takiej sytuacji drogowej.
Odpowiedzi udzielił: Krzysztof Piotrowski – kierowca zawodowy i instruktor nauki jazdy