O tym, jak być lepszym kierowcą, redakcja “Gazety Wyborczej” rozmawia z Mariuszem Stuszewskim, instruktorem doskonalenia jazdy:
Czy świeżo upieczony kierowca, który stara się przestrzegać przepisów, może się czuć bezpiecznie na drodze?
Na pewno nie. Polski system szkolenia kierowców w ogóle nie przygotowuje do bezpiecznego udziału w ruchu drogowym. Na kursach prawa jazdy uczy się, jak zaliczyć plac manewrowy oraz przejeżdża kilka popularnych tras egzaminacyjnych. Po takim kursie kierowca nie wie, jak się zachować w sytuacji zagrożenia, czyli np. nagłego hamowania czy utraty przyczepności. Nigdy tego nie ćwiczył. W Austrii, na 8,5 mln mieszkańców, jest 8 potężnych autodromów szkolących kierowców. Każdy, kto zda tam egzamin, ma rok na odbycie jazd doszkalających. Jeżeli tego nie zrobi, jego prawo jazdy traci ważność. Po wprowadzeniu tego przepisu zanotowano wśród młodych ludzi do 25. roku życia o 30 procent mniej wypadków ze skutkiem śmiertelnym. W Polsce, niestety, nie ma takiego przepisu.
Jakie złe nawyki mają polscy kierowcy?
Przede wszystkim jest to zła pozycja za kierownicą, niewłaściwe jej trzymanie oraz niewłaściwa praca rąk na kierownicy. To niby drobne rzeczy, ale mogą mieć tragiczne konsekwencje. Wiele osób ma w zwyczaju trzymanie ręki na szczycie kierownicy, "na godzinie 12". Gdy w momencie wypadku otworzy się poduszka powietrzna, skieruje ona rękę kierowcy w kierunku głowy - można się wtedy zabić własną ręką. Bezpieczne jest ułożenie rąk w pozycji "za piętnaście trzecia" - między nimi jest miejsce na poduszkę powietrzną. Często zdarzają się też problemy z redukcją biegów oraz nadużywaniem sprzęgła w czasie hamowania, a także korzystaniem z ABS-u przy hamowaniu awaryjnym.
Od czego zacząć naukę bezpiecznej jazdy?
Ja na kursach zaczynam od początku, a więc od nauki poprawnej pozycji za kierownicą i właściwego operowania wszystkimi przyrządami w samochodzie. Następnie zajmujemy się blokiem związanym z hamowaniem. Rozpędzić samochód potrafi każdy, natomiast zatrzymanie auta może być dużym problemem, szczególnie gdy trzeba to zrobić w sposób awaryjny.
Do jakich sytuacji ekstremalnych można się przygotować?
Przykładem najbardziej działającym na wyobraźnię jest zapoznanie się z utratą przyczepności, popularnie zwaną poślizgiem. Jeżeli ktoś nie przeżył takiego zdarzenia w bezpiecznych warunkach płyty poślizgowej, ten nie wie, jak się zachować, gdy taka sytuacja zdarzy się na drodze. Zazwyczaj reaguje się odruchowo i najczęściej dochodzi wtedy do wypadku.
Czy takie rzeczy, jak ustawienie fotela czy prawidłowe trzymanie rąk na kierownicy mają wpływ na bezpieczeństwo podczas jazdy?
Mają, i to zasadniczy. Kto źle siedzi, nie czuje tego, co się dzieje z samochodem. Jeżeli ktoś źle trzyma kierownicę, to może nie zdążyć wymanewrować i może wypaść z drogi. Bez dobrej pozycji za kierownicą nie ma dobrej, bezpiecznej jazdy. Można to porównać do nauki tabliczki mnożenia. Jeżeli się jej nie nauczysz, nie rozwiążesz równania.
Jak powinniśmy zapinać pasy bezpieczeństwa?
Taśma pasa powinna być zawsze wyprostowana, nie może być skręcona. Powinna być dopasowana do wzrostu. Uważajmy, żeby pas był napięty. Poza tym powinien być ułożony na twardych częściach ciała, czyli na kościach. Na dole jest to obręcz biodrowa, na górze obojczyk. Pas nie może leżeć za daleko na ramieniu, bo może się zsunąć. Jeżeli dolny pas jest za wysoko - na brzuchu czy na żebrach - może je połamać, a połamane żebra mogą przebić płuca.
A osoby siedzące z tyłu? Też powinny zapinać pasy?
Pasy bezpieczeństwa zapinane przez osoby jadące z tyłu mają największe znaczenie dla osób jadących z przodu. Jeżeli dochodzi do wypadku przy prędkości 50 km/godz. i osoby jadące z przodu mają zapięte pasy, najprawdopodobniej przeżyją. Jeżeli natomiast z tyłu siedzą pasażerowie nie przypięci pasami, ich masa może zmiażdżyć osoby jadące z przodu. Jeżeli ktoś siadający z tyłu nie chce zapiąć pasów, proszę go o opuszczenie pojazdu.
Często lekceważony jest też obowiązek wożenia dzieci przypiętych w fotelikach.
Tak. Kochająca rodzina wiezie dziecko luzem na tylnym siedzeniu i uderzają w autobus, który gwałtownie się zatrzymał... Rodzice są w pasach, nic im się nie dzieje, a ich dziecko wbija się głową w przednią szybę i ginie na miejscu.
Czy obowiązek jeżdżenia na światłach przez cały rok faktycznie zwiększa bezpieczeństwo na drogach?
Tak. Kraje, które pierwsze wprowadzały ten obowiązek, robiły badania - jednoznacznie wynikło z nich, że jazda na światłach przez cały rok przyczynia się do zmniejszenia liczby wypadków.
A bezpieczna prędkość? Czy istnieje takie pojęcie?
Dla każdego kierowcy oraz samochodu ta prędkość będzie inna. Jej dobór jest uzależniony od rodzaju nawierzchni, od tego, czy droga jest prosta, czy kręta, od widoczności, natężenia ruchu, umiejętności kierowcy i stanu samochodu. Pogorszenie się choćby jednego czynnika powinno prowadzić do zmniejszenia prędkości. Jest ona bezpieczna, gdy w przypadku nagłego wydarzenia na drodze jest czas na bezpieczne zareagowanie.
Czyli jak powinniśmy jeździć, żeby jeździć bezpiecznie?
Kierować się przepisami prawa o ruchu drogowym, zdrowym rozsądkiem, uprzejmością i życzliwością dla innych. Należy też patrzeć zawsze trochę dalej niż parę metrów przed samochodem, czyli myśleć o tym, co się może zdarzyć, nie tylko z własnym autem, ale także przewidywać reakcje innych uczestników ruchu drogowego.