Legislacja

Projekt tzw. „nagich ulic”

20 czerwca 2008

Od kilku miesięcy mówi się o nowelizacji kodeksu drogowego – czytamy w “Głosie Pomorskim”. Polska miałaby pójść śladem Brytyjczyków, którzy w Londynie i Ipswich wprowadzili projekt tzw. "nagich ulic". Założenie jest proste - jeśli jest mniej znaków, kierowcy ostrożniej jeżdżą, bo nie wiedzą, co robić. Tymczasem takie strefy zaczęto na początku roku wprowadzać w Toruniu. - Są na osiedlach Kaszczorek, Grębocin, Na Skarpie i na ul. Antczaka - wylicza Agnieszka Kobus, rzecznik toruńskiego zarządu dróg. - Zareagowaliśmy na postulaty pieszych. Pomysł polegał na zlikwidowaniu na skrzyżowaniach dróg z pierwszeństwem przejazdu - wszystkie są równorzędne. Kierowcy rzeczywiście zaczęli uważać, wypadków, zwłaszcza na ulicy Antczaka jest mniej. To się sprawdza. Do zwolenników ograniczenia w stawianiu znaków należą także władze holenderskiego miasteczka Drachten. Tam zainicjowano projekt tzw. nagich ulic i okazał się on sukcesem. Po usunięciu znaków oraz sygnalizacji liczba wypadków i kolizji na największym skrzyżowaniu w mieście spadła z 40 do dwóch rocznie. Podobne rozwiązanie w zeszłym roku w rynku wprowadziły wspólnie władze Bytomia Odrz. i PZD. W ocenie bytomskiego strażnika miejskiego Mariusza Sękalskiego, pomysł się już sprawdził. Nie ma nakazów, zakazów, wszędzie można dojechać i zaparkować. A kierowcy przed skrzyżowaniami muszą zwolnić i stosować się reguły "prawej ręki”. Efekt: od wprowadzenia zmian nie zgłoszono żadnej kolizji.