Przegląd prasy

Bardzo trudno młodych ludzi nauczyć na kursie rozsądku

16 sierpnia 2009

897bf37145b018adc3bfe85bbf94994d8cc658a5 

(Fot.: PD@N 311-13 kmp płock)

3bd6274baa69377e7729e650da6e0e584a1bcbfa

(Fot.: PD@N 311-14 kmp płock)

Tragiczny finał powrotów nastolatków z dyskotek. Nieopodal Płocka, około 4.20 dyżurny komendy policji w Płocku otrzymał od strażaków informację o śmiertelnym wypadku. Opel tigra na łuku drogi uderzył w drzewo. W samochodzie jechało 6 osób. Wczesnym rankiem w m. Blichowo gm. Bulkowo kierujący oplem tigrą, 16-letni mieszkaniec powiatu płockiego (bez uprawnień), wypadł na łuku z drogi i uderzył w drzewo. Auto jechało od Blichowa w stronę Staroźreb. Na miejscu zginęły trzy osoby: 17-letnia dziewczyna i dwóch braci w wieku 12 i 23 lata. Kierowcę i dwoje pasażerów karetki zabrały do szpitala. Już wiadomo, że ofiarami są bardzo młodzi ludzie w wieku 12-23 lat, którzy wracali z dyskoteki. Kierujący i dwoje pasażerów przebywa w płockim szpitalu, ich stan oceniany jest jako poważny. Kierowca trafił na oddział intensywnej opieki medycznej. Stan 16-letniego pasażera i o rok starszej dziewczyny jest bardzo ciężki. Teraz funkcjonariusze ustalają okoliczności, w jakich doszło do tej tragedii.

"Jest pytanie nie tylko o brawurę młodych ludzi, ale także o wiedzę rodziców na temat tego, co robią ich dzieci i czy wiedzą, że korzystały z samochodu, czy odbyło się to za ich zezwoleniem" - podkreśla rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. Rzecznik podkreślił, że schemat tragicznych wypadków wygląda podobnie - "samochód jadący w nocy z soboty na niedzielę z młodymi ludźmi, bardzo często z liczbą osób przekraczającą tę, która powinna jechać tym samochodem, na prostej drodze, bądź też na łuku drogi, na skutek nadmiernej prędkości wylatuje z drogi i uderza w słup albo w drzewo - osoby giną albo są ranne". "Niestety ostatnio mieliśmy do czynienia z dużą liczbą takich wypadków “dyskotekowych”" - powiedział Sokołowski. Jak dodał, "popisywanie się, brawura, chęć zaimponowania innym, bardzo często mamy do czynienia z takimi zachowaniami".


To wypadki tzw. dyskotekowe, chociaż to nie zawsze tragedia po potańcówce. Najczęściej do tych tragedii dochodzi w weekendy i podczas wakacji. W samochodzie kilka osób, zazwyczaj ponad dopuszczalną normę. Towarzystwo podchmielone, zachęca kierowcę do brawury. Ten nie daje się długo namawiać, młodzieńcza fantazja, wiara we własne umiejętności. Policjanci wymieniają: nadmierną prędkość, wyprzedzanie "na trzeciego”, nie ustąpienie pierwszeństwa przejazdu... Plus alkohol, brawura, brak doświadczenia. - Trzeba edukować - dodaje Marek Waraksa z zespołu prasowego lubuskiej policji. - Szkoły nauki jazdy to prywatne firmy, liczy się skuteczny egzamin. Za mało jest wychowania, za mało współpracy z policją. Czasem trzeba szokować, a z pewnością przypominać o odpowiedzialności karnej. Dobrym pomysłem jest wydawanie uprawnień na okres próby. Tych, którzy podpadną powinniśmy dalej uczyć, ba zmuszać do powtórzenia egzaminu. Młodzi na drogach nie mają wyobraźni, nie liczą się ze swoim życiem i stanowią zagrożenie dla innych. Jazda samochodem to dla nich zabawa. Brak doświadczenia połączony z przecenianiem własnych umiejętności i brawurą na drodze są przyczyną dyskotekowych tragedii.

Trudno młodych ludzi nauczyć na kursie rozsądku - odpowiada Iwona Palacz, szefowa Ośrodka Szkolenia Kierowców w Zielonej Górze. - A właśnie brak rozsądku i nadmierna wiara w swoje umiejętności są najczęstszą przyczyną wypadków z udziałem młodych ludzi. Rozsądek i umiar to kwestia kultury i wychowania w rodzinie. Często już po kilku godzinach jazdy wiem, czy mam do czynienia z przyszłym kierowcą, który będzie na drodze zachowywał się rozsądnie a więc jeździł bezpiecznie czy też mogą z nim być kłopoty. Jak dodaje instruktorka to, co się obecnie dzieje na drogach, jest horrorem, a winni są zapewne młodzi ludzie. Jeśli kierowca jedzie poza terenem zabudowanym nawet ze znaczą prędkością to można to od biedy zrozumieć. Ale jeśli pędzi przez wieś z prędkością 100 km/godz... - Kilka dni temu ojciec jednego z kursantów poskarżył się, że syn nie zdał egzaminu - dodaje Ireneusz Plechan, dyrektor WORD w Zielonej Górze. Tłumaczenie, że zdający jeździł zbyt szybko, a dodatkowo wyprzedzał na przejściu dla pieszych nic nie dało. Ojciec stwierdził, że syn jeździ jak Kubica a na przejściu nie było pieszych... I Plechan dodaje, że na kursach, wzorem niektórych stanów USA, pokazywałby najbardziej drastyczne filmy z wypadków. Może to nieco utemperowałoby zapędy młodych kierowców.