Przegląd prasy

Próg zwalniający

Autor: Jan Zasel, autor podręczników dla kierowców

5 marca 2006

Pytanie: Czy znak zakazu ograniczający prędkość na progu do 20km/h obowiązuje po przejechaniu progu na całym odcinku jezdni do najbliższego skrzyżowania o ile tak to dlaczego przy następnym progu na tej samej jezdni pomimo, że nie było skrzyżowania, jest powtórzony. Proszę o odpowiedź, bo egzaminatorzy oblewają ludzi bo po progu dalszą część jezdni około 800 m chcą, aby zdający jechał z prędkością dla progu. Jest to bardzo pilne proszę o odpowiedź w Newie, tak aby można było to wydrukować i stosować. Pozdrawiam Nowak.

Odpowiedź: Na pytanie, czy znak zakazu ograniczający prędkość na progu (przykładowo) do 20 km/h:

obowiązuje, po przejechaniu progu, na całym odcinku jezdni do najbliższego skrzyżowania, o ile tak, to dlaczego przy następnym progu na tej samej jezdni, pomimo że nie było skrzyżowania, jest powtórzony, egzaminatorzy "oblewają" ludzi, bo po progu dalszą część jezdni około 800 m chcą, aby zdający jechał z prędkością dla progu,

trudno udzielić krótkiej i jednoznacznej odpowiedzi. Autor pytania bowiem, pan (pani) Nowak, nie podaje w jakim miejscu i w jakich warunkach ten znak zastosowano. A to jest sprawa podstawowa. Zakładając, że zastosowano tam znak B-33, "ograniczenie prędkości", a nie B-43 "strefa ograniczonej prędkości", odpowiedź może być następująca:

ad 1) "niestety" obowiązuje po przejechaniu progu, do najbliższego skrzyżowania lub odwołania. Użyłem tu słowa "niestety", bo nie jest wykluczone, że w konkretnej sytuacji, którą zna pan (pani) Nowak, jest to niedorzecznością. Ale tego nie wiemy. Konieczność "rozciągnięcia" obowiązku stosowania ograniczenia na dalszy odcinek, po przejechaniu progu zwalniającego, powinien zbadać miejscowy inżynier ruchu. Jeśli niema takiej konieczności, powinien zarządzić zastosowanie innego oznakowania.

ad 2) powtórne zastosowanie znaku B-33 po przejechaniu odcinka drogi 800 m i nie mającym skrzyżowania świadczy o nieporadności służby zarządzania ruchem, jeżeli taka tam istnieje. Musimy, bowiem wspomnieć, że po rewolucji 1989 w większości miast zlikwidowano służby zarządzania ruchem. Czynią to teraz różni znachorzy. Nadto, przepisy o znakach i sygnałach drogowych są może nie dość precyzyjne. W każdym razie, pozostawiają margines na zwykłe ludzkie rozumowanie. A z tym rozumowaniem ludzie przypadkowo włączeni do spraw organizacji ruchu mają spore kłopoty.

ad 3) niestety egzaminatorzy słusznie "oblewają" kandydatów na kierowców. Z formalnego, bowiem punktu widzenia znak ten tam obowiązuje, mimo iż kłóci się to ze zdrowym rozsądkiem. To też zamiast sporu z egzaminatorami, należy fakt nieprawidłowości w organizacji ruchu zgłosić do zarządzającego ruchem na danym obszarze, jeśli oczywiście - jak powiedziałem wyżej - jest tam taka służba. Nawiasem mówiąc, egzaminatorzy działają w wojewódzkim ośrodku ruchu drogowego i w jego imieniu. Zdawałoby się więc, że nie kto inny, jak właśnie tenże wojewódzki ośrodek ruchu jest najbardziej kompetentnym organem w sprawie skierowania wniosku do odpowiedniego organu zarządzającego ruchem na danym obszarze, by tenże wprowadził tam organizację ruchu odpowiadającą prawnemu uregulowaniu i nie przeczącą normalnemu ludzkiemu rozumowaniu.

Zestawiłem tu "prawne uregulowanie" i "normalne ludzkie rozumowanie". Uczyniłem to nie gwoli bagatelizowania prawnego uregulowania. Jest ono, w tej konkretnej sprawie, może nie dość precyzyjne. Jednak jest ono wystarczająco precyzyjne, jeśli uzupełnimy go właśnie normalnym ludzkim rozumowaniem.