“Na rondzie w Imola zostałem obrzucony obelgami, butelkami i kamieniami przez strajkujących. Na komisariacie poradzono mi tylko, bym uciekał do do domu” - relacjonował “Gazecie Wyborczej” swe dramatyczne przeżycia we Włoszech kierowca tira z Częstochowy. Piotr J. skontaktował się z redakcją przez telefon komórkowy. Prosił, by nie podawać nazwy firmy transportowej, w której pracuje - "żeby się właściciel nie zdenerwował". - Jestem w trasie od trzech tygodni. We Włoszech zastał mnie strajk transportowców. Rano na rondzie w miejscowości Imola koło Bolonii stał tłum strajkujących,. Byli bardzo agresywni, gdy wjechałem na rondo by przedostać się na autostradę zaczęli mi wygrażać. W moją stronę poleciały butelki i chyba kamienie. Rozbili mi szybę w MAN-ie. Mimo, że jechałem wrogi tłum nie ustępował, nie wiem czy kogoś nie potrąciłem. Udało mi się uciec, podjechałem pod najbliższy komisariat., Tam policjanci w ogólne nie chcieli mnie słuchać, nie mówiąc już o przyjęciu zgłoszenie o ataku na mnie. Powtarzali tylko po angielsku, że nie powinienem się w ogóle znaleźć na trasie i lepiej żebym, uciekał do domu. Teraz jestem nadal w Imola w warsztacie i czekam na założenie szyby. Boję się jednak co dalej będzie na trasie - relacjonował swe poranne przeżycia we Włoszech kierowca z Częstochowy. Strajk kierowców tirów i samochodów dostawczych rozpoczął się we Włoszech w poniedziałek. Protestujący transportowcy blokują ciężarówkami drogi i autostrady, sparaliżowane są obwodnice wokół wielkich miast. W specjalnym komunikacie, wydanym we wtorek ambasada RP odradziła przewoźnikom wjazdu na teren Włoch.