Wojciech Pasieczny, były policjant Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji (20 lat),
obecnie wiceprezes Fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym oraz biegły sądowy do spraw wypadków drogowych (545-54)
Część naszych krajowych fotoradarów przestała działać i statystyki bezpieczeństwa ruchu drogowego uległy pogorszeniu. “Fotoradary, czy się to komuś podoba czy nie, w znacznym stopniu poprawiają bezpieczeństwo - mówi na łamach dziennika “Rzeczpospolita” Wojciech Pasieczny. Ekspert przywołuje dane: w 2006 r. policja miała do dyspozycji 60 fotoradarów, które ustawiała na 292 masztach. W 2007 r. policja dysponowała już 127 fotoradarami, straże miejskie 99, które wystawiano na 821 masztach i punktach kontrolnych. Dla oceny wpływu fotoradarów na poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym na terenie Polski w 2008 r. wytypowano 744 punkty kontrolne, co stanowi 61 proc. ogółu wykorzystywanych miejsc, w których ustawione są maszty do montowania fotoradarów, Wyniki analizy wykazały, że w miejscach ustawienia fotoradarów liczba wypadków zmalała o 17,2 proc., osób rannych o 23,8 proc. i zabitych o 21,6 proc. Nie ma mocniejszych danych, które uzasadnią, że fotoradary są bardzo skutecznym narzędziem w walce o zwiększenie bezpieczeństwa na drodze. Jeśli ktoś nie czuje się jeszcze przekonany, to powiem, że w 2015 r. liczba ofiar śmiertelnych spadła poniżej 4 tys. - dodaje.
Pasieczny uważa, że nie powinna ich dostać ponownie straż miejska, nie powinny też stać bezczynnie w magazynach, tylko na drogach pod nadzorem policji. Na pytanie o skuteczność przepisu pozwalającego policji odbieranie prawa jazdy na drodze kierowcom, którzy przekraczają prędkość 50 km/godz. Pasieczny mówi o konsekwencji w karaniu kierowców: “To bardzo dobra zmiana. Nieskromnie dodam, że stołeczna drogówka już 12 lat temu proponowała jej wprowadzenie. Problem tylko w tym, że przepis ten dotyczy jedynie przekroczeń prędkości na terenach zabudowanych, a fotoradary ustawiane są na wszystkich drogach poza autostradami i drogami ekspresowymi. Kara nie musi być bardzo surowa, ale nieuchronna. Niech to będą trzy miesiące czy pół roku bez prawa jazdy, niech kierowca pojeździ autobusem czy wyda pieniądze na taksówki. Będzie miał nauczkę, że przepis działa. Dotrze to też do jego bliskich i znajomych. Skutek prewencyjny murowany”.
W podsumowaniu tej niezwykle interesującej rozmowy redaktor Agaty Łukaszewicz z Wojciechem Pasiecznym, ten ostatni ocenia, iż media zbyt mało piszą o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Trzeba inwestować w prewencję – podpowiada. Zapytany o szansę poprawy sytuacji na drogach ekspert powiedział: “Ludziom trzeba uświadamiać zagrożenie. A ono płynie nie tylko ze strony kierowców. Stanowią go też rowerzyści, wyprzedzanie z prawej strony, przeciskanie się między samochodami itd.; szalejący motocykliści, piesi przechodzący przez jezdnię. gdzie im pasuje. To jedyny sposób. by poprawić statystyki oraz ochronić życie własne i innych.”