Rozmowy

Artur Paczkowski. Aby droga nie była polem walki

25 czerwca 2018

Artur Paczkowski. Aby droga nie była polem walki
Artur Paczkowski, Przemysłowy Instytut Motoryzacji (fot. Jolanta Michasiewicz)

         Gdy jakiś nieszczęśnik plącze się po naszych drogach przeszkadzając innym użytkownikom, to zazwyczaj myślimy, że jest niedouczoną ofiarą niskiej jakości szkolenia na prawo jazdy w Polsce. Wzbudza w nas poczucie irytacji, chęć pouczenia, pokazania, że umiemy więcej i lepiej, że jesteśmy szybsi, sprawniejsi, potrafimy jego kosztem zająć lepszą pozycję na drodze. A więc w walce o tę pozycję zwyciężamy i to zwycięstwo nas upaja. Satysfakcja jest tak wielka, że stajemy się gotowi do walki również z innymi sprawniejszymi użytkownikami dróg. A gdy trafi swój na swego, rodzi się agresja. Co w nas siedzi takiego, że wciąż musimy walczyć, a nie współpracować na drodze? Dlaczego nie chcemy widzieć, że ów osobnik, „plączący” się po drodze, najczęściej po prostu jedzie zgodnie z przepisami, a może rzeczywiście nie ma doświadczenia albo ma dziś swój gorszy dzień? A może za chwilę po raz pierwszy w życiu zasłabnie? Wszyscy mamy równe prawo do korzystania z dróg na równych zasadach, według przepisów, które być może, nie wszystkie do końca są racjonalne, ale nawet jak nie są, nie ma potrzeby ich łamać. Nie znamy bowiem wszystkich powodów ich ustanowienia w danym kształcie.

         Analiza przyczyn braku skuteczności działań na rzecz zapobiegania wypadkom drogowym automatycznie skłania do wniosków, że mamy niewystarczający poziom szkolenia kierowców oraz niewydolny system egzaminacyjny. Zachodzi więc potrzeba rozszerzania wiedzy i przykręcania „śruby” na egzaminach. O tym słyszę na wszystkich forach. Ale ciągłe podwyższanie świadomości użytkowników dróg nie przekłada się na oczekiwany wynik znaczącego spadku ilości zdarzeń drogowych. Wobec tego w nieskończoność są prowadzone dyskusje o sposobach skuteczniejszego nauczania i weryfikacji wiedzy. Odnoszę wrażenie, że idziemy w złym kierunku. Wiedza użytkowników dróg z zakresu przepisów ruchu drogowego jest, moim zdaniem, generalnie wystarczająca dla zachowania oczekiwanego poziomu bezpieczeństwa. Duże wymagania egzaminacyjne zostały już społecznie zaakceptowane i nie ma potrzeby ich zwiększać. Pozostaje jednak ogromna luka w sferze psychologii transportu, która staje się nauką samą dla siebie. Nie ma bowiem skutecznego przełożenia znanych psychologom prawd na kształtowanie, wynikających z tych prawd, pożądanych zachowań kierowców. W tym miejscu jest ogromny obszar do zagospodarowania przez szkoleniowców. Co zrobić w szkoleniu, aby przyszły kierowca nie tylko potrafił sprawnie jeździć zgodnie z przepisami, ale zechciał ich świadomie przestrzegać? Co zrobić aby nie walczył na drodze z innymi uczestnikami ruchu, tylko z nimi współpracował, pomagał słabszym i hamował własną chęć dominacji, egoizm, mściwość itp. Jak przerwać zaklęty krąg rywalizacji i eskalacji złośliwego cwaniactwa? Potrzebny jest wyraźnie sformułowany program oddziaływania na przyszłych kierowców, mający na celu wpojenie niedojrzałym i niesamodzielnym jeszcze kandydatom pożądanych gotowych wzorców postępowania, które oni zaakceptują i wdrożą.  Trzeba jednak pamiętać, że oprócz wychowania zamierzonego istnieje też wychowanie niezamierzone, które wynika ze sprzeczności zaleceń wychowawcy i jego własnego zachowania, a w tym jesteśmy mistrzami. Dlatego wychowanie często nie przynosi zakładanych efektów. Wciąż oczekuję dyskusji o tych problemach podczas kolejnych spotkań na temat zapobiegania wypadkom drogowym.

Artur Paczkowski, Przemysłowy Instytut Motoryzacji