Odnosząc się do Kongresu Instruktorów i Wykładowców Nauki Jazdy 2018 - wydarzenia zorganizowanego na bardzo wysokim poziomie - a także propozycji (postulatów) przedstawionych przez Bogdana Oleksiaka, dyrektora Departamentu Transportu Drogowego Ministerstwa Infrastruktury, mogę po krótce skomentować je następująco (w punktach):
1. Propozycja wprowadzenia w piątej klasie szkoły podstawowej wychowania komunikacyjnego jest sprawą bardzo istotną. Jednak w tym miejscu muszę jednoznacznie stwierdzić, że problem ten nie powinien być w ogóle przedmiotem prowadzonych rozważań czy dyskusji. To jest sprawa oczywista i bezdyskusyjna! Takie zajęcia już od dawna powinny odbywać się w polskich szkołach. Wiąże się to z ogromną odpowiedzialnością za zdrowie i życie młodego pokolenia. Przy tej okazji należałoby się zastanowić czy jeden semestr nie jest zbyt krótkim okresem edukacji młodych ludzi w zakresie przygotowania do uczestnictwa w ruchu drogowym. Wszystko również zależy od tego, przez kogo i w jaki sposób mogłyby być prowadzone zajęcia z wychowania komunikacyjnego. Nie ulega wątpliwości, że wskazane byłoby, aby w zajęciach tych brali również udział eksperci z dziedziny ruchu drogowego. W moim przekonaniu należałoby tutaj wykorzystać ogromny potencjał i doświadczenie instruktorów nauki jazdy i egzaminatorów. Na tym polu działania - w mojej opinii - te dwie grupy zawodowe wraz z policjantami są najbardziej kompetentne w dzieleniu się praktyczną wiedzą ze słuchaczami. Mam świadomość istnienia różnych barier w postaci: ewentualnego braku kwalifikacji pedagogicznych, poziomu wynagrodzeń, czasu pracy, itp. Jednak czy tego rodzaju bariery - gdyby faktycznie miały znaczenie w podjęciu decyzji o wykorzystaniu potencjału instruktorów i egzaminatorów - są na tyle duże, żeby nie było możliwości ich pokonania?
2. Osobiście jestem za tym, żeby okres próbny dotyczył wszystkich młodych kierowców. Ubolewam nad tym, że propozycje idą w stronę dużego „zmiękczania” przepisów. Tłumaczę sobie to tym, że ministerstwo robi wszystko, żeby w najmniejszym stopniu zostać poddanym krytyce opinii publicznej. Najprawdopodobniej jest to puszczanie oczka „wyborczego” w stronę społeczeństwa w myśl zasady: lepiej się ludziom nie narażać i nie nakładać na nich dodatkowych obowiązków, które mogłyby wywołać niezadowolenie społeczne. Taka liberalizacja przepisów może - owszem - poprawić sondaże, ale niestety nie ma nic wspólnego z procesem permanentnej edukacji społeczeństwa oraz dyscyplinowaniem i uświadamianiem kierowców o zagrożeniach w coraz bardziej skomplikowanym ruchu drogowym. Na tym polu działania - w mojej ocenie - mamy do czynienia z brakiem odpowiedzialności za przyszłość BRD w Polsce.
3. Jeśli chodzi o wymagania dla OSK to bardzo enigmatyczne jest dla mnie słowo „infrastruktura”. Pojemność tego wyrazu jest ogromna. Jak zatem ministerstwo rozumie to pojęcie? Czy chodzi o sale wykładowe? Place manewrowe, środki dydaktyczne, pojazdy? W jaki sposób infrastruktura ma wpłynąć na zwiększenie poziomu zdawalności? Jakie istnieją między tymi elementami zależności? Brakuje w tej kwestii wyjaśnień. Dlatego ministerstwo - jako „lider projektu”, „koordynator proponowanych zmian” powinno bardziej doprecyzować katalog określonych pojęć. W tej materii nie można kierować się ogólnikami i domysłami.
4. W wersji projektowej zaproponowano wprowadzenie wymogu wykształcenia średniego i podwyższenie wymaganego okresu posiadania przez instruktorów i wykładowców prawa jazdy. Ta zmiana chyba raczej jest oczywista. Instruktor, jak i wykładowca to osoby, które bezdyskusyjnie są nauczycielami, pedagogami (pomimo, że ustawa w ogóle ich tak nie nazywa). Ponieważ instruktorzy i wykładowcy niekoniecznie muszą posiadać dokumenty świadczące o przygotowaniu pedagogicznym, to raczej wypadałoby - dla ochrony dobrego imienia zawodu - aby prezentowali oni przynajmniej określone minimum dotyczące wykształcenia. Faktycznie, należy zgodzić się z tezą, że wykształcenie niekoniecznie musi iść w parze z mądrością, wiedzą i inteligencją. Jednak biorąc pod uwagę kwestie związane z kształtowaniem określonych postaw (w tym przypadku cech i postaw psychologiczno-etycznych kierowców) trudno dopuszczać do zawodu instruktora lub wykładowcy osoby (oczywiście nie poniżając w tym miejscu nikogo), które mają ukończoną jedynie szkołę podstawową i niedawno zdały egzamin na prawo jazdy. Ważna jest tutaj nie tylko mądrość życiowa, ale również wiedza merytoryczna, dojrzałość emocjonalna i doświadczenie.
5. W proponowanej wersji ustawy ma znaleźć się zapis umożliwiający prowadzenie szkolenia przez OSK również dla osób posiadających prawo jazdy oraz osób ubiegających się o przywrócenie takiego uprawnienia. Czy należy ten zapis traktować jako rewolucyjny? To chyba raczej oczywiste, że OSK powinny posiadać takie uprawnienia już od dawna. Zresztą, kto miałby szkolić takie osoby? Pan X czy pani Y, którzy posiadając prawo jazdy, niekoniecznie mają pojęcie o bezpiecznej i taktycznej jeździe samochodem, nie mówiąc już o wiedzy pedagogicznej czy znajomości katalogu zadań egzaminacyjnych?
6. Planowana wersja przepisów przewiduje, że egzamin praktyczny nie będzie przerywany lecz wykonywany w całości. Oczywiście należy uwzględnić katalog sytuacji, które stanowią bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia. Moim zdaniem jest to pójście w stronę większego wykazania i zaprezentowania się kandydata na kierowcę podczas egzaminu państwowego. W mojej opinii ta zmiana jest słuszna. Dzięki takiemu podejściu można liczyć na wzrost poziomu (przepraszam za to strasznie dziwne słowo) upedagogicznienia egzaminu. Egzaminator w oczach osoby zdającej nie będzie już traktowany, jako maszynka do wyłapywania błędów, punktowania i jak to mówią zdający - oblewania. W mojej ocenie podniesiona zostanie ranga egzaminatora, jako eksperta z zakresu współczesnej taktyki bezpiecznej jazdy. Zauważmy, że ludzie zdający egzamin na prawo jazdy sami „wysadzają” się na prostych błędach. Niepotrzebnie negatywnie nakręceni i zdemotywowani, przystępują oni do egzaminu na prawo jazdy, o którym w Polsce krążą legendy i bajki rodem z mchu i paproci. Czas to zmienić. Egzaminator ma być odbierany w oczach osób zdających oraz społeczeństwa, jako specjalista, a także osoba, która swoim autorytetem wydaje niezależną opinię czy dany kandydat już nadaje się na kierowcę czy raczej jeszcze musi się doszkolić.
7. W opinii ministerstwa forma e-learningu powinna pozostać. Do tej sprawy mam raczej podejście „konserwatywne”. Jestem zwolennikiem wykładów, a tym samym żywego słowa oraz realnego kontaktu z wykładowcą. Uważam, że komputer nie zastąpi dobrej rady, trafnej dygresji, żywego przekazu, gdzie w nauce jazdy są to bardzo ważne narzędzia w pracy dydaktycznej. Jednak w imię tolerancji i akceptacji dla współczesnych środków nauczania należy się zgodzić, że e-learning jest alternatywnym sposobem uczenia się. Należy się zgodzić z tym, że profesjonalnie przygotowany e-learning z powodzeniem może zastąpić przynudzającego i zdemotywowanego wykładowcę. Mówiąc wprost, nie wygramy z powszechną informatyzacją społeczeństwa.
Dziękując za możliwość wypowiedzenia się w związku z dyskusją pokongresową, dotyczącą proponowanych zmian w systemie szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców, życzę wszystkim instruktorom i egzaminatorom udanych urlopów, niezapomnianych wakacyjnych wzruszeń i przede wszystkim wielkich piłkarskich emocji.
Dr Paweł ŻURAW (Świdnica)