W mediach wiele już napisano o możliwości nowego uregulowania, którym byłoby dodatkowe szkolenie praktyczne kandydatów na kierowców, szkolenie w formule jazdy z osobą towarzyszącą.
Atrakcyjność pomysłu ma polegać na fakcie, iż przyszły kierowca mógłby rozpocząć takie jazdy praktyczne już po ukończeniu 17. roku życia. Po odbyciu szkolenia podstawowego w osk, kandydat na kierowcę w czasie do egzaminu państwowego - mógłby odbywać jazdy pod nadzorem opiekuna prawnego. Osoby posiadającej prawo jazdy kat. B, od co najmniej 5 lat, niepozostającej pod wpływem alkoholu lub środków działających podobnie. Sam termin przystąpienia do egzaminu pozostawałby bez zmian.
Pomysł ma być wyjściem naprzeciw oczekiwaniom społecznym poprzez zmniejszenie kosztów szkolenia, czyli wyeliminowanie sytuacji, gdy konieczne jest dokupienie jazd dodatkowych - jak to miejsce obecnie - w ośrodku szkolenia kierowców. Z tego punktu widzenia propozycja brzmi prospołecznie, ale czy rzeczywiście jest to rozwiązanie prospołeczne? Popatrzmy na pomysł przez pryzmat bezpieczeństwa na drodze!
Brak jest informacji o ewentualnych rozwiązaniach technicznych wpływających na zapewnienie bezpieczeństwa zarówno samemu kandydatowi na kierowcę, jego opiekunowi, jak również innym uczestnikom ruchu drogowego. Czy będzie konieczne przystosowanie pojazdu poprzez montaż dodatkowego pedału hamulca, dodatkowych lusterek wstecznych, oznakowanie pojazdu? Czy będą obowiązywały dodatkowe badania techniczne?
Kolejna kwestia dotyczy zasad ubezpieczenia pojazdu? Ubezpieczyciel przy ustalaniu zakresu odpowiedzialności i wysokości składki bierze pod uwagę wiek kierującego, staż w kierowaniu pojazdem, szkodowość w minionym okresie. Jaka w tym przypadku będzie zastosowana stawka ubezpieczenia pojazdu?
A co z odpowiedzialnością kierującego pojazdem za ewentualne kolizje czy wypadki drogowe, albo nie przestrzeganie przepisów ruchu drogowego? Kto będzie ponosił sankcje karne za sytuacje zarejestrowane przez fotoradar? Komu zostaną przypisane tzw. punkty karne?
Niebagatelnym jest także fakt, iż wielu kierowców ma nawyki, nie zawsze prawidłowe, iż bardzo często nie śledzą oni dokonywanych w kodeksie drogowym zmian. A jednocześnie właśnie tym osobom ma być powierzone szkolenie przyszłych kierowców. Wprawdzie osoba chcąca edukować swojego podopiecznego będzie musiała przejść dodatkowe szkolenie, ale czy to wystarczające rozwiązanie? A co z - tak powszechnie używanym ostatnio - argumentem jakości szkolenia?
Dodatkowo, bliskie, rodzinne relacje pomiędzy uczonym a uczącym nie zawsze sprzyjają zachowaniu niezbędnego dystansu emocjonalnego, szczególnie potrzebnego w trudnych sytuacjach na drodze. Praca, którą włożył wykładowca i instruktor nauki jazdy kształtując właściwe nawyki kursanta może być zaprzepaszczona. W procesie szkolenia obserwujemy, iż instruktor nader często musi eliminować oceny i zachowania nabyte przez młodego człowieka obserwującego kierowcę i jego zachowania z pozycji pasażera.
Głównym celem wprowadzania wszelkich zmian powinna być poprawa bezpieczeństwa na drogach, a nie pozorne oszczędności. Skutki rozwiązań takich jak jazda z osobą towarzyszącą mogą przynieść więcej szkód niż pożytków. Potrzebne jest tu społeczeństwo wyedukowane i szanujące prawo. Czy tacy jesteśmy? Przy rosnącym natężeniu ruchu drogowego ta nowa grupa „nauczycieli nauki jazdy”, osób bez odpowiednich kompetencji, bez właściwie wyposażonego bezpiecznego pojazdu, zdecydowanie może doprowadzić do zwiększenia liczby ofiar na drogach. To cena kilku dodatkowych godzin jazdy doskonalącej z profesjonalnie przygotowanym instruktorem nauki jazdy w bezpiecznym pojeździe.
Wszystkim nam życzę, aby moje obawy nie sprawdziły się.
Jan Szumiał (Warszawa)