Pan Gowin spowodował, że zawód instruktora może w zasadzie wykonywać każdy. To był pierwszy błąd.
Drugi błąd to brak ścieżki awansu zawodowego w zawodzie. Powinniśmy latamy przechodzić szczeble awansu zawodowego od instruktora stażysty do egzaminatora.
Trzeci błąd pozwolić przypadkowym osobom - bez stażu zawodowego w kierowaniu pojazdem - na uzyskanie uprawnień instruktora lub egzaminatora. Mogę przytoczyć swój artykuł z przed kilkunastu lat o awansie zawodowym. Federacja Szkół Jazdy też zgłaszała taką potrzebę. Tylko ja wiem, jaką farsę robi się podczas egzaminów na egzaminatora. Po kilkunastu latach udało mi się uzyskać wgląd na kilka sekund do pytania, w którym prawdopodobnie popełniłem błąd. Mogę użyczyć pytania, na które podczas jednego egzaminu była inna odpowiedz jak na następnym egzaminie.
Ostatnia sprawa. Bardzo rzadko jeżdżę z swoją żoną, która wykorzystuje auto codziennie. Nie miała wypadku ani kolizji, raz na 30 lat zapłaciła mandat za złe parkowanie. Miałem okazję jechać z nią jako pasażer i zdarzało mi się pomimo, że nie posiadałem dodatkowych pedałów próbować ingerować w jej jazdę. Czy egzaminator, który wsiada do auta egzaminacyjnego z przypadkowym zdającym jest w stanie prawidłowo zareagować w każdej sytuacji drogowej – NIE! Dlatego słyszymy takie słowa jak "ja bym zdążył", auto zgasło, bo „sprzęgło chodzi źle" i jeszcze kilka innych wymówek.
Gdy ja zostanę ministrem infrastruktury to moja pierwsza decyzja będzie instruktor na egzaminie w samochodzie obok zdającego. Egzaminator z tyłu.
Żadnych rocznych lub dwu letnich dodatkowych szkoleń dla instruktorów. Egzaminator jak zauważy, że instruktor popełnia błędy w podejmowaniu decyzji na drodze kieruje na szkolenie instruktora.
Egzamin to ma być dalszą częścią szkolenia, a o tym czy umie kierować decyduje przede wszystkim instruktor i egzaminator razem. Wynik egzaminu podpisują razem.
Krzysztof Gietek (Pisz)