Rozmowy

Piotr Leńczowski. Współkierowanie, czyli ograniczone sterowanie i lęk przed decyzją

29 sierpnia 2018

Piotr Leńczowski. Współkierowanie, czyli ograniczone sterowanie i lęk przed decyzją
Piotr Leńczowski, instruktor techniki jazdy, prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Instruktorów Techniki Jazdy (PSITJ). Od 14 lat czynny instruktor, z wykształcenia pedagog, były policjant drogówki, kurator sądowy (fot. ze zbiorów autora)

Temat został ponownie wywołany ostatnim tragicznym zdarzeniem z udziałem pojazdu egzaminacyjnego, jednak nie jest niczym nowym. Na przestrzeni ostatnich lat mieliśmy już tyle przykładów zdarzeń z udziałem osób uczących się, że środowisko profesjonalistów nie ma złudzeń, iż dochodzi do nich na skutek kumulacji wielu złych okoliczności. Nie oceniając Nikogo, bo nie śmiałbym nie znając konkretów pozwolę sobie jednak zwrócić uwagę na kilka ważnych aspektów, które powinny być wzięte pod uwagę kiedy będziemy zmieniać lub tworzyć nowe prawo regulujące kwestie szkolenia kierowców oraz sposobu egzaminowania. Mam tez nadzieję, że osoby decyzyjne dostrzegą taką potrzebę zmian, gdyż zaczyna być coraz bardziej nowocześnie i tolerancyjnie, a to generuje sytuacje niebezpieczne i co najmniej dwuznaczne.

Nowoczesność po naszemu, czyli klient roszczeniowy i dziwne wyroki Sądów działających pod presją mediów. Zacznijmy od tego o czym wszyscy wiedzą i każdy boi się to głośno powiedzieć. Dzisiejsze czasy sprawiły, że ludzie coraz częściej uważają, że jak za coś płaca to sami już nic nie muszą. Płacę, żądam, wymagam, macie mnie nauczyć, a jak czegoś nie umiem, to nie moja wina.

Rola mediów – nagonka. Takiej postawie niestety przyklaskują media, które przykładowo w pewnej sprawie, gdzie kursantka otrzymała mandat od Policji za popełnione wykroczenie, na które instruktor nie miał możliwości zareagować w taki sposób, że nagle skręciła kierownicą w sposób nie do przewidzenia dla instruktora – jadąc na wprost otarła się o samochód z przeciwka. Kursantka twierdziła, że chciała ominąć dziurę. Media rzuciły się na instruktora, broniąc kursantki i twierdząc, że skoro jest na kursie i płaci, to ma być bezpieczna.

Wyroki Sądów – przeciw zdrowemu rozsądkowi. Pewnego razu egzaminator kilkukrotnie musiał łapać kursantce asekuracyjnie za kierownicę w obawie przed spowodowaniem kolizji. Nie doszło do kolizji dzięki egzaminatorowi, ale czy to była samodzielna jazda? Zwątpił w to sam dyrektor WORD i zakwestionował wynik egzaminu. Co na to Sąd? Przeczytajcie poniżej, tylko wcześniej sobie usiądźcie…

„Nie budzi żadnych wątpliwości to, że osoba przystępująca do egzaminu na prawo jazdy jest dopiero „kandydatem na kierowcę”, pozbawionym doświadczenia i umiejętności pozwalających wprawnemu i doświadczonemu kierowcy zareagować intuicyjnie na trudną sytuację drogową. Takie umiejętności nabywa się bowiem w miarę przejechanych samodzielnie kilometrów. Brak takiego doświadczenia i kwalifikowanych umiejętności nie uniemożliwia jednak zdania egzaminu na prawo jazdy…

…Rzeczą egzaminatora, od którego przepisy prawa wymagają szczególnej wiedzy i umiejętności w zakresie kierowania pojazdami i ruchu drogowego jest ocena, czy osoba egzaminowana spełnia wymogi określone prawem. Taka asekuracja (chodzi o łapanie za kierownicę) nie musi oznaczać, że egzaminowany kandydat na kierowcę swym zachowaniem mógł w konkretnej sytuacji stworzyć zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Obawa egzaminatora przed nieprzewidywalnymi często konsekwencjami wjechania pojazdu w koleinę na ośnieżonej drodze uzasadniać może tego rodzaju asekurację”

Sąd uznał, iż to, że egzaminator łapie za kierownicę nie daje podstawy do oblania kursantki na skutek czego wynik egzaminu był pozytywny. Nierzadko jednak zdarzają się podobne sytuacje i czy w takim wypadku jednak nie powinno się takiej kandydatki oblać? Zniknął zapis mówiący o możliwości przerwania egzaminu w sytuacji, kiedy - zachowanie kierującego stwarza możliwość potencjalnego zagrożenia. Obecnie należy wyczekiwać realnego zagrożenia. Tyle, że to niebezpieczne dla innych..

Z kolei innym razem egzaminator oblał kursanta, który nie ustąpił pieszemu na oznakowanym przejściu dla pieszych. Sytuacja wyglądała w ten sposób, że na drodze jedno-jezdniowej o dwóch pasach ruchu w przeciwnych kierunkach znajdowało się przejście i do niego zbliżała się piesza od lewej strony w stosunku do nadjeżdżającego pojazdu egzaminacyjnego. Piesza była widoczna. Po lewej stronie drogi w kierunku przeciwnym do pojazdu egzaminacyjnego dynamicznie poruszał się inny pojazd, po zauważeniu, którego piesza zatrzymała się przed przejściem. Już po zjechaniu tego pojazdu z przejścia piesza ponownie zbliżyła się do jezdni z zamiarem jej przekroczenia, jednak z uwagi na zbliżający się pojazd egzaminacyjny powoli wchodziła na przejście, co egzaminator uznał za przesłankę do przerwania egzaminu. Kiedy próbowała wkroczyć powstrzymała się od ruchu widząc, że egzaminowany kierowca nie ma zamiaru zwalniać i ustępować. Egzaminator w tej sytuacji sam zatrzymał pojazd i dokonał negatywnej oceny. Na wynik tego egzaminu złożył skargę instruktor kursanta i zaczęła się batalia. Marszałek Województwa unieważnił egzamin, SKO podtrzymało tę decyzję, WSA również, dopiero NSA stwierdziło, że... "...w orzecznictwie sądowo-administracyjnym przyjmuje się, że przyczyną unieważnienia egzaminu na prawo jazdy na podstawie weryfikacji zapisu jego przebiegu, co do kwalifikacji osoby egzaminowanej, mogą być zdarzenia wskazujące na możliwość stworzenia zagrożenia dla ruchu drogowego, których interpretacja w świetle zebranych dowodów jest ewidentna (np. wymuszenie pierwszeństwa przejazdu, przejechanie bez zatrzymania na skrzyżowaniu ze znakiem STOP lub na czerwonym świetle, wyprzedzanie na przejściu dla pieszych itp.). W sytuacjach, w których ocena materiału dowodowego wymaga wiedzy specjalnej lub podlega uznaniu co do wagi ewentualnych błędów, należy decydujące znaczenie przypisać ocenie dokonanej przez egzaminatora, który w ramach przepisów prawa wyposażony jest przez władzę publiczną w kompetencje do tego, by stwierdzić, czy błędy popełnione przez kandydata na kierowcę w czasie egzaminu dyskwalifikują go z punktu widzenia możliwości uzyskania uprawnień do kierowania pojazdami (NSA z dnia 7 marca 2017 r. sygn. akt I OSK 1295/15). To bowiem egzaminator obserwując na bieżąco sytuację na drodze, w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenie decyduje o przerwaniu egzaminu. Podnosi się także, że nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ocena, czy konkretne zachowanie osoby zdającej spełnia ww. przesłanki z art. 52 ust. 2 ustawy jest dokonywana przez egzaminatora w sytuacji dynamicznej. W tej mierze egzaminator musi dokonać oceny natychmiastowej, inaczej niż organ, który może dokonać tej samej oceny na podstawie nagrania, które można wielokrotnie odtworzyć (por. wyrok WSA z dnia 11 października 2016 r. sygn. akt II SA/Bd 697/16 oraz sygn. akt II SA/Bd 371/16). Stąd zastosowanie instytucji unieważnienia egzaminu może mieć miejsce tylko w przypadku, gdy w świetle materiału dowodowego, naruszenie prawa przez egzaminatora nie budzi żadnych wątpliwości.

WNIOSKI PO WYROKACH. Po takich wyrokach nie dziwię się, że niektórzy egzaminatorzy są pasywni w swoim działaniu wyczekując na sytuację ewidentną, żeby móc oblać kursanta i mieć niezbity dowód na brak jego umiejętności.

Jednak nie dajmy się zwariować! Jak wynika z orzecznictwa - egzaminator dokonuje oceny często w sytuacji dynamicznej i tylko On wie jak było oraz czego uniknął podejmując szybką decyzję o np. hamowaniu. Odczucia kursanta nie powinny być tu istotne, gdyż zawsze będą subiektywne po uzyskaniu oceny negatywnej, a przecież nie chodzi chyba o zadowolenie kursanta, tylko na litość boską o bezpieczeństwo NAS WSZYSTKICH!

Ustawodawca – ciągle łagodzi wymogi. Co najdziwniejsze w świetle nagannych statystyk wypadkowości i wrzawy medialnej na temat poprawy bezpieczeństwa Ustawodawca zamiast zaostrzać wymogi dla zdających egzaminy, czy prowadzących ośrodki szkolenia kierowców oraz wykonujących zawody instruktora i egzaminatora – ciągle łagodzi te wymagania.

Wszyscy pamiętamy te artykuły w mediach pt. „Łatwiejszy egzamin od 2017”, „Od teraz egzaminator Cię nie obleje”, „Za co egzaminator może przerwać egzamin?” itp.

Rozporządzenie Ministra Infrastruktury i Budownictwa z dnia 24 lutego 2016 r. w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez egzaminatorów oraz wzorów dokumentów stosowanych w tych sprawach rzuca nowe światło na sposób prowadzenia egzaminów, a prasa rozpisuje się często błędnie interpretując w sposób bardzo tolerancyjny względem kursanta, to jak ma zachować się egzaminator.

DEGENERACJA prawem dozwolona. To wszystko powoduje, że psujemy potencjalnego kursanta. Wynaturzamy naturalny zdrowy rozsądek i odpowiedzialność za kierownicą na rzecz nie popełniania błędów przewidzianych jakimś tam rozporządzeniem. Skoro egzaminator nie musi już teraz przerywać egzaminu w sytuacji, kiedy kursant nie zatrzymał się na „STOP”-ie, bo w sumie to nic nie jechało i nie spowodował zagrożenia. Jeśli kursantce gaśnie trzy razy pod rząd silnik na środku skrzyżowania, ale akurat nic nie jechało i egzaminator to zalicza, tłumacząc tym, że to wynik stresu. Dokąd My zmierzamy?

Jak tak dalej pójdzie to za chwilę może zapiszemy w innym rozporządzeniu, że jak kursant wypije sobie na odwagę dwa piwa przed egzaminem, ale w sumie jedzie prosto, to czemu by Mu nie dać uprawnień, przecież nic się nie stało, ma chłopak silną głowę i daje radę, to na pewno sobie poradzi.

Współkierujący, ale bez przyrządów. W art. 2 pkt 20 Ustawy PoRD znajduje się definicja kierującego, z której wynika, że każda osoba, która kieruje pojazdem jest kierującym. Jednakże doktryna i orzecznictwo przyjmują, że kierującym pojazdem może być więcej niż jedna osoba. Wystarczy tylko, aby miała możliwość bezpośredniego wpływu na prędkość, kierunek jazdy, czy stateczność pojazdu. Nigdzie nie jest napisane, że współkierowanie występuje wtedy, gdy mamy możliwość operowania wszystkimi układami pojazdu, czyli kierowniczym, hamulcowym i przeniesieniem napędu. Wystarczy, że mamy możliwość operowania jednym z tych układów i już wtedy stajemy się współkierującym. Dlatego właśnie instruktor i egzaminator posiadający odpowiednie urządzenia wpływające na ww. elementy będzie współkierującym i będą na nim ciążyły w związku z tym takie same obowiązki jak na kursancie. Instruktor i egzaminator nie może więc w czasie jazdy rozmawiać przez telefon komórkowy bez zestawu słuchawkowego. Musi obserwować drogę i jej otoczenie z zachowaniem szczególnej ostrożności nie dopuszczając do sytuacji zagrożenia dla innych uczestników.

Współkierowanie nie dotyczy szkolenia motocyklisty lub jadącego quadem, kiedy instruktor lub egzaminator nie znajdują się w lub na pojeździe, którym kieruje kursant. To jedyny wyjątek

Hamulec wystarczy? Paragraf 43 ust.1 pkt.3 Rozporządzenia w sprawie warunków technicznych pojazdów w rozdziale poświęconym wyposażeniu pojazdu do nauki jazdy i egzaminowania wspomina się jedynie o dodatkowej dźwigni hamulca roboczego mające dać możliwość przejęcia kontroli na układem hamulcowym.

Doświadczenie jednak wskazuje, że dodatkowa dźwignia sprzęgła oraz gazu jest nieoceniona. Wiele szkół ma powielone wszystkie dźwignie po stronie instruktora, co daje najwyższą gwarancję bezpieczeństwa. Instruktor ma możliwość np. w czasie spóźnionej zmiany pasa ruchu dodać gazu i uratować sytuację przed kolizją. Podobnie podczas wyprzedzania, czy ruszania w sytuacji awaryjnej.

Obowiązkowo sprzęgło, gaz i hamulec! Uważamy jako organizacja, co zresztą zgłosiliśmy w propozycji projektu zmian dotyczących kursu doskonalenia kierowców w ODTJ-tach, żeby pojazdy szkoleniowe znajdujące się w dyspozycji ośrodków były obowiązkowo wyposażone we wszystkie dźwignie po stronie instruktora. Podobnie winno być w samochodach szkoleniowych oraz egzaminacyjnych. Uważamy też, że instruktorzy i egzaminatorzy w ramach obowiązkowych warsztatów winni ćwiczyć kierowanie pojazdem z miejsca pasażera, żeby być doskonale wyszkolonym i zorientowanym na wypadek sytuacji awaryjnych, kiedy strach sparaliżuje kursanta i trzeba przejąć całkowitą kontrolę nad samochodem. Sam mam doświadczenie w takim kierowaniu i w firmie, w jakiej pracuje na co dzień, każdy instruktor ma takie umiejętności oraz powielone wszystkie dźwignie. Mało tego chcąc pracować jako instruktor musiałem przejść test jazdy z prawego fotela. Uważam to za bardzo mądre. Dzięki temu nigdy żadnego wypadku nie mieliśmy i mam nadzieję, że nigdy nie będziemy mieli.

Skończmy z pobłażaniem na egzaminach w szkołach i WORD-ach, bo robimy krecią robotę Policjantom, Sądom i wszystkim innym uczestnikom dróg. To mój apel do wszystkich instruktorów i egzaminatorów w Polsce. Skończmy z pobłażaniem na egzaminach wewnętrznych w szkołach jazdy i egzaminach państwowych w WORD-ach. Nie dajmy się zwariować.  Stres nie może być żadnym usprawiedliwieniem, bo każdy egzamin wywołuje stres, ale sytuacje w życiu również i to później przenosimy za kierownicę.

Za każde nawet najmniejsze zagrożenie na drodze, za jakiekolwiek fałszywe ruchy świadczące o niepewności i braku wyszkolenia, a mogące skutkować kolizją powinno się od razu przerywać egzaminy.  Jeśli My będziemy pobłażać za niezwalnianie przed przejazdem kolejowym, jeśli My będziemy pozwalać ignorować znaki nakazujące się zatrzymać, to jak taka osoba później zachowa się w starciu z policjantem, który za podobne wykroczenie będzie chciał nałożyć mandat? No tak, będzie się kłócić i odmawiać, bo przecież nawet na egzaminie się udało, to dlaczego potem Ktoś inny zwraca uwagę i chce karać mandatem.

Przestańmy się bać Klientów, bo to nie wesołe miasteczko, tylko ruch miejski. Moim zdaniem, każdy instruktor i egzaminator powinien „lać” od razu za każde zagrożenie. Kopać bezwzględnie po pedałach hamulca i kończyć egzamin. Samochód nie jest z gumy, a ruch miejski to nie wesołe miasteczko. Lepiej niech taka osoba nie zda nawet 100 razy egzaminu, niż zginie przez brak własnych umiejętności i uleganie stresowi.  Nie czekajmy na reakcję kursanta, który i tak zawsze potem powie: ”ale dlaczego Pan mi zahamował, przecież ja sama dałabym radę”. To fałsz, nie wierzmy Im. Jeżeli nie widać wczesnej reakcji, jeżeli kursant nie reaguje na sytuację zawczasu, to należy taki błąd natychmiast ujawniać i reagować… Po to są kamery w samochodach, żeby mogli się odwoływać. Lepiej żeby się mogli odwołać, niż żeby byli chowani do grobu, a egzaminator z pewnością będzie wolał odpisywać wyjaśnienie na skargę, niż podpisywać zarzuty prokuratorskie. Wracajmy do starych, wypróbowanych metod i bądźmy racjonalni oraz poważni, bo inaczej nie będziemy nigdy szanowani.

Piotr Leńczowski

Prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Instruktorów Techniki Jazdy