Rozmowy

Roman Uździcki. Nic o nas, bez nas

29 maja 2024

Roman Uździcki. Nic o nas, bez nas
Roman Uździcki, egzaminator nadzorujący w WORD Zielona Góra, pedagog, nauczyciel akademicki (fot. ze zbiorów prywatnych)

Roman Uździcki, egzaminator nadzorujący w WORD Zielona Góra, pedagog, nauczyciel akademicki dziś apeluje „nic o nas, bez nas”. To apel do resortu infrastruktury, w kwestiach podjętych w petycji zawierającej postulat zniesienia obowiązku uczestniczenia w egzaminie państwowym na kat. A, A1, A2 i AM kierowcy wiozącego egzaminatora oraz drugi - zwiększenia ilości możliwych egzaminów przeprowadzonych przez jednego egzaminatora w ciągu dnia pracy do 10.

Nihil de nobis sine nobis (nic o nas bez nas)

„Największą ułomnością naszych czasów jest… człowiek…”

Odrobina historii. Dnia 30 maja 2024 roku mija 519 rocznica ważnego wydarzenia dla historii Polski. W Radomiu Aleksander Jagiellończyk podpisał konstytucję Nihil novi. Ten dokument zmienił losy naszego kraju i był początkiem demokratycznych rządów. Wcześniej królowie mieli pełną władzę i nie musieli słuchać rad innych. Istniała rada królewska, która wyrażała swój punkt widzenia i opinię, ale ostateczne słowo należało do króla.

Konstytucja Nihil novi wyznawała zasadę „nic o nas bez nas”. Co to oznaczało? Od tego momentu król musiał brać pod uwagę zdanie szlachty, a bez jej zgody nie miał prawa wprowadzać żadnych zmian w polskim prawie. Dokument ten zabraniał władcy podejmowania całkowicie samodzielnych decyzji bez wcześniejszej akceptacji szlachty. O losach państwa zaczęły decydować trzy filary społeczeństwa - król, możnowładcy i posłowie ziemscy, czyli głos ludu.

Petycja, czyli idźmy dalej… Petycja, co to jest? Petycja to nic innego jak pismo zawierające jakieś żądanie, zwłaszcza postulujące zmianę przepisów prawa, podjęcie jakiegoś rozstrzygnięcia lub innego działania w sprawie dotyczącej wnoszącego podmiotu, życia zbiorowego lub wartości wymagających szczególnej ochrony w imię dobra wspólnego, kierowane do władz czy osób na wyższym stanowisku (źródło: wikipedia).

Cynicy powiadają, że jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Bo jak inaczej rozumieć petycję Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów WORD z 5 marca 2024 roku zawierające żądanie zniesienia obowiązku uczestniczenia w egzaminie kierowcy wiozącego egzaminatora na egzaminie na kategorię A, A1, A2, AM, wprowadzenie zapisu zwiększającego ilość możliwych egzaminów przeprowadzonych przez jednego egzaminatora w ciągu dnia pracy do 10 (a w sytuacjach wyjątkowych do 11) oraz możliwość zwiększenia liczby godzin pracy w ciągu doby powyżej ośmiu godzin, jednak nie więcej niż do 10 godzin.

Propozycje zmian poszczególnych przepisów mają w petycji swoje uzasadnienie. Cieszy mnie (stwierdzam to z ironią), że zostało zauważone, że to egzaminator zawsze dbał o bezpieczeństwo osoby egzaminowanej i robił to najlepiej, gdy sam prowadził samochód jadąc za motocyklistą. Cóż, wszyscy przyzwyczaili się, że egzaminator to człowiek orkiestra - jedzie, egzaminuje, obserwuje i przeciwdziała niebezpiecznym zachowaniom innych kierujących, nie wspominając o egzaminowanym - obserwuje, wydaje polecenia, analizuje ich wykonanie, wypełnia arkusz przebiegu egzaminu, przestrzega instrukcji, przeciwdziała zagrożeniom, które mogą powstać wskutek działań kandydata na kierowcę, itd. I według dyrektorów, tylko on to potrafi. I to właśnie dlatego, „kierując się sprawnym przebiegiem egzaminu a także bezpieczeństwem osób egzaminowanych, i innych uczestników ruchu drogowego” wnioskują o zmianę tego przepisu. A już za sarkazm należy uznać, że „czyniąc dobro” dyrektorzy jako argument za usunięciem prowadzącego pojazd uznali, że „udział dodatkowej osoby w egzaminie może wywołać dodatkowy stres osoby egzaminowanej, co niewątpliwie ma wpływ na prawidłowe wykonywanie zadań egzaminacyjnych i w konsekwencji na wynik egzaminu państwowego”. Co za sztuczka słowna, co za zgrabna manipulacja - jestem pod wrażeniem. Prawda zaś tkwi w ostatnim akapicie tego uzasadnienia. Mianowicie; „równocześnie w ocenie wnioskujących, wprowadzenie podczas egzaminu na kat. A dodatkowej osoby obsługującej egzamin (dodatkowego kierowcy) niesie za sobą znaczący wzrost kosztów przeprowadzenia takiego egzaminu, który w konsekwencji musiałaby pokryć osoba egzaminowana.”.

Brawo, mam tylko kilka pytań: Czy możliwe jest zakazanie uczestniczenia w egzaminach np. instruktora prowadzącego, praktykantów, egzaminatora nadzorującego bądź przedstawiciela marszałka… a może i również innej osoby upoważnionej przez dyrektora WORD? Będzie spokojniej i bez stresu. Czy uznaje się kandydatów na kierowców w zakresie tej kategorii za idiotów nie rozumiejących, że przez to że samochód prowadzi ktoś inny, to egzaminator skupia całą swoją uwagę na ich jeździe? Czy do prowadzenia pojazdu trzeba zatrudnić dodatkowe osoby? Niekoniecznie. Wielokrotnie mogą to być pracownicy techniczny bądź administracyjni - wystarczyłoby zrobić tylko przegląd kadr i zorganizować to w ten sposób, aby było to organizacyjnie możliwe? Czy prawdą jest, że są WORDy, gdzie mądry dyrektor przez lata (nawet bez aktualnie brzmiących przepisów) uznaje, że bezpieczeństwo egzaminatora i zdającego nie ma ceny i jest wartością nadrzędną, i dlatego tam zawsze egzaminator był wieziony?

Zdecydowanie nie jestem za tego typu rozwiązaniem, ale jednocześnie proszę o nie zatrudnianie osób, które same nie potrafią jeździć, o instruktorów którzy swoim zachowaniem sugerują egzaminowanemu poprawny styl jazdy, komentują poczynania egzaminatora podważając jego decyzję (o podtekstach korupcyjnych i innych nie wspomnę), a zatrudnianie chociażby tych, którzy posiadają kategorię A prawa jazdy, żeby w razie czego mogły wrócić motocyklem do WORDu po przerwanym egzaminie. To znacznie usprawniłoby pracę egzaminatorów i wpłynęłoby zdecydowanie na poprawę bezpieczeństwa na drodze i komfortu pracy egzaminatora przy prowadzeniu egzaminu w tej, jakże niebezpiecznej kategorii. Jest tylko jeden problem - takiej osobie trzeba zapłacić i to wcale nie najniższą krajową.

Szczególną troską Dyrektorzy obdarzyli osoby, które z różnych przyczyn niezależnych od nich (bądź zależnych) nie mają możliwości zgłosić się w  wyznaczonym czasie na egzamin (np. z powodu znacznego opóźnienia autobusu, pociągu, z powodu zatoru drogowego itp.). Jak  napisano w dalszej części uzasadnienia: „W przypadku części praktycznej egzaminu, mając na uwadze czas wolny egzaminatorów wykonujących swoje służbowe obowiązki w danym dniu w związku z wynikami negatywnymi na placu manewrowym byłaby możliwość w uzasadnionych przypadkach przesunięcia godziny egzaminu w danym dniu i przeegzaminowania osoby, która z przyczyn od niej niezależnych traci ustalony termin i opłatę egzaminacyjną”.

Brawo, mam tylko kilka pytań: kto stwierdzi czy przyczyna była niezależna od zdającego? W jaki sposób i komu ta osoba zostanie przydzielona do przeegzaminowania, jeżeli wcześniej była wylosowana przez innego egzaminatora co może stanowić spore pole do nadużyć? A co jeżeli nie będzie wolnego egzaminatora, bo akurat zdawalność jest na wysokim poziomie?

Zdecydowanie jestem za tego typu rozwiązaniem, ale pod jednym warunkiem. Rozszerzmy to na inne sfery działalności człowieka. Dla spóźnionych z przyczyn od nich niezależnych (lub zależnych) cofnąć należy także pociąg, autobus, film w kinie, koncert i cokolwiek, co jesteśmy tylko w stanie cofnąć. Potrzeba tylko wolnej, niczym nie skrępowanej wyobraźni.

Z kolejnego uzasadnienia dokonania zmian w przepisach (dlaczego 10 osób a nawet 11) oraz z wyliczeń czasu pracy egzaminatorów (zawartych w petycji) wynika, że ok. 30 % egzaminów kończy się wynikiem negatywnym na placu manewrowym. „W związku z tym egzaminator poza regulaminową przerwą dysponuje dodatkowo 90 minutami wolnego czasu w ciągu dnia”.

Brawo, mam tylko kilka pytań: Czy jest ktoś w stanie przewidzieć lub nawet określić którego dnia ta przerwa będzie, a którego nie? Który egzamin jest bardziej obciążający dla egzaminatora - ten z wynikiem negatywnym, który trwa krócej czy z pozytywnym - ten dłuższy? Moja koleżanka, egzaminatorka ze wszystkimi uprawnieniami do egzaminowania mówiła mi nie tak dawno, że miała męczący, ale dobry roboczy dzień - 100% wyników pozytywnych i zadowolona wracała do domu w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Dziwnym trafem kolejny dzień przyniósł jej 100% ocen negatywnych. Poczucie spełnionego obowiązku tego dnia też było zachowane, ale była zmęczona, przybita, zestresowana sytuacjami na drodze i agresją zdających. Nie ma możliwości, żeby po takim dniu zregenerować siły do czasu rozpoczęcia kolejnego egzaminacyjnego dnia.

Zdecydowanie jestem za tego typu rozwiązaniem, ale pod jednym warunkiem. Rozszerzmy to na inne sfery działalności człowieka. Organizujmy pracę każdemu, kto ma jakiekolwiek moce przerobowe. Pilotowi samolotu zapłaćmy za start i lądowanie - później pilot jest automatyczny. Poza tym czasem pilot może np. posprzątać samolot, roznieść catering lub cokolwiek. Maszyniście również. W tak zwanym międzyczasie niech np. sprawdzi bilety. Konduktor będzie niepotrzebny. Dyrektorom WORDu i innym pracownikom administracyjnym tejże instytucji zapłaćmy za efektywnie wykorzystany czas w pracy. Załóżmy im kamery, mikrofony, wprowadźmy ewidencję zrealizowanych zadań, itp., itd. Płaćmy im za to, co wypracowali, paniom w okienkach za zapisane osoby, pani w piekarni za ilość sprzedanych bułek a w kinie od ilości biletów.

Z kolejnego uzasadnienia dokonania zmian w przepisach (zwiększenie ilości godzin pracy egzaminatora w ciągu dnia do 10) znaleźć można następujący argument; „Zwiększenie ilości godzin pracy egzaminatora w ciągu dnia do 10 w sytuacjach nieprzewidzianej absencji egzaminatorów w danym dniu w dużej mierze wyeliminuje sytuacje, w których osoby mające ustalony termin egzaminu nie mogą być przeegzaminowane ze względu na ograniczenia godzin pracy egzaminatora.” Z tego zapisu wyłania się kolejny obraz krótkowzrocznej polityki, gdzie kasa ponad wszystko obejmuje coraz większy obszar. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w WORD kasę tę przynosi tylko egzaminator. Wobec tego trzeba go zajechać, dojechać. Wycisnąć jak cytrynę i… no właśnie, wyrzucić? Jak wtedy będzie wyglądał WORD i jego finanse?

Brawo, mam tylko kilka pytań; czy w tym kraju nie obowiązuje już kodeks pracy? Czy egzaminator to gorszy sort pracownika? Czy nie ma on prawa do własnych planów popołudniowych, życiowych, rodzinnych? A może pójdźmy dalej - dlaczego tylko 10 a nie 12 czy 14? To będzie jeszcze lepsze rozwiązanie dla osób zdających... a i kolejki się skrócą. Same plusy. Zawsze powtarzałem „moim egzaminatorom”, że wszystko co najważniejsze, najlepsze w ich życiu to coś, co może ich spotkać tylko po 15.00 (a pracujemy od 7.00). Ta maksyma nie będzie już prawdą?

Zdecydowanie jestem za tego typu rozwiązaniem, ale pod jednym warunkiem. Rozszerzmy to na inne sfery działalności człowieka. W każdej firmie wstawmy kanapy, leżanki, tapczany, pokoje pojedyncze lub koedukacyjne, kuchnie, łazienki i co tam jeszcze - przyjdźmy do firmy i już z niej nie wychodźmy. I zadam tylko jedno pytanie, które już ktoś zadał, a które i my sobie nieustannie zadajemy; „Jak żyć Panie Premierze? Jak żyć?

Antidotum. Zawsze myślałem, że Stowarzyszenie Egzaminatorów będzie prężną organizacją o zasięgu ogólnopolskim. Czas pokazał, że ta formuła najpierw przygasła a nawet (moim zdaniem), że się wypaliła. Przy obecnym ustawodawstwie trudno wymagać żeby było inaczej. Stowarzyszenie to, jak i prawie każde inne ma tylko głos doradczy i to tylko wtedy, gdy się o taki głos poprosi. Nie sposób funkcjonować w bardzo ważnej przestrzeni, kiedy przestrzeń okazuje się być wirtualną. Funkcjonowanie tylko dla idei zawsze jest skazane na niepowodzenie. Smutny to fakt, ale prawdziwy.

Drugim smutnym faktem jest próba (niestety - również moim zdaniem - nieudana) powołania Samorządu Zawodowego Egzaminatorów i Instruktorów Nauki Jazdy. Sam pomysł całkiem poprawny, ale pod jednym warunkiem - nie mogą być to samorządy funkcjonujące pod jednym szyldem. To tak jakby „łączyć” samorządy prokuratorów i adwokatów, samorządy sędziów i radców prawnych, nauczycieli i uczniów, itp. To nie może się udać, gdyż należy domniemywać, że różnice interesów są zbyt duże a ideologiczna wspólnota aby było lepiej, mądrzej, sprawiedliwiej to za mało.

Jaką więc znaleźć odtrutkę na ten wycinek naszej rzeczywistości? Jak zmienić nie burząc, jak ulepszyć podnosząc poziom funkcjonowania i wzajemnego oddziaływania? Jestem przekonany, że takim środkiem zaradczym na zło w tej materii byłaby ustawa o zawodzie egzaminatora.

Dlaczego? Szerokie spektrum zagadnień, jakim zajmuje się egzaminator, w szczególności jego zakres oddziaływania na zdrowie i życie praktycznie wszystkich uczestniczących w ruchu drogowym (można powiedzieć, że całego społeczeństwa) wskazuje, że zawód ten powinny wykonywać osoby o odpowiednich kwalifikacjach i postawie etycznej. Z tego względu zawód egzaminatora jako zawód zaufania publicznego, został prawnie nazwany egzaminatorem osób ubiegających się do kierowania pojazdem zgodnie z rozporządzeniem Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 10 grudnia 2002r. w sprawie klasyfikacji zawodów i specjalności dla potrzeb rynku pracy oraz zakresu jej stosowania (Dz. U. Nr 222, poz. 1868). Zawód ten usytułowany został w zawodach grupy 2 (wysoko) - specjaliści, podgrupy 23 - specjaliści szkolnictwa, 235 - pozostali specjaliści szkolnictwa i wychowawcy, 2353 - egzaminatorzy, 235301 - grupa elementarna - egzaminatorzy osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdem. W rozporządzeniu podkreślono, że grupa 2 obejmuje zawody wymagające posiadania wysokiego poziomu wiedzy zawodowej, umiejętności oraz doświadczenia w zakresie nauk technicznych, przyrodniczych, społecznych, humanistycznych i pokrewnych. Ich głównymi zadaniami są: wdrażanie do praktyki koncepcji i teorii naukowych, powiększenie dotychczasowego stanu wiedzy poprzez badania i twórczość oraz systematyczne nauczanie w tym zakresie.

Ustawa o zawodzie egzaminatora porządkowałaby oraz określałaby zasady i warunki wykonywania zawodu egzaminatora oraz zasady organizacji i działania samorządu zawodowego egzaminatorów. Myślę, że dzięki takiemu rozwiązaniu głos egzaminatorów byłby bardziej znaczący, bardziej słyszalny i że bylibyśmy traktowani bardziej po partnersku przez Ministra ds. transportu, czyli obecnie przez Ministra Infrastruktury. Rozwiązanie to miałoby dodatkowo tę niezaprzeczalną zaletę, że uwalniałaby niejako egzaminatora spod jurysdykcji dyrektora, który niejednokrotnie nieuzasadnienie chce oddziaływać na proces egzaminowania.

Podsumowanie. Jedno z praw Murph’ego określa, że „Zawodowcy są przewidywalni - strzeż się amatorów”. Dyrektorem może być każdy, egzaminatorem nie. Może warto przyjąć za punkt wyjścia petycję NSZZ Solidarność 80 z dnia 22 maja 2024 roku „w sprawie podjęcia inicjatywy ustawodawczej mającej na celu zmianę przepisów prawa, tj. wprowadzenie zapisów dotyczących kryteriów, które muszą spełniać osoby piastujące stanowiska dyrektorów ośrodków egzaminowania na prawo jazdy”.

Uzasadnienie zmian przytoczę w całości: „W związku z faktem, że ośrodki egzaminowania na prawo jazdy zajmują się bardzo istotną materią dla społeczeństwa czyli bezpieczeństwem ruchu drogowego, osoby zarządzające tymi instytucjami powinny być ekspertami w tej dziedzinie i spełniać określone wymogi. W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, w której na stanowiska dyrektorów ośrodków egzaminowania na prawo jazdy oddelegowani zostają partyjni działacze określonych ugrupowań politycznych. Dyrektorzy ośrodków egzaminowania zmieniają się w związku z wynikami wyborów czyli ze zmianą Zarządów Województw. W związku z powyższym nierzadko stanowiska dyrektorów zajmują osoby przypadkowe, nigdy nie związane z kwestią Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Stoję na stanowisku (tj. Przewodniczący NSZZ Solidarność 80 w WORD i OSK), że tak ważnym zadaniem, jakim jest organizacja procesu egzaminowania kandydatów na kierowców i kierowców, muszą zajmować się eksperci w dziedzinie bezpieczeństwa ruchu drogowego. W moich poglądach (tj. Przewodniczącego NSZZ Solidarność 80 w WORD i OSK) utwierdza mnie postępowanie poszczególnych dyrektorów, którzy przedkładają wynik finansowy ośrodka nad właściwą organizację procesu egzaminowania. Przykładem takiego postępowania jest petycja Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów z 5 marca 2024 roku.”.

Moim zdaniem powiedzenie ukute na potrzeby tego artykułu powinno brzmieć; „nieważne skąd pochodzisz, nie jest istotne skąd przychodzisz, nie jest ważne jakie masz tytuły, ale istotne jest czym się zajmowałeś do tej pory, jaki jesteś i co potrafisz”.

Wierzę w mądrość Ministerstwa Infrastruktury, że chciwość i pazerność dyrektorów WORDów nie przysłoni tego co najważniejsze - dobrze przeegzaminowany kandydat na kierowcę, który dopuszczony do ruchu dający rękojmię zachowania jak największego poziomu bezpieczeństwa na drodze równa się mniej ofiar na drodze. I prosiłbym w imieniu całej rzeszy egzaminatorów - NIC O NAS, BEZ NAS.

Roman Uździcki

Od redakcji: Rzetelność dziennikarska każe weryfikować informacje na wiele sposobów. Petycja z dnia 5 marca br., która jest przedmiotem powyższego tekstu nie jest dostępna na stronach adresata czyli Ministerstwa Infrastruktury [kliknij], dodajmy, iż ostatnia opublikowana jest opatrzona datą… 17 maja br. Z prośbą o wyjaśnienie sytuacji zwrócimy się zarówno do zgłaszającego petycję Stowarzyszenia Dyrektorów WORD jak i resortu.