Rozmowy

Roman Uździcki. Zdawalność, czyli o co chodzi?

22 sierpnia 2024

Roman Uździcki. Zdawalność, czyli o co chodzi?
Roman Uździcki, egzaminator nadzorujący, WORD Zielona Góra, pedagog, nauczyciel akademicki (fot. ze zbiorów prywatnych)

Zdać za pierwszym razem to sztuka (własne)

Do wyrażenia swoich poglądów w temacie zdawalności „zmusił mnie” opublikowany 13 sierpnia 2024 roku w PRAWIE DROGOWYM@NEWS artykuł pt. „Zdawalność w WORD Opole wzrasta. A u Was?” [kliknij]. Przyznam, że jestem trochę zniesmaczony.

         W ostatnim czasie w gronie dyrektorów WORD-ów oraz egzaminatorów trwają dyskusje na temat efektywności pracy. Ażeby rozważać aspekty pracy egzaminatorów, a w tym efektywności ich pracy i zdawalności, należałoby zaznajomić się z podstawowymi pojęciami: egzamin, efektywność, zdawalność. I tak:

egzamin - jest to forma sprawdzenia i oceny poziomu przygotowania słuchacza (ucznia) z określonej dziedziny wiedzy i działalności praktycznej,

egzamin - jest to sprawdzenie przez osoby kompetentne czyichś wiadomości fachowych i umiejętności po zakończeniu pewnego stopnia nauki,

efektywność - wydajność, skuteczność, sprawność,

efektywny - dający pozytywne wyniki, skuteczny, wydajny oraz istotny,  rzeczywisty,

zdawalność - odsetek osób, które zdały egzamin.

         Stosując wyżej określone definicje należy się zastanowić, czy istnieje możliwość dokonania oceny efektywności instytucji jaką jest WORD, a w związku z tym pracy egzaminatora, gdyż właśnie sens pracy egzaminatora polega na badaniu efektywności innych osób m.in. instruktora nauki jazdy, a więc:

- oceny właściwego sposobu  nauczania,

- oceny odpowiedniego stopnia przyswojenia wiedzy i umiejętności przez kandydata na kierowcę.

         W tym miejscu trzeba wręcz zastanowić się, w jakim celu jest realizowany „egzamin na kierowcę”? Wydaje się, że po to, ażeby egzaminator w sposób bezsporny osądził, czy osoba składająca egzamin posiada wystarczający zasób wiadomości teoretycznych i umiejętności praktycznych i czy może samodzielnie kierować pojazdem, dając gwarancję, że będzie to robiła w sposób bezpieczny i sprawny. Nie inaczej...

         Przy dokonywaniu głębszej analizy problemu odnosi się wrażenie, że ocena efektywności, jako wydajności pracy i zdawalności pozostaje w sprzeczności z definicją egzaminu. Ocenie tej podlegają jednak wszyscy egzaminatorzy reprezentujący jakąkolwiek dziedzinę, np. nauczyciele, wykładowcy na kursach itp. W przypadku egzaminatora osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdem można dokonywać jedynie porównań np.:

- efektywności wykorzystania uprawnień egzaminatora w stosunku do planowanych i przeprowadzanych przez niego egzaminów np. korzystanie z uprawnień wynikających z kat. B wtedy, gdy egzaminator posiada uprawnienia do egzaminowania kat. A, B, C, D - ale tylko w relacji - uprawnienia egzaminatora - osoba planująca (wyznaczająca) egzamin.

- sposób wykorzystania egzaminatora przez cały czas jego pracy przy zachowaniu współczynnika bezpieczeństwa jego pracy, a więc wykorzystanie egzaminatorów w czasie gwarantującym wydajne, obiektywne ocenianie osób zdających biorąc pod uwagę zmienność ich charakterów, umiejętności i możliwości percepcji, mając na uwadze, że praca ta jest wysoce stresogenna a co najważniejsze, że drobny błąd powoduje znaczne straty materialne - większy zaś, zdrowie bądź życie.

         Jeżeli w kontekście pracy egzaminatora rozważamy takie terminy, jak; kompetencja, wydajność, sprawność i zdawalność to nie sposób ominąć ograniczeń związanych z pracą egzaminatora, a więc przede wszystkim zdolnością i obowiązkową potrzebą stosowania instrukcji egzaminowania. Tym samym nasuwa się pytanie - czy efektywność lub jego wskaźnik wydajności (a więc zdolności do przeegzaminowania jak największej liczby osób) lub zdawalności nie pozostaje w sprzeczności z założeniami instrukcji nakazującej wręcz taki sposób działania, żeby nie pozostawał cień wątpliwości co do umiejętności (lub ich braku) kandydata na kierowcę. Jaskrawym przykładem jest tutaj określenie przez ustawodawcę (Ministra Infrastruktury) tylko i wyłącznie dolnej granicy czasu trwania egzaminu w ruchu miejskim. Górnej granicy ustawodawca nie określił.

         Z prostych obliczeń wynika, że gdyby egzaminator pracujący w nieprzerwalnym czasie 8 godzin swojej pracy wystawił 7 i więcej ocen pozytywnych to oceniając efektywność w rozumieniu skuteczność - to ten egzaminator pracuje nieefektywnie, wręcz nierzetelnie. Stanowi to poważne niebezpieczeństwo powierzchownego traktowania powierzonych obowiązków egzaminatora z drugiej strony - ten, który swoją „zdawalnością” odbiega plus-minus 10 procent od średniej WORD-u byłby podejrzany o działanie nieetyczne lub co najmniej nieprofesjonalne. Taka swoista „regulacja zdawalnością” przy nadmiernym obłożeniu egzaminatora osobami zdającymi - osoby te mogą być niekiedy (a nawet muszą być) traktowane przedmiotowo. W związku z tym zostaje wypaczony sens egzaminowania.

         Nasuwa się kolejne pytanie - czy zdawalność może być wskaźnikiem efektywności pracy egzaminatora (instruktora i szkół nauki jazdy - tak). Dla egzaminatora - wnioski wysnuwane z tych wartości zależą od tak wielu czynników i są niezależne od osoby sprawdzającej kwalifikacje przy zachowaniu jej obiektywności i działaniem zgodnym z instrukcją. Zdawalność, jako wynik działania egzaminatora, z reguły oscyluje w granicach od -10 do +10 % od wartości średniej liczonej dla wszystkich egzaminatorów w danym WORD-zie. Wyjątkowo wartość ta odstępuje od tej normy.

         Jeżeli założyć, że egzaminatora oceniać się będzie w zależności od statystyki zdawalności, to mogą wystąpić dwa następujące możliwe rodzaje jego zachowań przy ustalonych wskaźnikach efektywności świadczących o szeroko pojętej sprawności wykonującego ten zawód i chęcią dostosowania się do nich. Będzie to działanie niezgodne z instrukcją i będzie wynikiem nierzetelnego sposobu egzaminowania:

1) zdaje zbyt mało osób, co może skutkować:

- zwiększeniem liczby zdających (długie terminy oczekiwania na egzamin),

- krytyką w mediach,

- niezadowoleniem osób zdających,

- zwiększoną emigracją do innych WORD,

2) zdaje zbyt dużo osób , co może skutkować:

- zmniejszeniem bezpieczeństwa na drogach,

- zmniejszeniem liczby osób egzaminowanych (mniejsze wpływy WORD),

- błędnym utwierdzeniem instruktorów i szkół w swoich umiejętnościach szkoleniowych,

- zwiększona imigracja z innych WORD.

         W tym, czy w innym przypadku istnieje niebezpieczeństwo, że osoba, która przystępuje do egzaminu traktowana być może przedmiotowo jako ta, dzięki której można poprawić sobie statystykę, a nie jako osoba, która ma być rzetelnie przeegzaminowana dla jej i nas wszystkich, dobra. Reasumując - cały proces egzaminowania jest bardzo złożony, a jego efekty zależą od bardzo wielu czynników - m.in. od:

- wieku kandydata,

- płci kandydata,

- szkoły nauki jazdy,

- instruktora,

- rodzaju samochodu, na którym się szkolił kandydat,

- ilości godzin szkolenia z podziałem na plac i miasto,

- odporności na stres,

- samopoczucia,

- czasu i miejsca oczekiwania na egzamin,

- kolejności zdawania,

- warunków atmosferycznych

- samochodu egzaminacyjnego,

- działania egzaminatora (np. poprzez sposób zachowania),

- stanowiska na placu manewrowym,

- infrastruktury drogowej,

- trasy egzaminacyjnej i wielu, wielu innych.

         Przy sumowaniu codziennego wysiłku egzaminatora (dla analizy porównawczej) można sporządzić obraz jego pracy, i to w dwóch płaszczyznach:

1) jako wskaźnik ilościowy,

2) jako wskaźnik jakościowy.

         W pierwszym przypadku sporządzone zostałoby dla wszystkich egzaminatorów zestawienie tabelaryczne składające się z następujących elementów:

- nazwisko i imię,

- część etatu,

- ilość dni roboczych w danym miesiącu,

- ilość dni rzeczywiście przeznaczonych na egzaminowanie,

- ilość osób przeznaczona do przeegzaminowania (planowana) osobno z teorii i z praktyki,

- ilość osób rzeczywiście przeegzaminowanych z teorii i praktyki,

- ilość przeegzaminowanych osób na dzień roboczy,

- ilość przeegzaminowanych osób na dzień egzaminacyjny.

         W drugim przypadku obraz jakościowy zapewnia statystyka zdawalności zawierająca:

- nazwisko i imię,

- procent „zdawalności” na poszczególne kategorie prawa jazdy w rozbiciu na teorię i praktykę,

- sumaryczną „zdawalność” dla poszczególnych egzaminatorów.

         Statystykę tą można by wzbogacić o zestawienie ilości osób, które uzyskują ocenę negatywną na placu manewrowym oraz zestawienie ilościowe osób, które uzyskują ocenę negatywną w ruchu miejskim (i za co). Jednakże jakiekolwiek zestawienie może jedynie pokazać skalę zjawiska związanego z poziomem szkolenia, migracją osób oraz może służyć do planowania egzaminów (ilości grup) - nie powinna zaś służyć do oceny egzaminatorów a tym bardziej do oceny ich efektywności.

         Egzaminator powinien zawsze być osobą pod szczególnym nadzorem… a raczej pod szczególnym parasolem. Wtedy, gdy czytałem artykuł „o Opolu” (które to miasto bardzo lubię) odniosłem wrażenie, że Opole w pewnym sensie „chwali się” wzrastającą zdawalnością. Ujmę to tak - nie ma czym! Tak jak natura sobie radzi ze słabymi osobnikami, tak rynek poradzi sobie z nieskutecznym instruktorskim środowiskami. W Zielonej Górze zdają wszyscy - i taki slogan można wywiesić w zielonogórskim WORDzie. I to jest prawda. Pytanie dodatkowe jest następujące - owszem tak, ale za którym razem?

         W swoich opiniach odnoszę się zawsze do egzaminatora. Bo czyż egzaminator egzaminujący 10 osób w ciągu 8 godzin jest „gorszy” (mniej efektywny) od tego, który w tym czasie przeegzaminuje tych osób 6? Czy ten jest lepszy, który ma zdawalność 60-procentową, czy ten, u którego zdawalność jest 20-procentowa? A czy osoba przeegzaminowana w Warszawie jest bardziej sprawna niż np. w Barlinku lub w jakiejkolwiek filii jakiegokolwiek WORD-u? Może tak, tylko dlaczego zezwolono na tworzenie tych filii, czy osoby tam przeegzaminowane są mniej bezpieczne na drodze? (ale to już temat na inny artykuł)?

         W opinii autora tegoż artykułu, co najmniej nieporozumieniem jest opracowywanie i publikowanie przez niektóre WORD-y tabel (czy też wykresów) zdawalności. Zastanawiam się jaki jest tego cel?

1. Pokazanie, że się nad tym czuwa?

2. Że jest to pod kontrolą?

3. Że jak zdawalność wysoka, to jesteśmy pro klienccy?

4. Że jak zdawalność jest niska, to dbamy bardziej niż inni o bezpieczeństwo na drodze?

         Publikacja powyższych wskaźników ma za zadanie wymuszanie utrzymywania zdawalności na jednakowo niskim (lub średnim) poziomie i nie większym. Obarczanie egzaminatora winą za niewłaściwe wyniki i rozwijanie w nim skłonności do „równania do innych” zgodnie ze statystyką może prowadzić do nadmiernej liberalizacji lub zaostrzeń ocen poczynań kandydata na kierowcę. Tego typu polityka nie była i nie jest intencją zapisów zawartych w instrukcji egzaminowania, ale jest to polityką stosowaną w niektórych WORD-ach.

         „Moi” egzaminatorzy wiedzą (a wiedzę tą nabyli ode mnie), że prawdziwy egzaminator ma trzy problemy:

1. Jak zdążyć na 700 rano,

2. Jak pracować żeby wyjść o 1500 (lub krótko przed),

3. Jak w tak zwanym międzyczasie nie popełnić błędu i nie odchylić się zbyt daleko od średniej (oczywiście w dłuższej perspektywie).

         Wydaje się, że egzaminator powinien bronić swojej niezależności w ocenie i nie poddawać się naciskom. Słyszy się przecież coraz głośniejsze oceny, że egzaminator nie jest od tego, aby niesłusznie zaliczając robić osobom zdającym wątpliwe prezenty. Wątpliwe, bo po pierwsze: niezasłużenie dane, a po drugie: bez poszanowania całej rodziny pieszych i kierowców, a więc nas wszystkich.

Roman Uździcki (Zielona Góra)