Legislacja

Oczekiwane złagodzenie przepisów o czasie pracy

26 października 2007

Unijne przepisy o czasie prowadzenia pojazdów są niedostosowane do warunków panujących na polskich drogach – czytamy w “Rzeczpospolitej”. Przewoźnicy domagają się łagodniejszego traktowania kierowców i firm transportowych za niewielkie naruszanie przepisów dotyczących czasu spędzanego za kierownicą. Chcą, żeby regulacje były bardziej elastyczne, a o nałożeniu kary lub jej zaniechaniu decydowały sądy. Uważają, że zmiany są niezbędne zarówno w polskiej ustawie, jak i w unijnym rozporządzeniu. Unijne przepisy o czasie prowadzenia, obowiązkowych przerwach i odpoczynku obowiązują w Polsce i w całej Unii Europejskiej, a także w niektórych krajach spoza Wspólnoty. Określają one bardzo dokładnie czas prowadzenia dużych pojazdów. Chodzi o ciężarówki powyżej 3,5 t dopuszczalnej masy całkowitej i autobusy zabierające więcej niż dziewięć osób łącznie z kierowcą. Takim pojazdem kierowca może jechać bez przerwy nie dłużej niż 4,5 godziny, potem obowiązkowo musi mieć przerwę, i to odpowiednio długą (45 minut). Może ją podzielić tylko na dwie krótsze. Minimalny czas każdej z tych przerw też jest dokładnie określony. W podobnie sztywny sposób ustalana jest długość odpoczynku w ciągu doby (pierwsza przerwa musi trwać minimum trzy godziny, druga natomiast – minimum dziewięć) i w ciągu tygodnia. Te regulacje mają odzwierciedlenie w systemie kar (w Polsce określa je załącznik do ustawy o transporcie drogowym). Każde przewinienie jest przeliczane na złote: kierowca może się spodziewać 500 lub nawet 1000 zł mandatu, a przewoźnik dodatkowo kary pieniężnej. Równie sztywny jak unijne przepisy jest polski system karania. Kierowca dostanie karę, gdy tylko o 15 minut przekroczy czas prowadzenia pojazdu lub o dwie minuty skróci przerwę. Jeżeli inspektorzy transportu drogowego stwierdzą choćby niewielkie naruszenie, to nie mogą odstąpić od wymierzenia kary. Nie dość tego - jeśli zauważą jedno drobne przewinienie, to muszą sprawdzić już wszystko. Ich obowiązkiem jest wypełnienie sążnistego protokołu pokontrolnego. Wszystkie zawarte w nim rubryki mają być wypełnione. Ustawa o transporcie mówi, że przedsiębiorca może odwołać się od kary do wojewódzkiego inspektora transportu drogowego. Szansę na jej uchylenie ma tylko wtedy, gdy naruszenie przepisów nastąpiło wskutek zdarzeń lub okoliczności, których nie można było przewidzieć. Unijne przepisy zastrzegają, że może chodzić wyłącznie o sprawy związane z bezpieczeństwem ładunku i osób. Przewoźnicy twierdzą, że znacznie lepiej by im się pracowało, gdyby mieli większą swobodę w decydowaniu o tym, kiedy i jak długą muszą mieć przerwę. Przewoźnicy i kierowcy uciekają się czasem do nielegalnych metod obchodzenia przepisów np. coraz częściej stosują tzw. wyłączniki tachografów.

Tadeusz Wilk - Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych; Regulacje unijne są tak sztywno określone, że trudno nie łamać przepisów. Planu dnia dla kierowcy jadącego w trasę nie da się ustalić tak precyzyjnie, jak dla pracownika za biurkiem. Uniemożliwiają to chociażby korki, objazdy czy kolejki na granicach. Do tego dochodzi zły stan polskich dróg i niewielka liczba odpowiednio wyposażonych parkingów. Trudno sobie wyobrazić, żeby kierowca wiozący cenny ładunek nagle stawał w polu czy w lesie tylko z tego powodu, żeby nie przekroczyć o kilkanaście minut czasu prowadzenia. Dlatego rząd powinien dyskutować z Brukselą nad złagodzeniem tych przepisów. Warto też zastanowić się nad krajowymi regulacjami. Inspektorzy na drodze bezwzględnie egzekwują przepisy i wyznaczają kary. Gdyby sprawy dotyczące nakładania kar rozpatrywały sądy grodzkie, to mogłyby brać pod uwagę nie tylko sam fakt, że przekroczenie nastąpiło, ale także okoliczności wykroczenia.