Miałeś wypadek? Pomożemy załatwić pieniądze z ubezpieczenia - zachęcają kancelarie odszkodowawcze, a ich agenci pojawiają się w szpitalach z gotowymi umowami. Obiecują złote góry, mniej chętnie wspominają o swoich prowizjach. DZIENNIK dotarł do ofiar wypadków, które stały się ofiarami kancelarii. Kim są klienci kancelarii odszkodowawczych? To często ludzie słabo wykształceni, ze wsi lub z małych miast. Schorowani i zagubieni. Tacy, którzy nie mają pojęcia o swoich prawach i boją się, że nie poradzą sobie w starciu z wielką firmą ubezpieczeniową. Kancelarie nie przebierają w środkach - stosują wszelkie chwyty, aby złowić klientów. Wykorzystują ich chwile słabości. Klientów nie brakuje - rocznie 65 tys. Polaków zostaje poszkodowanych w wypadkach drogowych. Janusz Popiel, który w 1999 r. założył Stowarzyszenie Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych "Alter Ego”, mówi, że coraz częściej pomaga ludziom oszukanym przez kancelarie odszkodowawcze. "Robimy to całkowicie bezpłatnie, mamy tylko problem z “mocami przerobowymi” - przyznaje. Ludzie udzielają tym firmom bardzo szerokich pełnomocnictw, nawet na zawarcie ugody. Pieniądze od ubezpieczyciela idą przez konto firmy, co jest zdaniem Popiela całkowicie niedopuszczalne. Kancelarie nie walczą o duże kwoty. Zależy im na szybkim uzyskaniu pieniędzy. Z umowy bardzo trudno się wycofać. Z reguły za jej zerwanie grożą wysokie kary. "Można iść do sądu i powołać się na względy sprawiedliwości społecznej oraz na to, że poszkodowany nie był świadomy tego, co podpisuje" - radzi Janusz Popiel. Z kancelariami współpracują lekarze, policjanci, laweciarze, pracownicy firm ubezpieczeniowych i zakładów pogrzebowych. Naganiaczami - świadomie lub nie - bywają również dziennikarze.