Fikcyjne potrącenie. Zamojscy policjanci zatrzymali 23-letniego mężczyznę, który spowodował wypadek będąc pod wpływem alkoholu. W zdarzeniu ranni zostali jego dwaj koledzy, pasażerowie auta. Aby "kryć" swego kolegę, jeden z poszkodowanych powiedział, że został potrącony przez samochód. Policjanci otrzymali informację, że do szpitala na oddział chirurgii został przywieziony 18-latek, który twierdził, że został potrącony przez samochód. Niewiele czasu potrzebowali policjanci, aby stwierdzić, że wersja młodego mężczyzny jest nieprawdziwa. Okazało się bowiem, że chłopak faktycznie uczestniczył nocą w zdarzeniu drogowym, ale nie było to potrącenie przez pojazd. Jak ustalili policjanci, 18-latek wspólnie ze swoimi kolegami w wieku 20 i 23 - lat jechał nocą samochodem. W miejscowości Żuków nagle wpadli w poślizg i uderzyli w drzewo. Za kierownicą siedział 23-latek. W czasie jazdy cała trójka raczyła się piwem. Po uderzeniu w drzewo kierowca opuścił pojazd i pomógł wysiąść pasażerom. Znajoma podwiozła ich do szpitala. 20 latek i jego 18-letni kolega doznali poważnych obrażeń. Starszy ma uraz głowy i klatki piersiowej, zaś młodszy zwichnięte biodro. Policjanci zatrzymali kierującego autem 23-latka. Mężczyzna był nietrzeźwy. Miał ponad 0,5 promila alkoholu w organizmie. Auto, którym podróżowali mężczyźni odnaleziono na posesji jednej z mieszkanek Żukowa. Pojazd zabezpieczono na policyjnym parkingu. Teraz 23-latek odpowie przed sądem za spowodowanie wypadku będąc w stanie nietrzeźwości.
Chciała "dotankować". Świętokrzyscy policjanci zatrzymali 29 letnią mieszkankę Opatowa, która wybiła szybę w drzwiach na stacji paliw w Sandomierzu. Wszystko przez to, że obsługa nie chciała sprzedać pijanej kobiecie alkoholu.Nietrzeźwą (prawie 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu) kobietę sandomierscy policjanci zatrzymali zaraz po wybiciu szyby. Z ich ustaleń wynika, że kobieta przyszła na stację paliw i chciała kupić alkohol. Sprzedawca, widząc, że klientka ledwo trzyma się na nogach, odmówił. To rozwścieczyło 29-latkę. Zdenerwowana klientka wyszła na zewnątrz. Tam dała wyraz swojej irytacji i kopiąc w drzwi i wybiła w nich szybę. We krwi miała prawie 2,5 promila alkoholu. Noc spędziła w policyjnej celi. Kiedy dojdzie do siebie, usłyszy zarzut zniszczenia mienia.
Potrącił i uciekł, kobieta zmarła - Nietrzeźwy sprawca śmiertelnego wypadku sam zgłosił się na policję, ale powiedział, że tylko znalazłOkoło godziny 19.30 na posterunek policji w Borowej zgłosił się 49-letni mieszkaniec tej gminy. Powiedział, że jadąc drogą relacji Borowa - Sadkowa Góra, zauważył leżącego w rowie człowieka. - Policjanci natychmiast pojechali we wskazane miejsce, gdzie rzeczywiście znaleźli ciało. Okazało się, że chodzi o 38-letnią mieszkankę Sadkowej Góry, która najwyraźniej została potrącona. Kobieta już nie żyła - powiedział nam aspirant sztabowy Wiesław Kluk z mieleckiej policji. Policjanci przesłuchali mężczyznę, który poinformował ich o kobiecie leżącej w rowie. Jego zeznania były jednak niespójne. Okazało się, że kłamie.
Z 5 promilami za kierownicą - Policjanci z Lublina zatrzymali 32-letnią kobietę, która pobiła niechlubny rekord. Jak się okazało, kierowała swoim autem mając w organizmie blisko 5 promili alkoholu. Została zatrzymana, jednak zamiast do policyjnej celi trafiła najpierw do szpitala na oddział toksykologii. Kiedy wytrzeźwieje, zostanie przesłuchana. Za jazdę w stanie nietrzeźwości, poza utratą prawa jazdy, grozi jej kara do 2 lat pozbawienia wolności. Około godziny 14.30 oficer dyżurny z lubelskiej komendy odebrał zgłoszenie, że jedną z ulic jedzie renault, którego kierowca jest najprawdopodobniej nietrzeźwy. Patrol, który był w pobliżu, zauważył samochód tej marki i koloru na parkingu przed sklepem spożywczym. Po chwili do samochodu podeszła młoda kobieta, która zapakowała zakupy do bagażnika, wsiadła za kierownicę auta i odjechała. Funkcjonariusze ruszyli za renault i zatrzymali je do kontroli. Ponieważ od 32-letniej kierującej wyczuli alkohol, na miejsce wezwali załogę ruchu drogowego. Kobietę poddano badaniu, które wykazało.
Nieudana ucieczka pijanego kierowcy - Gdy kierowca zauważył patrol policji, spanikował. Nie zastosował się do polecenia, zamiast zatrzymać pojazd - przyśpieszył. To była błędna decyzja, na najbliższym zakręcie stracił panowanie nad autem i wjechał do rowu. Samochód dachował. Powodem takiego zachowania kierowcy była jego nietrzeźwość. Zdarzenie miało miejsce w nocy około godz. 2 w Dobryninie w powiecie mieleckim. Policjanci prewencji postanowili zatrzymać kierowcę rovera do kontroli, bo zobaczyli, że prowadził bardzo niepewnie. Podejrzewali więc, że może być pod wpływem alkoholu. Okazało się, że ich podejrzenia były słuszne. Badanie na alkomacie dało wynik 1,7 promila alkoholu w organizmie. 27-letni kierowca trzeźwieje w areszcie komendy. Po wyjściu z uszkodzonego samochodu przyznał, że wracał do domu ze spotkania ze znajomymi, podczas którego pił piwo.