(494-27 fot. jola michasiewicz)
“Dziennik Gazeta Prawna” a w ślad za nim kolejne media informują: “Jeśli nagranie ma być wykorzystane po kolizji, to wcześniej powinien zostać zarejestrowany zbiór danych osobowych. Absurd wynika z braku specustawy [o ochronie danych osobowych (2002.101.926 ze zm. - przyp. red.]. Spadek cen rejestratorów jazdy sprawił, że urządzenia te stają się bardzo popularne. Już nie tylko taksówkarze czy kierowcy autobusów, lecz także prywatne osoby instalują je w swoich autach i nagrywają przebieg jazdy. Powód? W razie wypadku czy kolizji takie nagranie może stanowić dowód przesądzający o winie innego kierowcy. Mało kto zastanawia się, jak to wygląda od strony prawnej. A okazuje się, że podczas nagrywania przebiegu trasy, innych samochodów, tablic rejestracyjnych czy twarzy przechodniów dochodzi do przetwarzania danych osobowych. Tylko do pewnego momentu nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami.” Jak wyjaśnia dr Wojciech Wiewiórki, generalny inspektor ochrony danych osobowych, instalacja kamery i filmowanie podczas jazdy nie powoduje automatycznego obowiązku wypełniania zapisów ustawy o ochronie danych osobowych. W akcie przewidziano bowiem tzw. przetwarzanie danych w celach osobistych dotyczące osób fizycznych. Problem zaczyna się, gdy film wykorzystywany jest np. w sądzie. Między innymi właśnie z powodu takich absurdów GIODO od lat zabiega o uchwalenie specustawy, która uregulowałaby monitoring wizyjny. Wówczas nie trzeba by już było przykładać do niego ustawy o ochronie danych osobowych. Jest szansa na to, że taka ustawa zostanie w końcu uchwalona. W grudniu 2013 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przedstawiło jej założenia. Nie odpowiadają one jednak na pytanie, jak traktować rejestratory samochodowe. Wiadomo jedynie, że ustawa ma dzielić przestrzeń na trzy rodzaje: otwartą publiczną (np. ulice), zamkniętą przeznaczoną do użytku publicznego (np. sklepy, zakłady pracy) oraz prywatną.
(494-27 fot. jola michasiewicz)
“Dziennik Gazeta Prawna” a w ślad za nim kolejne media informują: “Jeśli nagranie ma być wykorzystane po kolizji, to wcześniej powinien zostać zarejestrowany zbiór danych osobowych. Absurd wynika z braku specustawy [o ochronie danych osobowych (2002.101.926 ze zm. - przyp. red.]. Spadek cen rejestratorów jazdy sprawił, że urządzenia te stają się bardzo popularne. Już nie tylko taksówkarze czy kierowcy autobusów, lecz także prywatne osoby instalują je w swoich autach i nagrywają przebieg jazdy. Powód? W razie wypadku czy kolizji takie nagranie może stanowić dowód przesądzający o winie innego kierowcy. Mało kto zastanawia się, jak to wygląda od strony prawnej. A okazuje się, że podczas nagrywania przebiegu trasy, innych samochodów, tablic rejestracyjnych czy twarzy przechodniów dochodzi do przetwarzania danych osobowych. Tylko do pewnego momentu nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami.” Jak wyjaśnia dr Wojciech Wiewiórki, generalny inspektor ochrony danych osobowych, instalacja kamery i filmowanie podczas jazdy nie powoduje automatycznego obowiązku wypełniania zapisów ustawy o ochronie danych osobowych. W akcie przewidziano bowiem tzw. przetwarzanie danych w celach osobistych dotyczące osób fizycznych. Problem zaczyna się, gdy film wykorzystywany jest np. w sądzie. Między innymi właśnie z powodu takich absurdów GIODO od lat zabiega o uchwalenie specustawy, która uregulowałaby monitoring wizyjny. Wówczas nie trzeba by już było przykładać do niego ustawy o ochronie danych osobowych. Jest szansa na to, że taka ustawa zostanie w końcu uchwalona. W grudniu 2013 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przedstawiło jej założenia. Nie odpowiadają one jednak na pytanie, jak traktować rejestratory samochodowe. Wiadomo jedynie, że ustawa ma dzielić przestrzeń na trzy rodzaje: otwartą publiczną (np. ulice), zamkniętą przeznaczoną do użytku publicznego (np. sklepy, zakłady pracy) oraz prywatną.
(494-27 fot. jola michasiewicz)
“Dziennik Gazeta Prawna” a w ślad za nim kolejne media informują: “Jeśli nagranie ma być wykorzystane po kolizji, to wcześniej powinien zostać zarejestrowany zbiór danych osobowych. Absurd wynika z braku specustawy [o ochronie danych osobowych (2002.101.926 ze zm. - przyp. red.]. Spadek cen rejestratorów jazdy sprawił, że urządzenia te stają się bardzo popularne. Już nie tylko taksówkarze czy kierowcy autobusów, lecz także prywatne osoby instalują je w swoich autach i nagrywają przebieg jazdy. Powód? W razie wypadku czy kolizji takie nagranie może stanowić dowód przesądzający o winie innego kierowcy. Mało kto zastanawia się, jak to wygląda od strony prawnej. A okazuje się, że podczas nagrywania przebiegu trasy, innych samochodów, tablic rejestracyjnych czy twarzy przechodniów dochodzi do przetwarzania danych osobowych. Tylko do pewnego momentu nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami.” Jak wyjaśnia dr Wojciech Wiewiórki, generalny inspektor ochrony danych osobowych, instalacja kamery i filmowanie podczas jazdy nie powoduje automatycznego obowiązku wypełniania zapisów ustawy o ochronie danych osobowych. W akcie przewidziano bowiem tzw. przetwarzanie danych w celach osobistych dotyczące osób fizycznych. Problem zaczyna się, gdy film wykorzystywany jest np. w sądzie. Między innymi właśnie z powodu takich absurdów GIODO od lat zabiega o uchwalenie specustawy, która uregulowałaby monitoring wizyjny. Wówczas nie trzeba by już było przykładać do niego ustawy o ochronie danych osobowych. Jest szansa na to, że taka ustawa zostanie w końcu uchwalona. W grudniu 2013 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przedstawiło jej założenia. Nie odpowiadają one jednak na pytanie, jak traktować rejestratory samochodowe. Wiadomo jedynie, że ustawa ma dzielić przestrzeń na trzy rodzaje: otwartą publiczną (np. ulice), zamkniętą przeznaczoną do użytku publicznego (np. sklepy, zakłady pracy) oraz prywatną.