Zabił trzy osoby jadąc po pijanemu. Po wyjściu z więzienia spowodował groźny wypadek i uciekł. Znów został skazany. Zanim poszedł za kratki po raz kolejny rozbił auto po pijanemu.Andrzej B. zaczął właśnie odsiadywać w lubelskim areszcie wyrok 2 lat i 4 miesięcy więzienia za spowodowanie wypadku w Bogucinie i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Kartoteka drogowego szaleńca jest znacznie bogatsza. We wrześniu 2003 r. w Smugach nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu autobusowi. Ten uderzył w prowadzone przez niego auto. Zginęło trzech pasażerów, których wiózł mężczyzna. Andrzej B. usłyszał wyrok: 7 lat więzienia, po apelacji zmniejszony do 5. Do tego zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na 10 lat. Zbytnio się tym nie przejął. Po wyjściu na wolność znów siadł za kółko. I w lutym tego roku spowodował kolejny wypadek w Bogucinie. Jedna z ofiar doznała skręcenia kręgosłupa. Znów został skazany. Teraz puławska prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie ostatniej kolizji spowodowanej po pijanemu przez Andrzeja B. - Z pewnością weźmiemy pod uwagę dotychczasowy sposób zachowania oskarżonego - zapowiada Dariusz Lenard, prokurator rejonowy w Puławach. Sąd może go skazać na maksymalnie 4,5 roku więzienia i zakazać po raz kolejny prowadzenia auta na 10 lat. Tyle, że Andrzej B. z zakazów i kar nic sobie nie robi. - Tę ostatnią karę bardzo ciężko wyegzekwować - przyznaje Mateusz Gruszczyk z biura prawnego. - W Belgii czy Wielkiej Brytanii osoba, która po pijanemu spowodowała wypadek, w trakcie zakazu prowadzenia pojazdów musi się zgłaszać na policję. W Polsce, żeby coś takiego orzec, trzeba wystąpić do sądu z osobnym powództwem. Poza tym osoba, której za alkohol zabrano prawo jazdy, po upływie czasu zakazu może ponownie zdać egzamin. Tymczasem w niektórych krajach najpierw wymagane są szczegółowe testy psychologiczne.