Legislacja

Ujawnienie personaliów, prace porządkowe, ich sprawdzony sposób na pijanych kierowców, ale…

9 stycznia 2014

a3725720d3a908271d7261e93987a1fc65b95bc9

(Fot.: PD@N 481-2-46)

Wyrok na pijanego kierowcę opublikowany w sieci i prace porządkowe - w Lubuskiem tak już się dzieje - donosi dziennik “Gazeta pl Gorzów Wielkopolski”. Efekt - pijaków jeździ mniej. Kto raz czyścił ulice, już drugi raz pijany nie chwyta za kierownicę - mówi Jacek Baranowski, strażnik miejski z Nowej Soli. Na co dzień nadzoruje pracę skazanych za jazdę po pijanemu. Od pięciu lat 40-tysięczna Nowa Sól podpisuje umowę z sądem. Na jej mocy w ramach kary zleca skazanym prace porządkowe. Na celowniku są pijani kierowcy. Ci, którzy jechali, mając we krwi mniej niż pół promila, muszą społecznie przepracować ok. 40 godzin (roboczy tydzień). Ci z większą dawką promili pracują dla miasta nawet 12 tygodni (480 godzin). Grabią liście, zamiatają chodniki, sprzątają psie kupy albo usuwają dzikie wysypiska. Zimą odśnieżają chodniki. Czy to dotkliwa kara? Owszem. Skazani muszą brać urlopy, często bezpłatne. Poza tym wyrok przestaje być tajemnicą. Przy łopacie widzą ich sąsiedzi i koledzy. - Utarło się u nas, że każdy, kto z czarnym workiem rusza w miasto, musiał nieźle narozrabiać - opowiada strażnik Baranowski. W 2013 r. pracowało w Nowej Soli za karę ok. 300 skazanych. To oprócz pijanych kierowców drobni złodzieje, oszuści i pieniacze. Baranowski twierdzi, że roboty publiczne odstraszają pijanych kierowców. Jest ich coraz mniej. - Żeby kara odniosła skutek, musi być nieuchronna. Co z tego, że pijany kierowca dostanie wyrok w zawiasach, wpłaci marną grzywnę, bo przecież dużo nie zarabia, i przez rok nie wsiądzie za kółko? Żadna kara. A grabienie liści w żółtej kamizelce przez kilka tygodni to już kara dotkliwa - tłumaczy Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. Inne samorządy też zlecają prace skazanym, jednak według Tyszkiewicza Nowa Sól się wyróżnia na ich tle. Tu nie przejdzie trefne zaświadczenie, że skazany odpracował karę w fundacji lub stowarzyszeniu znajomego. - Nie ma fikcji. Nikt nie przybije pieczątki, że niby swoje odbębniłeś. Nie ma taryfy ulgowej, z każdej godziny skazany jest rozliczany. Pracy pilnuje i nadzoruje ją miejski strażnik. A jak się skazany miga, zgłaszamy sprawę do sądu - tłumaczy Tyszkiewicz. Wylicza, że miasto oszczędza na ich pracy ok. 100 tys. zł rocznie.

I nasze tytułowe “ale...” Redakcja tygodnika PRAWO DROGOWE @ NEWS próbowała dotrzeć do publikacji jednego z takich wyroków. Łatwo nie było, dwie panie sekretarze Sądu Rejonowego w Nowej Soli (odmówiły podania swoich nazwisk) nie wiedziały nic, nie chciały też połączyć nas z prezesem sądu, owszem umówiły na spotkanie, ale za tydzień. Pomijam dalsze rozmowy. Wreszcie dotarliśmy do strony Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze, mamy tu publikacje nazwisk kierowców, którzy usiedli za kierownicę po spożyciu alkoholu (http://www.zielona-gora.po.gov.pl/index.php?id=182 ). I prosty wniosek – może podanie do publicznej wiadomości nazwiska skazanego jest karą, ale tak trudno do tej informacji dotrzeć. Czy nie powinien on być publikowany w lokalnej prasie? I drugi wniosek – sprawdziliśmy data publikacji wyroku - 20 stycznia 2014 r., sam wyrok z dnia 4 listopada 2013 r., wcześniejszy opublikowany na stronie prokuratury 27 grudnia dotyczył 18 czerwca 2013 r. Czyli są, ale niewiele ich i publikowane po kilku miesiącach.