Rozmowy

Rozmawiajmy! Wyciągnijmy wnioski: Tomasz Matuszewski oraz Sławomir Moszczyński

16 czerwca 2023

Rozmawiajmy! Wyciągnijmy wnioski: Tomasz Matuszewski oraz Sławomir Moszczyński
(od lewej) Tomasz Matuszewski, egzaminator oraz Sławomir Moszczyński, instruktor nauki jazdy (fot. Jolanta Michasiewicz)

Wczoraj opublikowaliśmy szczegółową informację o prawomocnym wyroku dla egzaminatora nauki jazdy, który został uznany winnym Sąd Rejonowy w Nowym Targu skazał Edwarda R., na 1,5 roku bezwzględnego więzienia (art. 177 § 2 Kodeksu Karnego w zw. z art. 162 Kodeksu Karnego). Uznał egzaminatora za winnego niezatrzymania samochodu przed niestrzeżonymprzejazdem kolejowym i nieudzielenia pomocy zmarłej 18-latce [kliknij] [kliknij]. Zapowiedzieliśmy też dyskusję, której nie podejmowaliśmy do czasu właśnie prawomocnego rozstrzygnięcia sądowego. Niech to będzie rozmowa nie z perspektywy winy i kary, a z perspektywy odpowiedzialności, niebezpieczeństw pracy instruktora nauki jazdy, egzaminatora, predyspozycji do zawodu, też stresu egzaminacyjnego itd. Dziś oddajemy głos egzaminatorowi - Tomaszowi Matuszewskiemu i instruktorowi nauki jazdy - Sławomirowi Moszczyńskiemu. Redakcja

***

Tomasz Matuszewski, egzaminator: Jestem cały czas czynnym zawodowo egzaminatorem pomimo wielu innych ciekawych obowiązków. Szkoliłem i egzaminowałem kierowców, instruktorów i egzaminatorów. I pomimo tego zbioru doświadczeń - wyobraźni mi nie starcza, gdy próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego do tej tragedii doszło?

Od początku twierdziłem i nawet publicznie się wypowiadałem, że został popełniony kardynalny błąd przez egzaminatora. I nawet nie o to dziś chodzi, żeby rozstrzygać o winie i karze tylko o pytanie o przyczynę tego błędu. O źródła sytuacji, w której zabrakło wypracowanego odruchu i troski zastąpionej przez egoistyczną ucieczkę. Być może jest to wina systemu, który bardziej tresuje niż kształtuje. Być może to wina kursów i egzaminów, które bardziej przypominają ,,Fabryki egzaminatorów" zamiast kuźnie czeladników i mozolne łączenie talentu z pracą. A może zanadto ktoś ufał, że sformalizmowane „szkiełko i oko quasi mędrca" będzie w stanie zastąpić intuicje Mistrza?

Coś nie zadziałało a powinno. I dlatego trzeba reflektować jeszcze dalej - dotknąć odważnie tego co było po tym strasznym zdarzeniu. Bo w moim przekonaniu brakuje tu słowa „przepraszam, że zawiodłem" chociaż teoretycznie dawałem rękojmie, że zapewnię bezpieczeństwo. I nie jest to wyłącznie odniesienie do jednego człowieka ale wszystkich nas, „którzyśmy smutni i sami pełni winy". Trauma tych którzy dalej z tym ciężarem żyją powinna zostać przepracowana. Stanie się tak być może jeżeli z tej trudnej lekcji wyciągniemy mądre wnioski. Nie bójmy się tego. Odważmy się być mądrzy!

Tomasz Matuszewski, egzaminator

***

Sławomir Moszczyński, instruktor. Przywołam takie powiedzenie „Ta śmierć była niepotrzebna”. Z całą stanowczością mówię TAK - TA ŚMIERĆ BYŁA NIEPOTRZEBNA. Wielka tragedia. Każda taka tragedia jest traumą dla wielu osób. Patrząc na okoliczności tej konkretnej trzeba zadać konkretne pytania i stawia me. Czy można było jej zapobiec? Czy istniała możliwość innego zachowania? Analizując przyczyny tragedii z egzaminu na prawo jazdy w Szaflarach z 2018 roku zdecydowanie trudno nie postawić dalszych pytań. Czy to wina egzaminatora czy instruktora przeprowadzającego cały proces szkolenia? Czy może też ogromny stres, który zawsze towarzyszy osobie zdającej? A może to wina systemu szkolenia? Myślę, że znajdziemy tu spójność. Jednak przełożenie winy na instruktora jest niczym innym jak ucieczką od odpowiedzialności karnej. We wrześniu 2018 roku osobiście byłem na rzeczonym przejeździe w Szaflarach. To około 10 dni po tragedii, kiedy zdarzeniem żyła cała Polska i nasza branża. Zobaczyłem, że od drogi głównej do przejazdu kolejowego jest tam odległość około półtora kilometra. Za przejazdem jest już droga gruntowa. W moim przekonaniu, jedynym celem jazdy właśnie w tym miejscu jest urwanie czasu, albo oblanie egzaminu - czyli wystawienie wyniku negatywnego. Tam jest możliwość i odległość do zatrzymania pojazdu za znakiem B20. Egzaminator miał możliwość i powinien wykonać ten manewr przed torowiskiem. Oczywiście to tylko moje osobiste spostrzeżenie, opinia instruktora. Jednak zarzut złego nauczania był podnoszony jako jeden z ważnych argumentów obrony skazanego egzaminatora. Półtora roku bezwzględnego więzienia to na pewno czas dla przemyśleń przez egzaminatora. Czy to kara za niska, nie mnie oceniać, takie rozstrzygnięcia podejmuje sąd i jemu je pozostawmy sędziom. Pozostaję w przekonaniu, że sąd wziął pod uwagę wszystkie dowody, zeznania, opinie. Niestety na branży szkoleniowej zdarzenie te położyło duży cień. Ale może też środowisko poczuje potrzebę mobilizacji. Niech będzie to moment pobudzenia i ożywienia do jeszcze lepszego szkolenia i egzaminowania. Niech wreszcie naszą wizytówką stanie się jakość nauczania i dbałość o bezpieczeństwo ruchu drogowego, a nie statystyka zdanych egzaminów za pierwszym razem!

Sławomir Moszczyński, instruktor nauki jazdy

***

Czekamy na dalsze wypowiedzi: tygodnik@prawodrogowe.pl