Zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym (luty 2008) postawiła prokuratura Maciejowi Z. Dziennikarzowi grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Prokuratura długo nie mogła przedstawić mu zarzutów. Nie godzili się na to biegli psychiatrzy. Stan zdrowia dziennikarza poprawił się jednak na tyle, że śledczy zdecydowali się zlecić kolejne badanie. - Stan podejrzanego oceniło dwóch biegłych psychiatrów, psycholog, neurolog i neuropsycholog. Wszyscy uznali, że można wykonywać z nim czynności procesowe, z zastrzeżeniem, że musi być przy nim adwokat - informuje prok. Monika Lewandowska, rzecznik stołecznej prokuratury. Prokurator przesłuchał Z. w charakterze podejrzanego i postawił mu zarzut. Według prokuratury jechał za szybko (w tym miejscu obowiązuje ograniczenie do 50 km/godz.) i zignorował znak informujący o nierównościach. Podejrzany twierdzi, że niewiele pamięta z tamtego dnia i nie jest w stanie przywołać dokładnych okoliczności wypadku. Odmówił składania dalszych zeznań. Śledztwo wykazało, że Z. jechał ulicą Puławską z prędkością 140-150 km na godzinę - jak oceniają biegli - podczas gdy dozwolona prędkość na tym odcinku to 50 km na godzinę. Na nierówności stracił panowanie nad ferrari, wzbił się w powietrze i uderzył w filar wiaduktu. Auto stanęło w płomieniach. Maciej Z., jadący z prędkością znacznie większą niż dozwolona, wjechał w filar wiaduktu, rozbijając auto i powodując śmierć (na miejscu) swojego pasażera - dziennikarza “Super Expressu”, Jarosława Zabiegi. Wtedy było to wyjątkowo niebezpieczne i zdradliwe miejsce - na odcinku tuż przed estakadami droga nieco się podnosiła, by zaraz gwałtownie opaść. Z drogi wyleciał tam niejeden samochód. Dwa lata wcześniej właśnie tu rozbił się 22-letni kierowca bmw. Ani Zientarski, ani jego adwokat nie złożyli też żadnych wniosków dowodowych. To oznacza, że prokuratura może kończyć śledztwo w sprawie wypadku.