Wchodzi w życie prawo, które określa nowe zasady prowadzenia przetargów publicznych. Urzędnicy przeprowadzający przetargi i startujący w nich przedsiębiorcy muszą już stosować nowe przepisy. Mają one przyspieszyć procedury. Przygotowując nowelizację prawa zamówień publicznych, rząd miał jeden cel - uprościć i przyspieszyć możliwość korzystania z publicznych pieniędzy. Dlatego też do 14 tys. euro podniósł próg, do którego nie trzeba stosować ustawy. Oznacza to, że urzędnicy od dzisiaj mogą poza procedurami wydać ponad 61 tys. zł. Rozporządzenie ustalające przelicznik z euro na złote przyjmuje bowiem zawyżony kurs 4,387 zł za jedno euro.
Grzegorz Wicik, ekspert Instytutu Zamówień Publicznych - Doświadczenia po poprzedniej nowelizacji, która uniemożliwiła składanie odwołań do progu 60 tys. euro, są bardzo niepokojące. Urzędnicy, wiedząc, że wykonawca nie może złożyć odwołania, odrzucają lub oddalają prawie każdy protest, nawet gdy w sposób oczywisty jest on uzasadniony. Teraz będzie się dziać to samo, tyle że kwoty będą dużo większe: 137 tys. euro i 211 tys. euro. Przy tych zamówieniach urzędnicy będą mogli praktycznie robić, co zechcą. Rząd argumentuje, że ewentualne nieprawidłowości będą wykrywane podczas kontroli. Tyle że skontrolować można zaledwie promil wszczynanych postępowań. Niepokoi mnie także podporządkowanie przyszłych arbitrów administracji publicznej. Będą oni de facto pracownikami Urzędu Zamówień Publicznych, a więc narażonymi na naciski. Nie wiem, czy w tej sytuacji można mówić o ich niezależności.
Marek Okniński, p.o. zastępcy dyrektora warszawskiego Biura Zamówień Publicznych - Zmienione przepisy usprawnią procedury wydawania publicznych środków. Podniesienie do 14 tys. euro kwoty, którą można wydać, nie stosując ustawy, odciąży urzędników od najmniejszych zamówień. Nie oznacza to oczywiście, że te zamówienia będą teraz zlecane jak się chce, bo przecież ustawa o finansach publicznych zobowiązuje administrację do oszczędnego i celowego wydawania środków publicznych. Równie pozytywnie oceniam podwyższenie progu, do którego wykonawcy nie będą mogli składać odwołań. Wciąż się zdarzają przedsiębiorcy, którzy protestują dla samego protestowania, a rozpatrywanie ich odwołań niepotrzebnie wydłuża przetargi. Duże nadzieje pokładam w powołaniu Krajowej Izby Odwoławczej. Liczę, że nowi, zawodowi arbitrzy ujednolicą orzecznictwo. Jako urzędnik odpowiedzialny za prowadzenie przetargów chciałbym wiedzieć, że to, co robię, robię dobrze. Dotychczas często się zdarzało, że arbitrzy wydawali sprzeczne wyroki i nie było wiadomo, która interpretacja przepisów jest słuszna.