10-letni chłopiec zginął, a jego dwa lata młodsza siostra trafiła do szpitala w stanie ciężkim po kuligu który urządził im ojciec. W sobotę o godz. 13 mężczyzna ciągnął przypięte do samochodu terenowego sanki po ul. Wolności w miejscowości Sączów w powiecie będzińskim. Na zakręcie sanki z dziećmi zarzuciło i wjechały na przeciwny pas ruchu, prosto pod miejski autobus. 10-letni chłopiec zginął na miejscu. Sanki zakleszczyły się pod autobusem, trzeba było sprowadzić podnośnik, żeby wydostać dzieci. Życia chłopca nie udało się jednak uratować, dziewczynka była reanimowana w karetce pogotowia, a potem trafiła do szpitala. 8-letnia dziewczynka była reanimowana, po czym przewieziono ją do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dr Michał Daab z GCZD poinformował, że stan dziewczynki, przebywającej obecnie na oddziale intensywnej terapii, jest bardzo poważny. Dziecko ma ciężki uraz głowy, na razie nie było operowane. - Rokowania są bardzo ostrożne - mówi dr Daab. 35-letni ojciec dzieci był trzeźwy. - To na pewno ogromna tragedia. Na razie badamy wszystkie okoliczności zajścia, szukamy świadków. Jest za wcześnie, by stwierdzić, w jakim kierunku pójdzie postępowanie, czy ojcu zostaną postawione zarzuty - mówi Tomasz Czerniak, rzecznik prasowy będzińskiej policji. - Próbowaliśmy robić wszystko, co w naszej mocy, by ratować te dzieci. Warunki na drodze są trudne, wszędzie lód. Trudno zrozumieć, dlaczego ojciec na tak mocno obciążonej ruchem drodze zdecydował się zrobić kulig. To ogromna tragedia - mówi Leszek Fałek, przy którego posesji doszło do tego wypadku. Ojciec dzieci był trzeźwy. Po wypadku był przesłuchiwany w Komendzie Powiatowej Policji w Będzinie. Najprawdopodobniej zostaną mu postawione zarzuty w związku ze spowodowaniem wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym.
Skomentujmy: ustawa – Prawo o ruchu drogowym zakazuje jakiegokolwiek przywiązywania, czy przyczepiania, ciągnięcia czegokolwiek za pojazdem.
(Fot.: PD@N 367-9)
(Fot.: PD@N 367-10)