Opublikowaliśmy szczegółową informację o prawomocnym wyroku dla egzaminatora nauki jazdy, który został uznany winnym. Sąd Rejonowy w Nowym Targu skazał Edwarda R., na 1,5 roku bezwzględnego więzienia (art. 177 § 2 Kodeksu Karnego w zw. z art. 162 Kodeksu Karnego). Uznał egzaminatora za winnego niezatrzymania samochodu przed niestrzeżonym przejazdem kolejowym i nieudzielenia pomocy zmarłej 18-latce [kliknij] [kliknij]. Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok. Zapowiedzieliśmy też dyskusję, której nie podejmowaliśmy do czasu właśnie prawomocnego rozstrzygnięcia sądowego. Niech to będzie rozmowa z perspektywy odpowiedzialności, niebezpieczeństw pracy instruktora nauki jazdy, egzaminatora, predyspozycji do zawodu, też stresu egzaminacyjnego itd. Głos na naszych łamach zabrali: egzaminatorzy - Tomasz Matuszewski [kliknij], Roman Uździcki [kliknij] i instruktor nauki jazdy - Sławomir Moszczyński [kliknij]. Dziś brzmiąca odważnymi ocenami, ale też pełna troski wypowiedź instruktora, instruktora techniki jazdy - Dariusza Szczepańskiego. Redakcja
***
Instruktorzy mają łatwiej
Po przeczytaniu artykułów zawierających komentarze do orzeczenia Sądu Rejonowego w Nowym Targu czuję niedosyt. Zgadzam się z opiniami panów Sławomira Moszczyńskiego, Tomasza Matuszewskiego i Romana Uździckiego, ale odnoszę wrażenie, że są one „bardzo mocno wyważone”.
Może to już najwyższy czas, aby zacząć mówić o tym pełnymi zdaniami, bez używania zakamuflowanych treści. Mówić, że cały system uzyskiwania uprawnień jest zły?
Po pierwsze – praca instruktora.
Chociaż każdy z nas ma świadomość, kształtowania przyszłych, bezpiecznych współuczestników ruchu drogowego, to nie każdy z nas przykłada należytą staranność do tego, co jest określone w ustawowych obowiązkach - rzetelnie i bezstronnie szkolić, poszerzać swoją wiedzę zawodową. Chętnych do zgłębienia szczegółów zapraszam do uważnej lektury art. 37 Ustawy o kierujących pojazdami. To, jak przekraczane są te oczywiste kwestie słychać w komentarzach absolwentów kursów, pojawiających się na różnych forach. Brzmią one także w rozmowach z egzaminatorami. Niestety!
Zatem - czy nie powinno być nam wstyd, że szkoląc, a w zasadzie „wyjeżdżając fotelo-godziny”, wysyłamy na egzamin państwowy niedouczonych, nieprzygotowanych kursantów? Czy to, co się dzieje z młodymi ludźmi w ośrodkach egzaminowania, a później na drogach przestało nam przeszkadzać? Wielu instruktorom to nie przeszkadza. Niestety!
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że my - instruktorzy - mamy łatwiej! Nikt nas nie nadzoruje, nikt nie rozlicza z efektu w postaci rzetelnie przygotowanego, świadomego przyszłego współuczestnika ruchu drogowego, nikt nie prowadzi statystyk szkód popełnianych przez naszych kursantów. Co gorsza, chwalimy się statystyką zdawalności za pierwszym razem, ale czy ona na pewno odzwierciedla wszystkie kryteria rzetelnej oceny przyszłego kierowcy? Śmiem wątpić. I na koniec najgorsze - nie wyciągamy z tego wniosków, a jeśli już, to bardzo często niewłaściwe.
Nie od dziś wiemy, że nawet wybitnie przygotowani i mający predyspozycje kursanci mogą nie poradzić sobie ze „sztucznym egzaminem państwowym”, a osoba o poniżej przeciętnych predyspozycjach, która nie popełniła błędu w czasie egzaminu, zdaje za pierwszym podejściem… Zatem!
Po drugie – praca egzaminatora.
Owiana wieloma legendami, mitami, żartami, niewdzięczna, pozostająca pod ciągłą presją itd. - to praca egzaminatora. Nie zazdroszczę. Jednocześnie daleki jestem od współczucia, bo każdy ma wybór, jednak staram się też spojrzeć na nią z różnych punktów widzenia. Napiszę to jeszcze raz - nie zazdroszczę. Ramy, w których muszą pracować egzaminatorzy są jak klatka pod napięciem. Podejmowane przez nich decyzje są obciążone wieloma przepisami i koniecznością dokonywania skomplikowanych analiz, więcej - przeprowadzania ich w bardzo krótkim czasie, a jak pokazują statystyki, komentarze i dyskusje na forach - nie zawsze są trafne i co najgorsze - nie zawsze rzetelne.
Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że egzaminatorzy mają trudniej! Cały egzamin jest rejestrowany, a jego przebieg może być później analizowany. Każda decyzja może zostać zakwestionowana nie tylko przez zdającego, ale także przez „nadzór”, a z tym wiążą się konsekwencje dyscyplinarne. Mając do dyspozycji narzędzie oceny w postaci „poprawnie” i „nieprawidłowo” oraz masę nieprecyzyjnych, niejednoznacznych regulacji zawartych w załącznikach do rozporządzenia, mając świadomość pozornie wiążącej oceny egzaminu, twierdzę, iż naprawdę egzaminatorom podjąć decyzję nie jest tak łatwo jak to robią instruktorzy. I żebyśmy mieli jasność - nie bronię tu egzaminatorów, ani tym bardziej postawy Edwarda R., ale zmierzam do postawienia pytania, a właściwie kilku pytań, jednak zanim one padną - krótka konkluzja: to co napisałem powyżej pokazuje, jak bardzo przepisy potrafią wypaczyć nasz system wartości, oceniania i jak daleko odsunęliśmy się od tej - dziś chyba najbardziej potrzebnej - ludzkiej części zarówno szkolenia, jak i egzaminowania. Przeregulowanie w przepisach sprawia, że gdzie dwóch instruktorów lub egzaminatorów, tam trzy różne opinie na temat jednego przypadku.
Wrócę zatem do pytań, które od dłuższego czasu wielokrotnie padają w dyskusjach w naszym środowisku:
- kiedy wreszcie będzie jakiś nadzór i narzędzie oceniające efektywność i rzetelność pracy instruktora?
- kiedy wreszcie egzaminatorzy dostaną narzędzia do rzetelnej oceny przygotowania kandydata na kierowcę (wspomnę tu o wielokrotnie poruszanej skali punktowej 0-10 oceniającej poziom wykonania zadania egzaminacyjnego)?
Na koniec najważniejsze pytanie: Kiedy wreszcie weźmiemy odpowiedzialność za naszą pracę? Mam nadzieję i taki postawiłem sobie cel, aby powyższym tekstem sprowokować Państwa do podjęcia tej ważnej dyskusji, z której wyciągniemy ciekawe i konstruktywne wnioski. Mam pełną świadomość, że niektórym nie spodoba się moja wypowiedź, jednak dla tych, którzy dziś są kimś więcej niż rzemieślnikami, nic się nie zmieni. Szczęśliwie to oni dziś są awangardą i wyznaczają właściwy poziom szkolenia i egzaminowania.
Ps. Ad vocem do pytania pana Romana Uździckiego - „Czy Szaflary muszą się powtórzyć?” - MAM NADZIEJĘ, ŻE JUŻ NIGDY WIĘCEJ!
Dariusz Szczepański