Ekspresowo szybko, bo nawet w trzy miesiące, mogą się zakończyć prace nad zmianami w prawie drogowym, do których dotarła “Rzeczpospolita”. Szybki projekt jest odpowiedzią decyzję Trybunału Konstytucyjnego, która sprawiła, że uchwalone przez Sejm zmiany w karaniu kierowców przekraczających dopuszczalną prędkość trafiły do kosza. Nowelę kodeksu przygotował Główny Inspektorat Transportu Drogowego wraz z MSWiA i KGP.
Dzięki najnowszym propozycjom kierowcy poruszający się po drogach krajowych mają szybciej dostawać mandaty. Obsługą fotoradarów i kamer, które zarejestrują przejazd na czerwonym świetle, zajmie się Inspekcja Transportu Drogowego. Przekroczenie prędkości i przejazd na czerwonym świetle pozostaną na razie wykroczeniami drogowymi i karane będą nadal mandatami, a nie karami administracyjnymi. Różnica polega na tym, że pierwsze płacą zwykli obywatele, a te drugie płaciliby także posłowie, senatorowie, sędziowie i prokuratorzy. Ponadto nie przyjęcie mandatu nadal będzie skutkowało skierowaniem sprawy do sądu. Projekt zakłada całkowitą zmianę zasad nadzoru nad ruchem drogowym na wszystkich drogach krajowych (z wyjątkiem dróg krajowych innych niż autostrady i drogi ekspresowe położonych w miastach, które mają prezydenta, czyli na prawach powiatu). Teraz porządku na nich pilnować mają fotoradary i urządzenia rejestrujące przejazd na czerwonym świetle – najogólniej mówiąc: kamery. Pojawić się ma ich w sumie 300. Zamiast Centrum Automatycznego Nadzoru nad ruchem drogowym powstanie biuro lub departament w Głównym Inspektoracie TD. Zajmie się obsługą systemu szybkiego wystawiania mandatów – informował “Rzeczpospolitą” Jerzy Mrygoń z GITD. Kamery rejestrować będą jedynie numer rejestracyjny samochodu – bez wizerunku kierowcy i pasażerów – oraz moment naruszenia przepisów drogowych. Informacja szybko trafi do biura, a ono przy użyciu specjalnie opracowanego systemu sprawdzi w bazie CEPiK, do kogo auto należy, i szybko wystawi wezwanie. Na nim znajdą się trzy ewentualności: właściciel zgadza się z proponowanym mandatem; twierdzi, że to nie on prowadził pojazd w danym dniu; nie wskaże osoby, której udostępnił auto. Identyczne zasady dotyczyć mają w przyszłości aut firmowych.