Rozmowy

Wojciech Pasieczny. Epizod wakacyjnej przygody na Swalbardzie

20 sierpnia 2024

Wojciech Pasieczny. Epizod wakacyjnej przygody na Swalbardzie
Wojciech Pasieczny, b. radca Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji, ekspert w zakresie przepisów ruchu drogowego, inicjator wielu akcji na rzecz poprawy brd, biegły sądowy ds. rekonstrukcji wypadków drogowych, członek Europejskiego Stowarzyszenia Badania i Analizy Wypadków Drogowych; wiceprezes zarządu Fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego na Podyplomowych Studiach Psychologii Transportu na Wydziale Psychologii, podróżnik, żeglarz. Na foto kapitan jachtowy Wojciech Pasieczny w trakcie kolejnej wyprawy po wodach ukochanej Arktyki - kwiecień 2022 r. (fot. ze zbiorów prywatnych Wojciecha Pasiecznego)

Redakcja PRAWA DROGOWEGO@NEWS z wielką przyjemnością oddaje swoje łamy - naszemu koledze, wspaniałemu ekspertowi zasad ruchu drogowego, wiceprezesowi Fundacji Zapobiegania Wypadkom Drogowym - Wojciechowi Pasiecznemu. To już po raz kolejny zechciał podzielić się z czytelnikami maleńkim fragmentem swojej wielkiej przygody jakiej doświadcza w związku ze godną pozazdroszczenia pasją - żaglowaniem do Arktyki. Opisywany epizod miał miejsce na Svalbardzie, jednej z wysp archipelagu (największa wyspa - Spitsbergen) o tej nazwie, który jest norweską prowincją na Oceanie Arktycznym, na północ od Norwegii i Bieguna Północnego. Lodowce pokrywają około 60% archipelagu. Svalbard to jedno z najdalej wysuniętych na północ osiedli ludzkich. Dzięki tej małej opowieści możemy widzieć żyjące tam niedźwiedzie polarne (to jedno z niewielu miejsc na ziemi, gdzie właśnie można je zobaczyć, szacowane jest iż żyje ich około trzy tysiące), czy też morsy.

Wojciech Pasieczny

Taki mały epizod mojej wakacyjnej przygody na Swalbardzie

Stoimy na kotwicy. Na pobliskiej plaży widzimy stado morsów. Pomimo sporej fali morskiej naukowcy, którym towarzyszę, postanawiają lądować. Poszukują pozostałości starej chaty. Zapada decyzja, że popłynie jedna grupa naukowców plus oczywiście ja. Chata ma być na skałach. Kapitan poleca mi płynąć na plażę wzdłuż skał i lądować 50 metrów na lewo od zaobserwowanych morsów. Jeżeli moi badacze będą na lądzie krótko - a ja nie zamoczę się - mam z nimi pozostać. Ten scenariusz nie podoba mi się, ponieważ wiem, że jeżeli ja zostanę przy pontonie, a oni pójdą do chaty kilkaset metrów, to pozostaję bez broni. Natomiast w sytuacji, gdy pójdę a nimi i zostawię ponton, morsy mogą go zaatakować, tak już mieliśmy. Ostateczną decyzję podejmuje kapitan twierdząc, że morsy nie podpłyną. Wyruszyliśmy. Fale co chwila moczą nas. Zbliżamy się do plaży i coraz wyraźniej w wodzie widzimy morsa. Chyba leży na dnie płytkiej tu wody. Kapitan poleca zmienić kurs, tak aby nie podpłynąć blisko tego zwierzaka. Zmieniam kierunek i nagle tuż przy pontonie pojawia się… drugi mors (nurkował) i chyba chce atakować ponton.

Nowa decyzja - płyniemy na skały w pobliże chatki. Lądujemy na skałkach. Wchodzę do wody, aby przytrzymać ponton i prawa stopa wpada między kamienie w wodzie blokując się. Wiosłem rozchylam kamienie i udaje mi się uwolnić stopę. Naukowcy brodząc w wodzie wychodzą na ląd. Postanawiam trzymać ponton na falach i poczekać na powrót naukowców. I ta decyzja okazuje się trafna. Czekając na moich naukowców jednak postanawiam przeciągnąć nasz ponton dwa metry w bok, to miejsce wydaje mi się lepsze miejsce. I nagle słyszę zaskakujące odgłosy. Odwracam głowę w stronę chatki i widzę… galopujących w moją stronę naukowców. Pędzili, tak szybko, że o mało im kalosze nie pospadały. Co się stało? Otóż w odległości stu kilkudziesięciu metrów od nich był zauważyli misia. Piorunem wszyscy są w pontonie. Jednak nie bez problemów. Otóż przy wsiadaniu jednego z uciekinierów zalewa fala i opala mu kamizelka ratunkowa. Natychmiast wypycham ponton od brzegu, wskakuję do niego (oczywiście zmoczony). Na szczęście silnik odpala już przy pierwszej próbie uruchomienia. Salwujemy się ucieczką w stronę jachtu. Zawiedzionym nieudaną próbą badawczą, po chwili proponuję naukowcom, że podpłynę bliżej chatki, dzięki temu będą mogli chociaż zrobić zdjęcia z wody. To może uratować - choć częściowo - cel ich badań. Niestety są tak zastrachani, że rezygnują. Już tylko chcą jak najszybciej wrócić na jacht. Sytuacja sprzyja nam, bo płyniemy z falą, więc szybko docieramy i lądujemy na pokładzie oczekującego naszego żaglowca.

Gdy już uporałem się z podniesieniem pontonu okazało się, ten tak groźny biały miś jest na plaży, czyli tam, gdzie mieliśmy lądować. Później jeszcze pewien czas pomagałem naprawić windę kotwicy. Obserwowałem nadal, i widziałem jak nasz miś nadal spał na skale na plaży, w okolicy pierwotnego lądowiska naszej grupy. Gdy już ruszyliśmy jachtem i podpatrywaliśmy morsy okazało się, że… jest też drugi miś. Spał na skale na plaży jeszcze bliżej naszego niedoszłego lądowiska. On widoczny był dopiero, gdy jacht zmienił pozycję i automatycznie zmienił się też kąt patrzenia.

Co mogłoby wydarzyć się, gdybym - jak życzyli sobie moi naukowcy - zostawił grupę i wrócił na jacht?

Tego samego dnia stojąc na kotwicy w innej zatoce, zobaczyliśmy na lądzie kolejnego niedźwiedzia, który jadł jakąś zwierzynę. Po posiłku miś ułożył się na niewysokim wzgórzu i zasnął. Naukowcy mieli desantować się na ląd. Jedna z powodu obecności niedźwiedzia, zdecydowanie zrezygnowali z tego zamiaru.

Zawsze przywołuję obowiązujący tu zakaz oddalania się od osiedli ludzkich bez broni, właśnie z uwagi na obecność niedźwiedzi*).

Svalbard (tzn. zimny brzeg), sierpień 2024 r.

*) Niedźwiedź polarny – jak podkreślają przyrodnicy - jest najbardziej mięsożernym członkiem rodziny niedźwiedziowatych i jednym z najczęściej polujących na ludzi, ma znakomity węch. Niedźwiedzie polarne to jedne z największych niedźwiedzi. Większość dorosłych samców waży 300-700 kg i osiąga długość 2,4-3 m. Wysokość w kłębie samca niedźwiedzia to 1,3-1,5 m. – przyp. red.